”
Uruchomiono tam robota o nazwie BlessU-2. Maszyna ma antropoidalną formę – dwie ręce i głowę, a w jej korpusie umieszczono dotykowy ekran. Zadaniem „robotycznego księdza” jest błogosławienie wiernych, który mogą wybrać sobie męski lub kobiecy głos, a także jeden z pięciu języków – niemiecki, angielski, francuski, hiszpański i polski.
Robot unosi rękę, w której umieszczono źródło światła, recytuje cytaty z Biblii i wygłasza błogosławieństwo. „Niech Bóg cię błogosławi i chroni!” – możemy usłyszeć od robota, a także – opcjonalnie – otrzymać wydruk błogosławieństwa.”
Błogosławiąca bezmyślna maszyna. Jak można się temu poddać? Jak można wierzyć w błogosławieństwo robota?
Kto za tym stoi?
– Nie chcemy zastępować księży robotami – mówi pomysłodawca całego przedsięwzięcia, protestancki ksiądz Stephan Krebs.
Oficjalnie chce on skłonić ludzi do debaty, ale czy nam potrzeba takiej debaty? Pytanie retoryczne.
Jednak patrząc po światowych trendach jest to przygotowanie do technologizacji, cyfryzacji życia kościelnego oraz do Wielkiego ucisku.
Popatrzmy na postęp we Francji. Oto elektroniczna taca:
Wierni w paryskiej świątyni Saint Francois de Molitor mogli dać na tacę za pomocą technologii bezgotówkowej. Na ekranie wystarczyło wybrać wysokość datku – 2, 3, 5 albo 10 euro) – i przyłożyć kartę płatniczą bądź też telefon.
Z tego co wiem, kościół ten jest katolicką świątynią i nie przeszkadza mu zbliżenie ludzi co prawda do nieuchronnego znaku bestiii, ale nie wywołuje to w nim żadnego sprzeciwu, a wręcz idzie z duchem czasu…
“I zwodzi mieszkańców ziemi przez cuda, jakie dano mu czynić na oczach zwierzęcia, namawiając mieszkańców ziemi, by postawili posąg zwierzęciu, które ma ranę od miecza, a jednak zostało przy życiu.(15) I dano mu tchnąć ducha w posąg zwierzęcia, aby posąg zwierzęcia przemówił i sprawił, że wszyscy, którzy nie oddali pokłonu posągowi zwierzęcia, zostaną zabici. (16) On też sprawia, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole, (17) i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzęcia lub liczby jego imienia. (18) Tu potrzebna jest mądrość. Kto ma rozum, niech obliczy liczbę zwierzęcia; jest to bowiem liczba człowieka. A liczba jego jest sześćset sześćdziesiąt sześć. ” Apokalipsa 13
Kto wie, czy nie nadejdzie taki czas, że wszystkim będzie zarządzała jednostka centralna.
Wyobraźmy sobie taki system w którym wszystko będzie podpięte do sieci – autonomiczne pojazdy bez kierowcy, lodówki, które same będą zamawiać brakujący towar do domu, telewizory reagujące tylko na dźwięk użytkownika, spersonalizowane telewizory uruchamiające się dopiero po ze skanowaniu twarzy użytkownika, serwisy randkowe dobierające ludzi w pary, chipy zbierające informację o użytkowniku (płatności, historia chorób, lokalizacja), człowiek podpięty do sieci 24h/d, wszędobylskie spersonalizowane reklamy, awans społeczny tylko dla posłusznych, system przyznający punkty rozwoju dla każdego użytkownika takiej sieci biorący pod uwagę jego światopogląd, przymusowa kontrola narodzin, wszędobylska wirtualna rzeczywistość która przejmie 99% ludzkiej aktywności w czasie wolnym, nowa cyfrowa religia, ekoterroryzm (religia Gai), wegetarianizm i weganizm jako główna ideologia nowej religijności nowego człowieka, donosicielstwo… “Nowy, wspaniały świat”.
Brrrrrr :/
Sam wegetarianizm czy weganizm jako sposób odżywiania nie jest niczym złym, o ile jest dobrze przemyślany… Ale już nie jako wręcz religia… :/
A z tym systemem to coś takiego robią Chiny… 🙁
Acz poziom Nowego Wspaniałego Świata jak u Huxleya to jeszcze nie to co tu opisano…
Niemniej jednak brzmi to jak materiał na książkę typu dystopia :/
Ale kilka wątków juz było w niektórych książkach ze “światem przyszłości” w tle- np. Dobrani (nie czytałam, ale mniej więcej wiem o czym jest), Delirium – I część trylogii zwanej Pandemonium, coś też z buntem w tym niby świecie było… (czytałam streszczenie tego; właśnie w Delirium było coś takiego że po 16 czy 18 urodzinach dostawało się specjalny “zastrzyk”, niejako “leczący” z Amor deliria nervosa, czyli…z miłości, bo miłość w tam opisanym świecie była uważana za chorobę) i paru innych tego typu książek… :/
Makabra 🙁