Prawda w czasach ostatecznych. Chrześcijanie biblijni.

Chrześcijanie biblijni. Prawda dla NAŚLADOWCÓW JEZUSA CHRYSTUSA "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli"

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.

Chlebem powszednim jest Słowo Boże, ale popatrzcie czy nie brakuje Wam takich widoków, takich babć, takiego chleba jak poniżej?

Dzisiejszy chleb to chemia:

“Zdaniem rzemieślników-piekarzy duże masowe piekarnie, np. w marketach. – Tam chleb robi się z zamrożonego wyrobu i tylko odgrzewa w piecu. Albo z proszku. Wystarczy dodać trochę wody i chleb gotowy. Mieszanka gwarantuje sukces i zysk, nie ma żadnych strat jak w tradycyjnym wypieku – tłumaczy Krzysztof Jarczyk, właściciel piekarni w Orzeszu (woj. śląskie).”

http://www.fakt.pl/jemy-chleb-z-siersci-i-pior-co-dodaja-do-pieczywa,artykuly,221670,1.html

 

Czy ktoś wie jak się robi taki piec?

 

Mołdawia:

chelb

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zaktualizowane: 14 kwietnia 2016 - 11:27

38 komentarze

Dodaj komentarz
  1. Zaproszenie na slub koscielny b. bliskiej osoby, poszlibyście?

    1. Ja na kumpla nie ide…. :/ ale do Ciebie na pewno zaraz ktos napisze.

    2. Ja właśnie mam zaproszenie na ślub/wesele pod koniec kwietnia siostra moje kobiety wychodzi za mąż. 5 razy już się kłóciłem że nie chce tam iść. Źle to widze i coś czuję że szybko wyjdę z tej imprezy – długo nie zniosę tego widoku, tego przepychu. Dwie godzinki i daję nogę 😀

    3. Na wesele można pójsć i to chyba nic złego. Sam Jezus chodził po weselach i ucztował. Do kościoła się tylko nie pchaj bo jakieś demonisko Ci się przypałęta.

      1. Ja bym ani do przybytku katolickiego nie poszedł (bo ich nienawidzę, wyburzałbym je za to), ani tym bardziej na przaśne weselicho, gdzie z głośników huczy prymitywne diskopolo, okolicę spowija chmura cuchnącego dymu papierosowego, a w gardła leją się hektolitry podłej wódy. Co prawda nigdy na weselu nie byłem, ale myślę, że powyższy opis wcale nie jest stereotypowy. No i jako osoba zdecydowanie już teraz niepijąca mocnych trunków i niezainteresowana pijackim bełkotem i dowcipami i tak byłbym tam persona non grata. Szkoda czasu i nerwów.

  2. Od kilku lat sama wypiekam chleb w domu, na żytnim zakwasie, z mąki pełnoziarnistej. Pychota! Niestety w tym tygodniu jestem zmuszona kupować w sklepie: odczuwam to dobitnie w swoim żołądku. 🙁

      1. Już Wam podaję.:)

        Nie przerażajcie się, bo ja jestem ANTYTALENCIEM w pieczeniu, a zawsze mi wychodzi. Zawsze.

        Najpierw musicie zrobić zakwas. Jeżeli nie macie sklerozy jak ja – wystarczy jednorazowa akcja na kilka lat. Potem wyjaśnię dlaczego.
        On jest zamiast drożdży. Można oczywiście poprosić kogoś, np. pójść do prawdziwej piekarni. Jak traficie na dobrego człowieka – to zdobędziecie.:)

        Ale zrobienie samemu jest bardzo proste, potrzebujemy tylko 5 dni uwagi. Można wspomóc się rodziną. I trzeba podjąć decyzję już teraz, póki mamy sezon GRZEWCZY. Lub poczekać do cieplejszych dni.

        Kupujemy mąkę żytnią razową typ 2000. Jak macie możliwość kupna na wagę, to nawet tylko 1/2 kg.

        Nasza działalność musi się odbywać w odstępach ok. 12-godzinnych.

        Potrzebujemy naczynia szklanego lub ceramicznego. Ja wykorzystałam zwykły słoik litrowy, ale taki szerszy. A pierwszy raz robiłam nieświadomie w plastikowym wiaderku po ogórkach i też wyszedł.:)

        1 dzień:

        – np. godz. 21.00 – mieszamy w naczyniu ze sobą (najlepiej drewnianą łyżką, szpatułką) 100 g mąki + 100 ml letniej wody (37-40 stopni). Odstawiamy w CIEPŁE miejsce, najlepiej przy kaloryferze (ja wieszam słoik na kaloryferze). Przykrywamy słoik ściereczką. Witamy się z naszym dziełem jeszcze cieplej – może być kołysanka na dobranoc.

