Przedstawiam poniżej skopiowane z komentarza świadectwo Tomka:
_______________________
Coś w środku natchnęło mnie żeby napisać o sobie trochę poważniej.
Początki mojego nawrócenia to początek lipca 2017. Wcześniej byłem przeciętnie praktykującym katolikiem. To był bardzo dziwny czas. Tak od maja zacząłem interesować się tym co dzieje się wokół mnie. Wcześniej żyłem rodziną, pracą, domem, zainteresowaniami, TVN em itd. Nie rozumiałem tych wszystkich absurdów, które działy się na świecie. Zacząłem się zastanawiać czemu to co widzę za oknem nie jest takie jak przedstawiają w tv i odwrotnie. Nadmienię , że kompletnie nie interesowałem się żadnymi teoriami spiskowymi, geopolityką, historią itp. Kiedy pobieżnie poznałem rotchildów, spiski i takie tam, z początkiem lipca coś zaczęło się ze mną dziać.
Nie wiem jak to opisać a do tego daru wylewnego opisywania nie dostałem od Boga (łatwiej i bardziej szczegółowo jest mi to powiedzieć) ale zacząłem mieć bardzo dziwne stany psychiczne i emocjonalnie. Przypominało mi się co robiłem w życiu, co mówiłem itd. Czasami wydawało mi się, że widziałem siebie ale tak jakbym stał z boku. Miałem stany, że np. widziałem ludzi dobrych i złych. Czasami było tak, że rozmawiając z kimś nagle, w trakcie rozmowy, sens jej się zmieniał i tak jakby przez tą osobę szatan mówi do mnie, ja w swojej głowie słyszałem i rozumiałem ale po chwili wracałem i rozmowa toczyła się normalnie. Z resztą często miałem ataki złego. Prosiłem wtedy Boga o ochronę. Z resztą miałem wrażenie jakby to była wojna o mnie. Wydawało mi się, że jestem przez złego cały czas obserwowany poprzez mijających mnie ludzi, samochody itd. Żeby to zobrazować np. kiedy siedziałem w parku i o czymś myślałem mija mnie np. jakaś młoda para i w momencie, kiedy mnie mijała on coś do niej mówi i bylo to idealnie w sens o czym właśnie myślałem. To był czas, w którym byłem przez cały czas zamyślony. Unikałem ludzi bo wolałem być sam. Większość o czym pomyślałem zaczęło się mi rozjaśniać. Puzzle zaczęły się same układać. Myśl sklejała się z myślą.
Potem narosła świadomość nadciągającej wojny. Ogarnął mnie strach. Patrzyłem na mijających mnie ludzi i widziałem, że żyją w totalnym śnie. Są kompletnie nieświadomi tego co się dzieje. Nie mogłem spać, ciągle coś analizowałem. Wtedy zaczęło się ze mną dziać już bardzo dziwnie. Myślałem, że już zwariowałem. Pamiętam, że była to środa, nie dałem już rady. Przyszedłem do pracy i powiedziałem, że mam dość i biorę urlop, który ciągle odkładałem. Do południa porobiłem co miałem zrobić i wybiegłem. Dosłownie. Od razu zadzwoniłem do żony i powiedziałem, że już nie mam siły. Wcześniej już wiedziała, że coś się ze mną dzieje. Powiedziałem, żeby zadzwoniła do jakiegoś psychiatry albo do księdza na egzorcyzm bo już odleciałem za bardzo. W trakcie rozmowy uspokajała mnie i prosiła żebym wracał do domu. Jak wróciłem już nas spakowała. Ja się uspokoiłem i po rozmowie postanowiliśmy pojechać do moich rodziców do Kołobrzegu. Ten wyjazd był odkładany kilka razy. W trakcie podróży czułem się niesamowicie. Lekko, spokojnie, błogo. Jeszcze tak nigdy się nie czułem. Wszystko odeszło. Podróż przebiegała w atmosferze rozmowy, żartów i śmiechu. Ale do czasu. Przed Polkowicami, na remontowanym odcinku drogi minęły nas dwie wojskowe amfibie. Jakbym dostał obuchem w głowę. Widmo nadciągającej wojny wróciło w podwojonej sile. Chodzi o to, że ja widziałem wojnę, która zaczniecie się za kilka godzin może dni. W Polkowicach nie dałem rady. Zatrzymałem się na parkingu i powiedziałem żonie. Byłem cały roztrzęsiony. Chciałem zwracać do Wrocławia, zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i jechać jak pamiętam w stronę Czech. Wtedy żona się już przestraszyła – chodzi o mój stan. Po dłuższej rozmowie, kiedy się pozbierałem, postanowilem jechać. Uwierzcie, nie było to łatwe. Pomyślałem, że co ma być to będzie, spojrzałem w niebo i poprosiłem Boga o opiekę. Przez resztę podróży byłem spięty i ciągle myślałem o Bogu i o wojnie. Dojechaliśmy na wieczór. Powitanie, zadowolone dzieciaki, wieczór z rodzicami. Było ok.
