"
Kobieta poszła na targ kupić jajka.
Zapytała sprzedającego starszego mężczyzny:
“po ile sprzedajesz jajka?”
Stary sprzedawca odpowiedział: – ” 0. 5 zł za jajko, proszę pani. ”
Powiedziała do niego: ” Wezmę 6 jajek za 2,50 – albo sobie pójdę. ‘ ‘
Stary sprzedawca odpowiedział: – ” Weź je po cenie, jaką chcesz. Być może, to dobry początek, ponieważ nie byłem w stanie sprzedać nawet jednego jajka dzisiaj. “
Wzięła jajka i odeszła, czując, że wygrała. Dostała się do swojego eleganckiego samochodu i poszła do eleganckiej restauracji ze swoją przyjaciółką. Tam, ona i jej przyjaciel, zamówili, co im się podobało. Zjedli trochę i zostawili dużo z tego, co zamówili. Potem poszła zapłacić rachunek. Rachunek kosztował jej 140zł /-. dała 150 żł- i poprosiła właściciela restauracji o zatrzymanie reszty.
Ten incydent mógł być całkiem normalny dla właściciela, ale bardzo bolesny dla biednego sprzedawcy jajek.
Chodzi o to, że dlaczego zawsze pokazujemy, że mamy moc, kiedy kupujemy od potrzebujących?!! ….I dlaczego jesteśmy hojni dla tych, którzy nawet nie potrzebują naszej hojności?”
Znalezione na fejsie u mojej czytelniczki 🙂
Jest to bardzo dramatyczna scena pokazująca ludzką próżność i brak serca, czy raczej jego zatwardziałość
Swoją drogą my Polacy jesteśmy leniwi i nie potrafimy siebie wspierać. Dlaczego tak niewielu dokonuje zakupów na miejskich bazarach? Dlaczego tak niewielu wspiera Polaków? Dlaczego reszta dokonuje zakupów w marketach?
Warto to zmienić.
Takie życie niestety.. a co mówić o tych co wspierają patologiczne streamy na YouTube donejtami a cele charytatywne to nawet grosza nie wrzucą bo wolą wspierać tych “co dają radę i są znani “?
Niestety, ale lepiej jest dac takim 10 zl smsem niz wspierac jurija owsienke ktory wykorzystuje male dzieci, marznace w zimie do zarabiania pieniedzy. Poczytaj o tym ze pod przykrywka organizacji sprzedaje uran czeczenom.
Jerzy Owsiak (właśc. Jurij Owsienko, ur. 6 października 1953 w Gdańsku) – dziennikarz, działacz sekty Hare Kryszna, szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy [1], nie dostał się na Akademię Sztuk Pięknych, ponieważ nie umie mówić jak człowiek (był w tym czasie przewoźnikiem bydła, cokolwiek to znaczy) i w zemście na oddziale szpitala w Chorosczy wymyślił Przystanek Woodstock. Znienawidzony przez pseudobatmanów nie wiadomo nawet za co. Według plotek sprzedaje uran Czeczenom i zbiera pieniądze na wskrzeszenie słynnego austriackiego akwarelisty.
W 1988 roku założył na hurra Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, nie wiedząc jeszcze, że ręczniki made in China zdominują polski rynek dwa lata później. Do jego osiągnięć należy wydawanie większych sum pieniędzy, niż zarabia i danie w mordę człowiekowi, który nielegalnie postawił stragan na jego imprezie. Lubi wozić się terenówkami wśród bogato umaszczonej uryną i ekskrementami woodstockowej młodzieży. Długo przemawia, chociaż zazwyczaj powtarza wielokrotnie sylaby tego samego słowa – stąd wzięło się hasło do końca świata i o jeden dzień dłużej. Jest również autorem słynnego zdania Jestem niesamowicie zdenerwowany, co zapewne podkreśla jego miłość do shitu.
Smutne ale prawdziwe. Wiele razy spotykałem się z czymś takim pracując w handlu. Albo sprzedasz i cokolwiek zarobisz albo postawisz się, powiesz nie z ekonomicznymi konsekwencjami. Najgorsi zawsze byli ci, co mieli nadmiar.
Kiedyś całe takie towarzystwo zastrzeliła bez znieczulenia pewna przysłowiowa babcia. Spora kolejka. Patrzę na babcię i postanowiłem da jej jakiś rabat, taką zniżkę bo widać było po niej, że nie opływa w dostatek. Babcia popatrzyła na mnie i wypaliła: “panie, pan musisz na to wszystko zarobić. To wszystko kosztuje. Daj pan spokój”.
Najczęstsze spotykane zjawisko to brak zdroworozsądkowego myślenia. Jeśli coś będzie tańsze o 1zł na drugim końcu miasta, to ludzie wsiądą w samochód pojadą tam, kupią. Triumfalnie przyjadą z powrotem, rzucą pudełkiem na ladę “o patrz tam kupiłam/em o złotówkę taniej”. W tym swoim triumfie zapominają ile przy okazji wydali na paliwo. Po drugie. Ludzie nie rozumieją, że powiedzmy w małych osiedlówkach czy na bazarach będzie trochę drożej bo tych ludzi po prostu nie stać aby było taniej. Taki sklep nie może pozwolić sobie na zakup 1000 opakowań czegoś tam aby móc później obniżyć cenę.
To wszystko tłumaczy nie tylko znajomość podstawowych mechanizmów rynkowych ale po prostu aktualny stan ducha społeczeństwa.
Zaczął bym szukać winy w rodzinie, małżeństwie. Dawniej kobieta zajmowała się domem, mężczyzna pracował. NIe było luksusów, ale była harmonia.
