"
Moje świadectwo powstało w bólach i strachu przed nadmiernym ekshibicjonizmem.. Zresztą trudno przelać emocje na „papier”.. No nic, jakoś to będzie.
Urodziłam się w katolickiej rodzinie, bałwochwalstwo też w domu było w pewnym stopniu (mieliśmy trochę obrazów i teologicznych książek katolickich), ale była i Biblia, którą czytałam od najmłodszych lat.
Większość dzieciństwa mieszkałam z tatą i babcią, wychowywałam się trochę sama, bo tato dużo pracował. Chodziłam do Krk co niedzielę.
Mama w tym czasie była chyba ateistką albo obojętna, po śmierci JP2 nagle została zagorzałą katoliczką, ale to inny temat.
Mój tata zmarł gdy miałam 15 lat, jego rodzina kazała mi się wyprowadzić z domu, a z mamą nie chciałam mieszkać, więc zamieszkałam z dala od rodziny, w internacie szkoły artystycznej. Wolność totalna. Miałam wtedy w sobie dużo gniewu na Boga, że mi odebrał tatę. Choć zawsze się Go bałam i nigdy nie zwątpiłam w Jego istnienie, ale wtedy zupełnie inaczej to wszystko postrzegałam.
Miałam talent do języków i artystyczny, ale zmarnowałam to wszystko pokazując, że mam gdzieś naukę i warsztat.
Szybko znaleźli mnie sataniści widząc bunt. Najpierw pojawił się starszy „przyjaciel”, który mi tłumaczył, że tak musiało być abym teraz odkryła moc i zaprezentował mi na czym to polega. Miałam mieć dobre moce, uczyłam się walczyć, znałam różne zaklęcia, które działały, podróże astralne, aura, przyzywanie „dobrych” pomocników.
Wtedy pojawia się jego drugi uczeń, który, kiedy „dobry” nie widzi, próbuje mnie przekonać, że on ma jeszcze lepsze rzeczy tylko mamy nie mówić nikomu. Oczywiście nabieram się na ten teatrzyk i zaczynam przygodę z zawoalowanym satanizmem.
To ma na celu zwieść niezauważalnie, gdyby ktoś przyszedł do Ciebie i powiedział Ci: „za rok będziesz piła ludzką krew i rozważała pogryzienie przypadkowego człowieka na ulicy nie dbając o to czy przeżyje albo czy nie ma jakiejś choroby” to byś go wyśmiał i odprawił z kwitkiem.
Potem miała miejsca seria nadprzyrodzonych wydarzeń, moja inicjacja, dostałam różne szatańskie moce (łacina, dar lekkiego języka). Wypisałam się z religii w szkole, ksiądz katolicki zaczął mnie podejrzewać o satanizm, wyglądałam jak żywy trup, mogłam tydzień nic nie jeść prócz jabłek albo krówek. Śmiałam mu się w twarz, bo tylko on jeden chyba wierzył w gronie pedagogicznym, że demony istnieją. Ludzie myśleli, że jestem zdolną, ale zbuntowaną nastolatką, a ja już wtedy kompletnie wsiąkłam w temat. Krzywdziłam innych, zwerbowałam nowe osoby, pouzależniałam od siebie słabszych psychicznie. Seks, wampiryzm, mrok, narkotyki.
Ale potem spotkałam kogoś w kim się zakochałam. A mężczyzna ten był twardo stąpającym po ziemi niedowiarkiem. Podsumował moje życie tak: „przestań sobie wmawiać te chore głupoty” i „skończ z tym”. Musiałam więc przynajmniej z części zrezygnować aby z nim być, co nie było łatwe, bo nieświadomie i na nim próbowałam stosować różne manipulacje, które były już praktycznie częścią mnie. Ale zawsze zły próbuje manewrować tak aby nie stracić dobrego pracownika, więc dostałam inne dary. Jakoś odstawiłam krew, a za to byłam dobra w astrologii, nagle odkryłam, że umiem czytać z ludzi jak z otwartej księgi, oceniać charakter w parę minut. Nadal mogłam manipulować nieświadomymi niczego ludźmi, starałam się tego nie robić w domu na moim partnerze, ale już gorzej wychodziło poza nim.