Następnym dzień też mijał spokojnie. Po obiedzie żona zaproponowała pójście do kościoła. Zgodziłem się. Początek mszy przebiegał spokojnie do czasu pierwszego czytania. Było o Mojżeszu, kiedy miał złożyć syna w ofierze. Przed wyjazdem czytałem to nad ranem kiedy nie mogłem spać. Wtedy mnie trafiło. Znowu było mi dziwnie. Potem drugie czytanie i kazanie. Wszystko pasowało do mnie. Dosłownie jakbym godzinę przed mszą rozmawiał z tym księdzem. W trakcie kazania się popłakałem. Serio. Wyłem jak dziecko. Po komunii padłem na kolana i płakałem. Wychodząć z kościoła płakałem i ciągle powtarzałem, ze Go zawiodłem i mnie odrzucił. Byłem cały roztrzęsiony. Pomimo starań, żona się pogubiła. Odszedłem żeby być sam. Nie pamiętam co wtedy się działo i dokładnie ile to trwało ale nagle się uspokoiłem. Może nie tak od razu ale puściło mnie. Jakbym zrozumiał, że Bóg mnie nie odrzucił tylko pokazał mi że jest. Wydarzenia, które opisuję trwały ok tygodnia i opisałem je dość pobieżnie. Dalszy urlop przebiegał już spokojnie. Zacząłem rozmyślać o życiu, rodzinie, o zmianie swojego postępowania i takie tam. Zacząłem częściej się modlić czytać i oglądać filmy o świętych itd. choć do kościoła jakoś nie goniłem.
Po powrocie zadzwoniłem do sąsiada w sprawie Biblii żeby rozpytać. Wiedziałem do kogo uderzyć bo wcześniej, jeszcze przed wyjazdem w trakcie jakiejś rozmowy o sytuacji na świecie poruszył temat Pisma i Boga. Polecił UBG. Nawet nie wiedziałem, że są jakieś tłumaczenia. Jak pamiętam zacząłem od ew. Jana. Dość szybko dotarło do mnie, że Jezus miał braci i siostry. Obaliło to wszystkie dogmaty o maryji dziewicy i wszystkie tego pochodne. Nie byłem wcześniej gorliwym katolikiem więc było mi łatwiej odstawić katolickie dogmaty i tradycje. Przestałem chodzić do kościoła. Potem już poszo. Pismo, filmy na yt, artykuły, rozmowy z sąsiadem. Gdzie jestem dziś po półtorej roku. Myślę, że to co się ze mną stało było jakby wybudzeniem przez Boga metodą terapii szokowej. Trochę jak w filmie matrix, wiecie ten fragment kiedy Neo śpi i na ekranie monitora pojawia się napis “wake up Neo”.
Może nie jestem na samym początku ale jak spoglądam wstecz to jeszcze dokładnie widzę punktu startu. W każdym wolnym czasie staram się czytać, słuchać Biblii audio, oglądać. Przeszedłem przynajmniej jeden poważny kryzys wiary. Wiele ze starych złych cech Bóg mi zabrał. Pornografia, strzelanie oczkami na kobitki, głupie myśli. Można powiedzieć, że wróciłem do żony. Kilka złych cech naprawiłem, większości dopiero naprawiam. Ale jak naprawdę się zmieniłem to by musiały powiedzieć osoby z otoczenia. Zostało też sporo ze starego mnie. Wciąż palę papierosy. Ostatnio częściej sięgam po piwo. Potem jestem na siebie zły, potępiam się i koło się zamyka. Ogólnie jestem osobą, która w stosunku do innych jest dość mało krytyczna ale jeśli chodzi o samego siebie to bardzo. Do tej pory jeszcze się nie ochrzciłem. Czasem w myslach boję się, że przy wiekszych uciskach nie podołam i odpadne.
