Na tymże samym onet.pl, z którego korzystałem komentując newsa o uwięzionej holenderskiej rodzinie dzisiaj można dowiedzieć się więcej. Doszły nowe fakty:
"
Holenderska prasa podała, że Josef B. prawdopodobnie był członkiem tzw. Kościoła Zjednoczeniowego, powstałego w Korei Południowej, znanego też jako sekta Moona. Informacje te potwierdził w austriackiej gazecie “Kronen Zeitung” jego brat Franz B., który przyznał, że Josef B. należał do sekty, nie wymienił jednak jej nazwy.
Wiele wskazuje na to, że Josef B. i przetrzymywana przez niego rodzina znali się od pewnego czasu. Niektóre źródła twierdzą, że byli sąsiadami w pobliskim Hasselt i że najstarszy syn w rodzinie w przeszłości był pracownikiem Josefa B.”
Pan Josef ewidentnie pobłądził.
Jeśli prawdą jest, że Holender należał do sekty koreańskiej, to z lekka rzuca to cień na wszystkie inne niezrzeszone pod masztem kościoła Rzymu religie czy grupy domowe.
Wszak w Rosji świadkowie Jehowy są prześladowani.
Tylko że można sobie postawić pytanie “która religia jest największą sektą na świecie? Tudzież, która kradnie dusze i jest przy tym najbardziej zamożna?
Co można powiedzieć o charyzmatykach, którzy nie muszą się uświęcać bo ktoś położył na nich ręce i telepali się na podłodze…
Na prawdę ludzie mają tak bogate spektrum zwiedzenia, że ciężko jest trafić na dobrą naukę.
Z drugiej strony ludzie z lenistwa umysłowego moga kojarzyć wszystkich wierzących uprawiających warzywniaki za sektę, tak jak przykleja się etykietę świadków Jehowy wszystkim czytającym biblię w tym kraju. Oooo czytasz biblię? Świadek Jehowy….
Trafne spostrzeżenia…