Wtedy myślałam, że jestem dobra, bo przecież nikogo nie zabiłam ani nie okradłam.. Modliłam się czasem do Boga, ale widziałam Go raczej jak wszechmoc, energię, takie new-age’owskie bzdury. Nie wierzyłam wtedy, że ST opisuje realne zdarzenia, a raczej jest mistyczną księgą opisującą symbole, wierzyłam „nauce”. Wolałam czytać inne książki, czytałam ogromne ilości literatury okultystycznej.
To trwało kilka lat aż zaczęłam się bać. Nie miałam już jak wciągać kolejnych osób w satanizm, bo żyłam wiele lat w związku, tylko praca-dom, więc stałam się mało użyteczna jako działacz. Wpadałam czasem w stany jak wcześniej kiedy pragnęłam tamtego życia i robiłam wtedy różne głupoty, ale to były już rzadsze epizody. Dostałam nerwicy, wydawało mi się, że czuję czyjąś obecność. Demony, które kiedyś przychodziły aby sprawić mi przyjemność albo dać coś fajnego teraz mnie straszyły. Moje sny były realniejsze niż rzeczywistość i koszmarne. Np. śniłam czyjąś śmierć i ten ktoś w krótkim czasie umierał. Co chwilę miałam krew w ustach, a śniło mi się wtedy, że ktoś np. dźga mnie nożem.
Odcinałam się powoli od całego okultyzmu, nie chciałam już tych darów.
Stojąc w katolickim przybytku przy okazji pewnego pogrzebu bliskiej mi osoby doznałam olśnienia. Pragnęłam znowu mieć relację z Bogiem. Stwierdziłam jednak, że jestem opętana, bo boję się tych figur. Brzydzą mnie. Więc myślałam, że potrzeba mi egzorcysty. Jednak zbyt wiele mi nie pasowało. Figury i obrazy kojarzyły mi się z okultyzmem, picie krwi podczas eucharystii też. Spowiedź obcemu facetowi jakaś chora..
Tak trafiłam przez google na gotquestions 🙂 Zaczęłam czytać i otwierać coraz szerzej oczy ze zdziwienia. Potem płakać. W ogóle nie wiedziałam wcześniej jak potworne rzeczy robiłam! Nagle zaczęłam się przekonywać o swoim grzechu. Pan Jezus mnie uwolnił. Ciągle mi migało na dole pytanie „czy dziś zaufałaś Jezusowi Chrystusowi” i kliknęłam, że zaufałam. Poczułam, że prawdziwie zaufałam, że rozumiem Jego ofiarę. Płakałam ile dołożyłam Mu bólu na krzyżu. Natychmist zostałam uwolniona od strachu przed siłami ciemności i demonami. Po kilku miesiącach poczułam potrzebę żeby się ochrzcić, ale zwlekałam z tym jeszcze jakiś czas, a to za zimno, a to coś innego 😉 Po chrzcie z kolei zaczęłam szukać zboru aby mieć społeczność z innymi chrześcijanami.
Czasem w głowie słyszę wersety, wiem co mam komuś odpowiedzieć, czasem czytam piąty raz to samo i za każdym razem odkrywam coś nowego. Wiele jest też miejsc, które czytam i czytam i nie mogę pojąć, złoszczę się, że nie mam poznania zamiast spokornieć. Najbardziej mnie wzrusza Ewangelia Jana, czuję się jakby DŚ przemawiał nią prosto w moje serce, nawet nie umiem tego opisać. Jest w tym taka miłość i boskość Jezusa Chrystusa aż chce mi się płakać, że można tego nie widzieć, chciałabym całemu światu pokazać tę Ewangelię.
Cały czas w moim sercu jest taki głos, który chwali Pana, nie mówię językami ani nie umiem uzdrawiać, ale modlę się często jakby wewnątrz. Bywa, że grzeszę mimo że zanim to zrobię już słyszę dzwonek alarmowy. A ja jednak idę jak głupia za złym. Często to wychodzi z tchórzostwa, powinnam twardo pokazać jaki ważny jest dla mnie Pan Jezus a ja milczę w bezbożnym towarzystwie. Oby Dobry Pan i w tym mi dopomógł. Dał odwagę.