Ogólnie rzecz ujmując zrozumiałem, że jest to długa i wcale nie prosta droga. Wiele jeszcze muszę się nauczyć, zrozumieć, zacząć stosować, do innych muszę dojrzeć. Wiem, że treść tego komentarza jest trochę nie spójna, poszarpana ale pisałem to całą sobotę i pół niedzieli, tak na raty po dwa, trzy zdania, bo ciągle coś wypadało. Pisząc ciągle miałem z tylu głowy dwa fragmenty z Pisma. Pozdrawiam Was Wszystkich. Z Panem Bogiem.
Dz 8
14 Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana, 15 którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. 16 Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa.
Ew. Łukasza 8
9 Wtedy pytali Go Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. 10 On rzekł: «Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli.
11 Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. 12 Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. 13 Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. 14 To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu. 15 W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość
___________________
Proszę o modlitwę za Tomka.
a tak swoją drogą, to przydałby Ci się chrzest jako kolejny krok wiary ..
Dziękujemy za świadectwo. Pamiętaj: nigdy się nie poddawaj! Walka o Ciebie i o nas będzie do samego końca i trzeba mieć tego świadomość.
Sięgajmy po Słowo Boże.
Mimo, że nie polecam hip hopu, ale czasami mi pomaga zwiększyć wysiłek w wewnętrznej walce jak sobie zanucę refren: Walcz walcz walcz, ty walczysz ja walczę 🙂
Z Bogiem!
Dzieuję za to świadectwo, bardzo sie cieszę, że się pojawiło dla mnie świadectwa są budujące, zwłaszcza ostatnio, bo ostatnio mamy z mężem jakieś okropne uciski
🙁 same trudności… 🙁
Chwała naszemu kochanemu Panu Jesusowi że Tomka wyciągnął!!!!!! bardzo się cieszę, Tomku wytrwaj do końca trzymaj się tylko Jesusa! 🙂
Super Swiadectwo modle sie o Ciebie przyjacielu aby Bog dzialal w twoim sercu jeszcze wiecej, ja ochrzcilem sie jakies 1.5 roku temu i niezaluje jest to nowa droga z Jezusem . Dopoki niestaniemy sie jak dzieci nie wejdziemy do Krolestwa Niebieskiego. Wszystkie te historie sa podobne i przez rozne upadki przechodzimy tez bylem na podobnym etapie nawet przed samym chrztem chcialem sie wycofac to zly wklada nam do glow mysli aby nas odwiesc od tego. Gromie je w Tobie w poteznym imieniu Jezusa Chrystusa. Niepoddawaj sie droga jest waska ale z Jezusem podroz jest latwiejsza niz zmaganie sie ze zlym. Amen pozdrawiam
Dziękuję za świadectwo. Wraz z wzrostem poznania i strach odpadnie. Będziesz spokojny, mocno stąpał po ziemi. Na początku jest szok, dużo informacji. Jak przychodzą złe myśli módł się do Jezusa Chrystusa, On Ci zawsze pomoże.
Dobre świadectwo… Trzymaj się człowieku, dużo zdrowia- zarówno duchowego, jak i fizycznego!
☺ Dziękuję Wam. Dziękuję Piotrowi, Wam drodzy za ciepłe i pokrzepiające komentarze, Lenie za meila, Jarkowi oraz wszystkim czytelnikom tego bloga. Przede wszystkim dziękuję mojemu Panu Jezusowi, że zapukał do mojego grzesznego serca. Wiem, że wiele muszę naprawić. Uwierzcie, że jeszcze przed opublikowaniem tekstu przez Piotra, wstałem bardzo zmotywowany do odstąpienia od jednego z moich najgorszych nawyków. Dziękuję za Wasze modlitwy. Zdaję sobie sprawę, że temat chrztu, papierosów oraz alkoholu wzbudził kontrowersje. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Zapewne były też komentarze krytyczne, karcące, których Piotr nie opublikował ☺. Jeszcze raz wszystkim dziękuję. Niech Bóg Was błogosławi. Pokój z Wami.
Nie było karcących ?
Do chrztu serdecznie zachęcam – WARTO!
Moim zdaniem, jesteś gotowy.
Mój chrzest odbył się na zjeździe w Wiśle, w dniu, w którym miałem być na koncercie Iron Maiden i problemach by na zjazd się wybrać, a także dojechać (+ parę mniejszych) 🙂
Z panem Bogiem.
Gratuluję Tomek!
Składając świadectwo pokazałeś też, że masz odwagę i, że obrałeś jedyny właściwy kierunek.
Szacun 🙂
Ja jeszcze pisemnego świadectwa nie złożyłem i być może Twoje podziała na mnie jak katalizator.
Z Panem Bogiem (i z uśmiechem) 🙂
Dzięki