Patrick Mabilog
O obrazę w kościele, a także w naszych codziennych relacjach ze znajomymi z pracy, przyjaciółmi i rodziną jest łatwo, nawet jeżeli nie jest ona celem samym w sobie. Kiedy kogoś poprawiamy, ganimy lub nawet po prostu do niego mówimy, to może okazać się, że czynimy więcej szkody niż pożytku.
Podczas gdy czasami nie chodzi nam o wyrządzenie żadnej krzywdy, to jeśli przyjrzymy się głębi naszego serca, zobaczymy, że za większością naszych obraźliwych słów i działań stoją egoistyczne i bezbożne motywy – potrzeba bycia tym/tą, który/a ma słuszność, pyszałkowatość lub nawet poczucie wyższości.
Jest jednak jedna osoba, która w stopniu mistrzowskim opanowała sztukę bycia gorszącym z najlepszych przyczyn i jest to nikt inny, jak sam Jezus Chrystus. Gorszył on przy różnych okazjach, ale zawsze z właściwych powodów. Oto kilka tych, które motywowały gorszące, ale niezbędne działania Jezusa.
Jezus działał w miłości
Całym motywem życia Jezusa była miłość. Z jakiego innego powodu porzuciłby wszystko, by stać się śmiertelnym człowiekiem i uzdrawiać chorych, kazać o zbawieniu, nauczać życia chrześcijańskiego, a nawet umrzeć na krzyżu za nas?
List do Rzymian 5:8 (UBG) mówi nam: „Lecz Bóg okazuje nam swoją miłość przez to, że gdy jeszcze byliśmy grzesznikami, Chrystus za nas umarł”. Możemy mieć pewność, że wszystko, co Bóg dla nas uczynił – to, co dobre, złe i brzydkie – nastąpiło z powodu Jego niezłomnej miłości.
Intencją Jezusa było uczynienie wszystkiego lepszym
Księga Izajasza 53:5 (BG) mówi: „Lecz on zraniony jest dla występków naszych, starty jest dla nieprawości naszych; kaźń pokoju naszego jest w nim, a sinością jego jesteśmy uzdrowieni”.
Wszystko, co Jezus robi ma sprawić, że będziemy lepsi. Przynosi On ze sobą zarówno błogosławieństwo jak i reprymendę, ponieważ nas kocha i chce widzieć, jak w naszym życiu pojawiają się wolność, pokój, radość, produktywność i sprawiedliwość. Gdy działamy w miłości aż do momentu, w którym pojawia się obraza, to czy jest to prawdziwie miara naszych serc?
Jezus zajmował się sercem
Jezus często wypowiadał się przeciwko grzechom na poziomie serca, do których należało się odnieść, pomimo tego, iż było to gorszące. Powodem, dla którego nie ponosił On jednak za to konsekwencji było to, że ludzie byli w stanie dostrzec, iż nie mówił tych rzeczy, by być okrutnym lub umniejszać innym, czy też paradować jako fałszywy autorytet, niczym ówcześni przywódcy religijni.
Jezus wcielał swoje słowa w życie
W przeciwieństwie do nas wszystkich, Jezus wiódł życie doskonałe i bezgrzeszne, w rezultacie mogąc krytykować pychę innych w tak dosadny sposób, gdyż stanowił On wzór życia, jakie powinniśmy prowadzić.
W 2 Liście do Koryntian 5:21 (UBG) czytamy: „On bowiem tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą”.
Tłumaczył Jacko. Dziękuje w imię Jezusa.
Dzięki ❤ Jacek
Cudnie,że jesteś tutaj i swoją pracą poszerzasz królestwo Boga.
Stanowicie z Piotrem niezły tandem,niech Bóg was błogosławi kochani
Dziękuję Leno za tak miłe słowo 🙂 ! Bardzo, ale to naprawdę wielce się cieszę, że mogę tak służyć innym naśladowcom PANA.
A jeśli chodzi o dosadne słowa i nazywanie (w miłości) rzeczy po imieniu (co w czasach poprawnej politycznie nowomowy nie jest codziennością), to niech za wzór postępowania posłużą nam słowa ludzi zgorszonych wypowiedziami Jezusa z Ewangelii Jana 6:60:”Wielu tedy spośród uczniów jego, usłyszawszy to, mówiło: Twarda to mowa, któż jej słuchać może?”
Prośmy PANA o odwagę w mowie i by uwolnił nas od strachu przed reakcjami ludzi. Wiadomo, że większość będzie zgorszona, bo Słowo Boże to miecz. Nie bójmy się go używać i na nie się powołujmy. Niech tak się stanie w imieniu Jezusa Chrystusa.
Dziękuje!