Błogosławieństwem od Pana było już spotkanie mojego męża, który przyczynił się do zerwania z częścią złych praktyk, teraz ja mam nadzieję być dla niego błogosławieństwem (póki co średnio mi wychodzi 🙁 ) aby uwierzył i zaufał Panu Jezusowi.
Chciałabym powiedzieć też, że nie jestem pewna tego, że osoby, które mnie niejako „wciągnęły” w satanizm były tego świadome, to nie jest do końca tak, że ktoś mówi „masz iść i zrobić z tego i tamtego satanistę”. To raczej automatycznie przychodzi, że wciąga się kolejne osoby w to zło. Wszystko można opisać jako ogromną pychę, główną cechę szatana. Na pewno na wysokim szczeblu to odbywa się już jawnie, jednak ja nie byłam w żadnej organizacji czy czymś podobnym. Dlatego nie oskarżam tym świadectwem nikogo, wybielać też nie chcę. Zmuszona do niczego nie byłam, sama wybrałam wtedy taką drogę, a potem w trwodze zawołałam do Boga i mnie wysłuchał za co wysławiam Go i dziękuję. Tobie Panie chwała i cześć i dziękczynienie, że zmiłowałeś się nad takim grzesznikiem jak ja będąć Świętym i Wszechmocnym Bogiem.”
__________________
Dziękuje w imię Jezusa Chrystusa za to świadectwo pokazujące jak odpowiedziałaś na zaproszenie Jezusa, który wyciągnął Cię z ciemności.
Chwała Naszemu Zbawcy! Pokój z Tobą czytelniczko bloga. 🙂
Nie wiem jak to skomentować bo w pierwszym odruchu Twoje świadectwo wzbudziło we mnie przerażenie i strach i to dosłownie. Bardzo trudno jest czytać jego początek. Jest mroczny a czerń, która zeń wyziera jest wręcz nie do opisania. Drugą część świadectwa oświeca zaś światło jest tu nadzieja, zaufanie wręcz czuć ciepło od niego bijące. Zatem Siostro obyś już zawsze podążała za światłością, którą jest dla nas Jezus Chrystus, obyś zawsze i w każdej sytuacji mu ufała i trzymała się go kurczowo On nigdy Cie nie zawiedzie! Życzę Ci wzrostu w duchu bożym i poznania jedynej prawdy, dzięki której możemy być zbawieni. Z BOGIEM!!
Miałam takie same odczucia
Także dziękuję za twoje świadectwo kochana siostrzyczko?
Szkoda,że nie chcesz się ujawnić,ale pewnie masz swoje powody.Nie przejmuj się tym co ludzie mówią,a także tym,że życzą ci życzyć źle.
Pozdrawiam Cię i Bożych błogosławieństw dla ciebie i całej twojej rodzinki❤
Kochana czytelniczko 🙂
Wielkie dzięki za Twoje świadectwo. Niech PAN Cię prowadzi i strzeże 🙂 Jestem pewna, że nikt już Ciebie nie wyrwie z JEGO ręki – ON trzyma Cię mocno w swoich ramionach. Pozdrawiam cieplutko 🙂
Chwała Panu za twoje świadectwo droga siostro w Chrystusie!
Mocne świadectwo. Chwała oraz dzięki niech będą Bogu przez naszego Pana i Zbawcę Jezusa Chrystusa za kolejną uratowaną i nawróconą duszyczkę! Kolejny dowód na to jak potężny, wspaniały i miłosierny jest nasz Pan :). Niech Ci Bóg błogosławi i oświetla drogę, abyś już zawsze chodziła w Jego światłości.
Oto przejście z ciemności do światła życia. Przejście z rodziny diabła do rodziny Bożej. Alleluja!
Narodzenie na nowo podczas aktualnego życia i przejście do życia wiecznego w Świętym Imieniu naszego jedynego Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Piękne świadectwo.