        2 dzień:

        – np. godz. 9.00 rano (czyli po 12 godzinach od poprzedniej akcji) – drewnianym mieszadełkiem mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce
        – np. o godz. 21.00 – “dokarmiamy” zakwas, tzn. dodajemy do niego 50 g mąki + 50 ml letniej wody. Dalej sobie stoi w ciepełku, a my do niego czule przemawiamy na dobranoc

        3 dzień:

        – o godz. 21.00 (po przerwie dobowej) – dokarmiamy, tzn. dodajemy 50 g mąki + 50 ml letniej wody i mieszamy, odstawiamy w ciepełko, przykrywamy

        4 dzień:
        – rano mieszamy
        – wieczorem – dokarmiamy, jw.

        5 dzień:
        – rano mieszamy
        – już ok. 15.00 można robić chleb.

        W ostatnich dniach zakwas zacznie fermentować, zwiększać objętość, pojawią się pęcherzyki. Będzie żyć. Im dziwniej wygląda – tym lepiej. Jak pęcherzyki będą wg Was zbyt niewyraźne i niemrawe – nie przejmujcie się. Mi zawsze wychodzi.

        Jeżeli ktoś jeszcze nie wymiękł i będzie zainteresowany, co dalej, to dajcie znać, dokładnie napiszę. 🙂

        Ale musicie wiedzieć, że później robienie chleba jest bardzo proste. U mnie potrafi to zrobić w domu każdy. Trzeba tylko zarezerwować sobie czas, np. wieczorem w piątek mieszamy składniki, a rano w sobotę, po 12 godzinach rośnięcia – pieczemy ok. 1 godz.
        Nie potrzebujemy żadnych maszyn, nic takiego. Ten przepis operuje tylko dwiema blaszkami keksówkami, piecykiem elektrycznym i drewnianą łyżką, nie trzeba nic lepić. 1 kg maki, jakieś otręby, płatki owsiane, słonecznik, siemię lniane – co chcecie. I woda. Żadnych drożdży. Same mieszanie składników i przygotowanie ciasta z włożeniem do blaszek trwa 30 minut (łącznie z posprzątaniem kuchni).

        Ten sam zakwas wykorzystujemy w nieskończoność. Nie musimy go robić ponownie. Ja robiłam go kilka razy tylko dlatego, ze zapominałam odłożyć trochę na następny chleb. Im zakwas starszy, tym lepszy. Miałam nawet kilkuletni.

        1. Aha może bym się w tym połapał 🙂 dlaczego nie mam żony :-/ kobieta by sobie z tym poradziła 🙂

        2. Dziękuje Aniu 🙂
          Właśnie sobie zapisuje…
          🙂

        3. Ja jestem zainteresowana co dalej 🙂
          Proszę o ciąg dalszy…

          1. Jak już mamy wyrośnięty zakwas (zakwasem nazywamy fermentujące ciasto), to w piątym dniu zaczynamy wieczorkiem robić chleb. Ja ostatnio to nawet trzymałam zakwas na kaloryferze przez 6 dni. I było dobrze.

            W garnku mieszamy:
            – 1 kg mąki
            – plus po 1 szklance np. płatków owsianych (lub żytnich), siemienia lnianego, otrębów, pestek słonecznika (dyni). Co tam sobie lubimy.
            – 2 płaskie łyżki soli (nie można więcej, bo będzie niesmacznie)
            – 3 płaskie łyżki cukru

            Teraz kwestia tego 1 kg mąki: proponuję na samym początku mieszać pół/pół zwykłą pszenną i jakąś zdrowszą, np. żytnią. Lub 1/2 kg pszennej pełnoziarnistej i 1/2 żytniej pełnoziarnistej. Dlaczego? Bo świeżuteńki zakwas jest bardzo słaby i pierwsze chleby zawsze rosną wolno i nieznacznie, są niskie. Jeżeli damy samą mąkę żytnią, która jest ciężka, to zakwas sobie nie poradzi tak dobrze, jakbyśmy chcieli. Dopiero po kilku pieczeniach zakwas nabiera większej mocy. Poza tym nie każdy dobrze trawi mąkę żytnią. Dodanie pszennej powoduje, że chleb będzie nieco “lżejszy”. I z pewnością lepiej wyrośnie. Potem można sobie eksperymentować, jak nabierzemy wprawy. Możecie mieszać różne mąki i w różnych proporcjach. Zawsze wyjdzie.

            Bierzemy teraz nasz zakwas i przekładamy do jakiegoś garnka/miski. Dodajemy 5 szklanek wody. Na początek można samą gazowaną, aby pomóc chlebowi rosnąć (za jakiś czas, po kilku tygodniach pieczenia można zrobić pół/pół wodę gazowaną i ostudzoną przegotowana, lub mineralną). Ja stale używam tylko gazowanej – wiem, że wówczas zawsze wyrośnie.

            Mieszamy w wodzie i rozpuszczamy nasz zakwas.