Obecnie obaj małżonkowie zmuszeni są do pracy, często na różne zmiany miajają się ciągle za czymś goniąc i tutaj staje market który jest “zbawieniem” aby urwać trochę wolnego czasu nie tracić go na zakupy tylko zrobić wszystko w jednym miejscu i mieć pod tym względem z głowy.
Druga sprawa na targowiskach to już też nie to co kiedyś nie ma już rolników sprzedających swoje płody.
Są handlarze, którzy jadą na giełdę kupują przyjeżdżają rozstawiają stragan i sprzedają tak jak by to było z ich pola. Co się z tym wiąże jakość żywności jest w zasadzie ta sama co w marketach. Są wyjątki oczywiście, jednak dawne targowiska minęły.
Odnośnie wątku wystarczy, że ktoś jest lepiej ubrany krawat itp i choćby kłamał patrzy się na niego pobłażliwie z zaufaniem, i w zasadzie człowiekowi wstyd aby nie zrobić nietaktu wobec niego przy okazji okazując hojność aby i swoją rangę podnieść.
Ktoś kiepsko ubrany jest postrzegany jako mało wiarygodny, ogólnie dziad a z dziadem nie ma się co patyczkować, człowiek nie musi nikogo udawać i wychodzi z niego prawdziwe ja.
co do tego na targowiskach- ja może jestem młoda i nie pamiętam za bardzo takich “typowych” targowisk, ale rzeczywiście da się zauważyć ich niewielką ilość lub ich brak…
ostatnia część wypowiedzi co do tych ubrań też jest bardzo trafna…
zresztą nawet na tzw. giełdach rolno-towarowych też nie ma takich małych kupców, zwłaszcza dlatego że za “boks”, czyli miejsce tam, się płaci i to czasem sporo, więc zwykły rolnik raczej tam miejsca nie znajdzie…
co do kupowania na targowiskach i bazarach- ja wiem, że są osoby uczciwe które nie oszukałyby klienta, a do tego miały towar dobrej jakości ale często one miały przekichane przez to, że na bazarze ludzie oferowali np. lekko zepsute banany czy tam inne owoce, a do tego po bardzo wysokich cenach…więc ludzie zaczęli unikać bazarów z tego powodu, przez co też rykoszetem oberwali ci uczciwi, oferujący dobry towar w przystępnych cenach… (to jednak dość złożone, nie jestem w stanie tego porządnie wyjaśnić, więc oparłam się tylko na przykładzie owoców)
no i jeszcze ta kwestia “wygody”, jeśli chodzi o zakupy w supermarketach czy centrach handlowych…
Co do historii z zakupami ubrań- przypomina mi się, jak szukałam w miarę ciepłej kurtki na zimę, bo poprzednia mi się zniszczyła w praniu (chyba coś z podszewką?)…razem z mamą szukałyśmy po mniejszych sklepach w miasteczku u rodziców(gdzie jeden prowadzi nawet jakaś dobra znajoma mamy), ale jak coś było w dobrym rozmiarze to miało brzydki kolor i/lub np.ta kurtka była zbyt cienka jak na bycie zimową kurtką; szukałyśmy też na bazarach, ale tam z kolei nie dość, że rozmiarówka była taka sobie, to kolorystycznie też nie było najlepiej, no i co ważne-ceny były dość wysokie w stosunku do jakości i oferowanego towaru… :/ w końcu pewnego dnia mama do mnie przyjechała i mówi, byśmy poszły do jednej z galerii handlowych, więc się wybrałyśmy tam i poszłyśmy do sklepu, w którym dość często zaopatruję się w bluzki, acz jakąś parę spodni też chyba stamtąd mam 🙂 , no i znalazłyśmy kurtkę, która najlepiej mi pasowała pod względem rozmiaru, koloru i poniekąd też jakości…tylko że cena mogła być ciut wysokawa (nadal jednak nie 4-5 stów lub wyżej, a i takie kwiatki widziałam…), acz tą właśnie kurtkę kupiłyśmy…żeby było śmieszniej podobną kurtkę widziałam wcześniej na jednym ze straganów na znanym w Białymstoku bazarze za ok.50-100 zł więcej niż ta z tego konkretnego sklepu w galerii…
Opisana historia nie ma na celu generalizować ani wyolbrzymiać zalet lub wad jednych czy innych miejsc, gdyż jednemu bardziej pasują mniejsze sklepy z odzieżą, innemu bazary, a trzeciemu z kolei galerie…co kto lubi, ja tylko opisałam swoje przejścia z kupnem odzieży 🙂
OK, ale dajmy na to spodnie. Lee, wranglery od 300zł, Big Stary od 150zl. Na bazarach tureckie od 70Zł
Też prawda 🙂 choć w sklepie “sieciowym” (żaden ze wspomnianych, ale jeden z takich gdzie mogą coś dla siebie kupić i rodzice, i dzieci…) zdarzyło mi się kupić spodnie właśnie za jakieś 50 do 70 zł, najdrożej za 120 zł (i to nie BigStar czy inne takie) 🙂 zwykłe, bez żadnych nadruków, rozdarć, przetarć itp., nie wyprodukowane w Chinach czy gdzieś w innym tego typu miejscu…
tureckie to pół biedy jakościowo, z chińskimi może już być gorzej jeśli chodzi o jakość…miałam jakieś jedne takie chińskie z bazarku i wolę o nich nie wspominać :/
zaznaczyłam, że nie chcę generalizować… bo można mieć dobre spodnie i te tureckie (że pociągnę ten przykład), i takie z jakiegoś “sieciowego-galeriowego” sklepu (fakt, Lee/Wrangler itp. też są obecne czasem w galeriach, ale nie o taki mi chodziło!) 🙂
dlaczego kupuję w stonce? bo mam najbliżej, po pracy w której cały czas jestem na nogach, szczerze nie mam siły iść nigdzie dalej na zakupy :\