Piękne świadectwo! Trzymaj się i życzę ci wszystkiego naj! Alleluja! Z Bogiem! 🙂
droga ciemności do światła, gdy robimy w tył zwrot i biegniemy w stronę światła, Bóg podaje nam rękę i potrafi wyrwać nas z najciemniejszej doliny. Chwała Panu! Dziękuję za twoje świadectwo siostrzyczko i pozdrawiam w Jezusie Chrystusie 🙂
Niezłe świadectwo, zastanawiają mnie te dary które dawały demony, kiedyś czytałem że mogą to być możliwości czytania w myślach lub zwiększania inteligencji. Ciekawe tylko czemu Bóg dopuszcza takie rzeczy aby zła strona otrzymywała takie “moce”. Kolejna rzecz jaka mnie zastanawia czy faktycznie żaden satanista nie wie że ich przywódca przegrał ponad 2000 lat temu? Nie zdają sobie sprawy, że Bóg jest wszechmocny ? Fajnie jak by autorka odpisała …
Krzysztofie, sporo się nad tym zastanawiałam. Doszłam do wniosku, że tutaj kluczowe jest to, że nikt nie może przyjść do Pana Jezusa jeśli go nie pociągnie Ojciec oraz narodzenie na nowo z Ducha. Ile procent wierzących wie, że szatan już został osądzony? Wiele rzeczy objawia Duch Święty, czasem czytasz i nie rozumiesz. Jestem przekonana, że część satanistów nie ma zielonego pojęcia o tym, że są satanistami. Druga część, ta, która służy świadomie, prawdopodobnie też jest oszukana. Oni po prostu nie wierzą Biblii, nie wierzą, że szatan przegrał. Mają ducha antychrysta. A jeśli Mesjasz umarł i nie żyje to co im się może stać? Szatan oszukał każdego, nawet Crowleya, tak myślę osobiście. Nawet się czasem zastanawiam, czy w swej pysze on sam nie myśli, że jeszcze może zwyciężyć?
Co do darów, oczywiście nie mam wiedzy w tym temacie, jedynie swoje własne domysły, bo jest to przed nami zakryte. Możliwe, że człowiek ma możliwości i dary, z którymi został stworzony, a o których nie wie. Coś jak znamię niewidoczne np. rzeczony język. My tego możemy nie widzieć, lecz w świecie duchowym jest to widzialne. Jeśli osoba otwiera się na świat duchowy w złą stronę, otwiera się też na moce złego ducha i zyskuje wiedzę wcześniej przed nią ukrytą. Mam na myśli, że zły duch wie, w które miejsce uderzyć aby coś zyskać. Wie, że osobie z talentem humanistycznym trzeba dać język a nie np. wcisnąć teorię ewolucji, bo ta osoba tego nie będzie zgłębiała.
Może też wpływ na to ma wiele czynników np. kosmos, energia, o której tyle mówią wszyscy zwiedzeni New Age czy filozofią wschodu?
Powiem Ci ciekawą rzecz.
Byłam kiedyś u wróżki, prosiłam ją aby mi nie mówiła o śmierci, bo był to czas, że miałam nerwicę. Była to stara babcia i miała praktycznie 100% sprawdzalność, oczywiście bardzo wierząca katolicko, pełno “matek boskich” na ścianach, ksiądz do niej chodził “po kolędzie”.. Poszłam tam wierząc w to, więc wróżka mi powiedziała przyszłość i choć w tamtej chwili, słuchając, byłam pewna, że to się nie może sprawdzić, bo się wydawało kompletnie nierealne jednak miała rację i tak się stało. Ale..w pewnym momencie kazała przełożyć karty raz jeszcze (zwykłe karty jak do gry), potem jeszcze raz. Poczułam niepokój, że widzi śmierć. A ona mi na to, że właściwie to nie wie i coś zaczęła buczeć pod nosem. To było dziwne, bo wiedziałam, że ona tak nie robi, z kim nie rozmawiałam to widziała wszystko jak na dłoni. Po chyba trzeciej próbie stwierdziła, że nie wie i tyle. O coś tam jeszcze zapytałam i wyszłam. Wróżka przepowiedziała mi wszystko do momentu narodzenia na nowo. Uświadomiłam sobie to dopiero niedawno. Stanęła w momencie kiedy się nawróciłam ze swą przepowiednią i nie potrafiła zobaczyć co jest dalej. Jest to piękne i pokazuje jak wielki jest Bóg, który jest poza swoim stworzeniem i wpływa na wszystko, dba o wszystko i niczego nie pozostawia poza kontrolą. Chwała Bogu Najwyższemu.
super komentarz, a czemu super to dowiesz się z mojego następnego wpisu 😀