Aby zapewnić jak najlepsze wrażenia, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub wycofanie zgody może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje.
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
Rzeczywiście, to jest prawda!… Wczoraj na środowym nabożeństwie modlitewnym w naszym zborze, gdzie mamy Stół Pański z kielichem i chlebem, gryzło mnie to, że strasznie pogniotły mi się strony Biblii. Ledwo co odebrałem pachnąca jeszcze farbą drukarską Uwspółcześnioną Biblię Gdańską, a już – z uwagi na bardzo cienki papier, na jakim ją wydano – wyglądała jak psu z gardła, gdyż pomimo dołożonych przeze mnie starań kilka kartek z Drugą Księgą Mojżeszową uległo odkształceniu, ku mojemu niekłamanemu zasmuceniu. Miałem to wymalowane na twarzy, ale wzrok pastora Kuby i ten jego uśmiech rozwiał wszelkie wątpliwości 🙂 Przesadziłem nieco. Lepiej jest tak, niż gdyby ta monolityczna UBG wyglądała, jakby dopiero co zdarto z niej folię ochronną i nie ma co narzekać, tylko po prostu ją czytać i karmić się Słowem, prosząc o jego zrozumienie.
Swoją drogą ten mem stanowi okazję, żeby podzielić się pewnym spostrzeżeniem. A jest ono takie, że nie ma przekładu doskonałego. Nie jest nim nawet Biblia Króla Jakuba czy Biblia Gdańska – tłumaczenia przeze mnie przynajmniej najbardziej uznane, bo i innych nie używam. Co do wysuniętego twierdzenia napiszę, że zrozumiałem to dobitnie wskutek niedawnej lektury 30 rozdziału Drugiej Księgi Mojżeszowej w nowo wydanym przekładzie Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej. Już wcześniej fragmenty chociażby o Behemocie z Księgi Hioba skłoniły mnie to podobnych przemyśleń,ale to był taki kamyk puszczający w ruch lawinę… Ludzie, których można by umownie zaklasyfikować jako “KJV-onlyistów” – tych, którzy są przekonani o perfekcji tego angielskiego przekładu – idą więc w moim odczuciu o przynajmniej jeden krok za daleko. Nawet jeśli są rozbieżności w manuskryptach i szatańskie próby manipulacji tekstem celem zakwestionowania boskości Jezusa Chrystusa. Zaryzykowałbym wręcz twierdzenie, że nie chodzi nawet o tyle o techniczną dokładność czy subiektywną estetykę przekładu, o ile o moc Boga, której takie niedoskonałości nie ograniczą, by skłonić kogoś do uznania Pisma za prawdę ultymatywną i tym samym niepodlegającą dyskusji. Oczywiście najlepiej byłoby móc teraz zatrudnić najlepszych tłumaczy i przełożyć oryginalne manuskrypty, ale stało się, tak że nie nie sposób tego uczynić. Trzeba jednak wierzyć, jak pisze psalmista, że mimo diabelskich ataków Jego Słowo jest pochodnią dla naszych nóg i jedyną prawdziwą światłością na naszej ścieżce.
“Swoją drogą ten mem stanowi okazję, żeby podzielić się pewnym spostrzeżeniem. A jest ono takie, że nie ma przekładu doskonałego. ”
uważam podobnie i dlatego mam: Poznańską, konkoradcję Stronga i warszawską a niebawem kupie sobie UBG
Też tak uważam. Czasem najlepiej porównać zdanie w kilku przekładach i wtedy jasno wiadomo o co chodzi. Ale nawet posiadając jeden przekład Biblii, i to katolicki – to z modlitwą, czytaniem w kontekście, i przeczytaniem innych fragmentów na ten sam temat, wszystko można zrozumieć. Bo “Duch Prawdy wprowadzi nas we wszelką prawdę” 🙂
Dzięki za rozwianie wątpliwości, co prawda jeszcze na razie nie mam przekładu papierowego, ale w dwóch aplikacjach związanych z Biblią które mam na telefonie, mam NBG i UBG, a one są całkiem dobre 🙂
A mem jest świetny 🙂
A wczoraj trafiłem na ten wpis (może już kiedyś tu udostępniany) akurat traktujący o przyczynach braku zamiłowania ludzi w naszym kraju do karmienia się prawdą biblijną. Dobrze przedstawia, jak się rzeczy mają:
https://husyta.wordpress.com/2009/03/13/dlaczego-polacy-nie-znaja-pisma-swietego/
Mimo wszystko najbardziej chyba zdumiewa, jak wielu twierdzi, że od czytania Biblii można zwariować. Gdy się nad tym zastanowić – a nie mogę powiedzieć, żeby kwestia uprzedzeń co do Pisma szczególnie zaprzątała mi jak dotąd głowę – to okazuje się, że ów stereotyp niestety jak najbardziej pokutuje wśród szarych ludzi na ulicy, który mijają nas, gdy rozdajemy biblie i ulotki. Ich szyderczy śmiech na dźwięk imienia Jezus z pewnością świadczy o tym, że wielu zrównuje chrześcijaństwo z tzw. chorobą psychiczną – by nie szukać daleko, większość naśladowców Jezusa Chrystusa słyszała, że oszalała, bo bierze Biblię na poważnie. I to wszystko w , o ironio, kraju katolickim, co jak dla mnie stanowi mocny argument na niekorzyść rzekomej chrześcijańskości katolicyzmu rzymskiego. Choć oczywiście przekłamań jest bardzo wiele, a głową muru nie przebijesz.
Aśka, wszystko mam i wyślę Ci na priv jak wrócę w niedzielę z Torunia 😉
Ojej, dzięki 🙂