“W Panu pokładam nadzieję, Dusza moja żyje nadzieją.Oczekuję słowa jego.” Psalm 130
Czy może być w takim krótkim zdaniu jakaś głębia?
Jeśli dobrze pamiętam około 30 lat temu zacząłem czytanie biblii od apokalipsy jako katolik . Kompletnie tego nie rozumiałem. Jacyś jeźdźcy na koniach, śmierć, jezioro ognia, symbole niczym u Mickiewicza. Porzuciłem więc Biblię.
Jednakże można czytać Pismo nie znając Jego sensu, rozpatrywać je intelektualnie a nie duchowo. Myślę, że największy problem z rozumieniem Pisma mają byli Świadkowie Jehowy. Znają Pismo, ale czy działają z mocą Bożą? Czy ich życie poddane jest Jezusowi? Czy dzieje się wola Jezusa, nie ich? Czy sama krytyka kościoła Rzymu, Lutra, innych religii wystarczy do zbawienia? Czy poczucie się lepszym od innych tylko ze względu na znajomość Słowa daje furtkę do zbawienia?
To tak tytułem wstępu.
“W Panu pokładam nadzieję,” Jakże łatwo jest to powiedzieć.
Ktoś zapyta: gdzie jest haczyk?
W rozbieżności między pustosłowiem, czczym czytaniem niczym mantra a wykonywaniem, działaniem. Powiedzmy, że masz problem X. Powiadasz do Boga cytując sobie tego typu Psalmy “w Boga nadzieja”, ale problem rozwiązujesz sam.
Dusza moja żyje nadzieją.Oczekuję słowa jego
Czy oczekujesz Słowa, czy masz nadzieję? Niejednokrotnie czytałem takie psalmy kilka lat temu, a robiłem swoje. Uwielbiałem robić wszystko po swojemu. Byłem wierzącym, a jakże. Czy czekałem na Boga ruch? skąd. Przecież trzeba działać od razu. Bóg byl potrzebny tylko dla mego poczucia siły wyższej.
Nie wiem, może kiedyś napisałem taki żart nawiązujący do egzaminu na prawo jazdy:
Spotykają się koledzy, uczniowie kung fu. Jeden pyta drugiego:
-skąd wracasz taki poobijany, skąd to oko podbite?
-z egzaminu kung fu
-i co zdałeś?
-teorię zdałem, ale uwalił mnie na mieście.
Teraz jest modna wiara intelektualna. Poznajemy doktryny, spiski, ale w życiu bryndza. Wystarczy że ktoś Cię opluje i już zadyma.
Wierzący oczekują pomocy Boga, ale takiej, jaką oni sobie obmyślili. Natomiast prawdziwie wierzący oczekują z nadzieją na łaskę Boga. Pozostawiają oni Bogu kiedy On to zrobi, jak i przez kogo.
Czy OCZEKUJESZ Słowa od Boga? Czy oczekujesz Jego głosu?
________________
Amen.
Niestety mamy teraz znawców pisma,bez znajomości Autora .Znawcom zdaje się,ze znają Słowo,ale ich czyny świadczą przeciwko nim.
Według mnie nie jest istotne skąd kto się wywodzi,bo w każdej denominacji czy bez są ludzie pyszni,butni,oskarżycielscy…
Im zdaje się,że pełnią wolę Boga,a tak naprawdę karmią swoje ego i demony wokoło.
“Znawcy Pisma, bez znajomości Autora” 🙂 Dobre.
Tak to jest jak się myli honor ( mają się ze mną liczyć, z moim zdaniem ) z godnością ( żyj i daj żyć innym, oczywiście po Bożemu ).
Niestety ale takie postawienie sprawy powoduje, że wiele osób popada w tryb wyczekiwania nad wieloma rzeczami. Praca, wyksztalcenie i życie wymaga od nas podejmowania decyzji i planowania -oczywiscie musi być to oparte w zasadach biblijnych- i tutaj wchodzi wiara, ze Bóg wesprze nasze starania.
jak w innym żarcie, kiedy to pobożny żyd modlił się codziennie żeby wygrać w totka, i po kilku latach usłyszał glos: daj mi w końcu szansę i zagraj!
Jezus mówił, że jeśli będziesz miał prawdziwą wiarę to powiesz górze by się przesunęła, a ona to zrobi. Ale to Ty musisz to powiedzieć. Tak tylko obrazuję. Rzecz w tym by modlić się o dobre decyzje, mieć zaufanie, ze Bóg wspomoże i nie zapominać o warunkach do spełnienia, które warunkują nas jako chrześcijan. Nie traktować Boga jako, talizman na szczęście tylko przy okazji jakiegoś wydarzenia, a mieć Go we wszystkich działaniach w centrum. I działać. Przykład na mnie:
po wyczekiwaniu przez długie lata na awans zacząłem gromadzić w sobie złość I zazdrość oraz spocząłem na laurach . w końcu dostalem szansę. Zaczalem sie modlic i prosić o pomoc ale mimo, że byłem blisko osiągnięcia celu zdarzyło się coś prawie niemożliwego i przegrałem o pół kroku.
z perspektywy czasu myślę, że zostało mi dobitnie pokazane, ze cały czas muszę się starać i być gotowym a nie tylko na chwilę przed. Owe egzaminy, do których musiałem podejść nie były dla mnie trudne ale przez moje podejście wcześniej ( żal i gniew oraz to, ze od pewnego czasu przestałem się starać i przygotowywac) zostałem ukarany niepowodzeniem o mały włos. Teraz znowu popadam w myślenie, że może Bóg nie chce tego dla mnie? A może właśnie chce tylko znów muszę zacząć się starać? …
Nie jest to atak na tekst jedynie na pewne uproszczenie, które prowadzi w pułapkę czekania.
Racja, dobrze że o tym napisałeś Łukaszu. Po prostu, chodzi o takie poniesienie. Wiadomo, że jak ktos nie ma pracy i nic nie robi w kierunku jej znalezienia to jej raczej nie znajdzie. Jednak skonkretyzujmy. Powiedzmy że ktos modli się do Boga o pracę w firmie X, a tam go nie chcą. On usilnie szuka kontaktow, by w tej firmie być, a Bog mu podsyla cos innego.
Pamietacie ten filmik o czlowsieku na pustyni? Bog mu przeszkazdał. O to tu chodzi
Dobry tekst, bardzo ciekawy…a żart świetny 😀