            Dolewamy do składników sypkich i mieszamy drewnianą łyżką. Trudno opisać konsystencję, ale nie może być taka, aby lało się z łyżki, ani tak gęsta, że nie da się mieszać. Jak trzeba, to dolewamy dodatkową wodę (ja zawsze jeszcze dolewam). Jeżeli ciasto jest zbyt gęste, to chleb będzie twardszy.

            I teraz baardzo WAŻNE: nakładamy do szklanki to porządnie wymieszane ciasto, gdzieś w 2/3 jej objętości. Niech sobie troszkę postoi w temperaturze pokojowej, nawet kilka godzin. A potem wstawiamy do lodówki i niczym nie przykrywamy. To będzie nasz ZAKWAS na następne pieczenie. Po 3-7 dniach, najlepiej po tygodniu jest on już gotowy na kolejny chleb. Potem, na końcu powiem, jak go wykorzystywać dalej.

            Wracamy do naszego wymieszanego w garnku chleba. To jest ilość na dwie nieduże keksówki 12 x 25 cm. Smarujemy je, nakładamy ciasto (urośnie, więc nie może być nałożone po brzegi), wygładzamy mokrą łyżką powierzchnię i nacinamy w kilku miejscach, aby szybciej rosło. I odstawiamy na ok. 12 godzin, bez przykrywania, w temp. pokojowej.
            Po tym czasie, u mnie to rano, po ok. 12 godzinach, nacinam raz jeszcze powierzchnię w jodełkę, aby ciasto nie pękało w czasie pieczenia i smaruję tym, czym mam: białkiem jaja, lub oliwą.
            Wstawiam do gorącego piekarnika na ok. 1 godz. Ale tutaj zawsze mam problem z pękaniem skórki. To jest fajne, ale nie w przypadku kanapek do pracy.

            Aby skórka była miękka, przed włożeniem chleba wstawiam na dno gorącego piekarnika metalowe naczynie z wrzątkiem i w ten sposób nawilżam powietrze. I faktycznie skorka jest miękka.

            A teraz temperatura: ja przez lata piekłam w 180 stopniach, ale to dłużej trwa. I wyjmowałam, kiedy już był rumiany, często grubo po 1 godzinie, nawet 1,5. Skórka pękała, lub nie, nie wiem, dlaczego.

            Teraz, aby ta nieszczęsna skórka nie pękała, to zaczynam piec w ok. 235 stopni, po 10 minutach zmniejszam o 10-15 stopni, potem znowu o 10-15 stopni i tak schodzę pomału do 180 stopni. Trochę z tym zabawy. Ale zaczynając od bardzo wysokiej temperatury hamuje się proces nagłego rośnięcia chleba i tym samym pękania od środka.
            Może ktoś ma patent na taką skórkę?
            Ten powyższy pomysł jest z internetu i nie zawsze wychodzi.

            I jeszcze jedno: chleb z mąką żytnią ZAWSZE będzie trochę wilgotny, więc nie można wierzyć w test z zapałką. Po wystygnięciu – wilgoć uchodzi i jest ok., ale nigdy nie jest bardzo suchy.
            Jeżeli ktoś Wam wmawia, że dany bochenek chleba jest tylko na zakwasie (bez drożdży) i wyłącznie z maki żytniej, a on jest puszysty – to kłamie. Musi tam być mąka pszenna, lub drożdże, aby był puszysty.

            Po upieczeniu wyjmujemy z blach i układamy do góry dnem, aby odparował od dołu.
            I powstrzymujemy się przed jedzeniem gorącego, ale to trudne, bo sam zapach w domu jest obłędny.:)

            A kolejne pieczenia?
            – wyjmujemy z lodówki szklankę z zakwasem, która może tam stać nieruszana do ok. 3 tygodni; na wierzchu jest twarda skorupa, ale to nic,
            – zostawiamy w temperaturze pokojowej na kilka godzin, np. 6, aby zaczął pracować (bo w zimnej lodówce on zamiera),
            – mieszamy sypkie składniki chleba,
            -zakwas rozpuszczamy w garnku z 5 szklankami wody (mp. gazowanej), pomagamy paluchami, bo skorupa się ciężko rozpuszcza,
            – dodajemy rozpuszczony zakwas do składników, mieszamy itd.

            I NAJTRUDNIEJSZY 🙂 ETAP ROBIENIA CHLEBA: pamiętamy, aby nabrać wymieszane ciasto do szklanki i wstawić do lodówki na następny raz. Jak zapomnimy, musimy znowu bawić się nad zrobieniem nowego zakwasu.

            Im więcej używany był ten nasz zakwas, tym jest lepszy, zdrowszy, mocniejszy. Są rodziny, gdzie przechowuje się zakwas 50-letni. 🙂 Gdzieś zachowano też 500-letni, stale używany. 🙂

            Smacznego 🙂

            1. Uff!
              Wszystko zapisałam!
              Dziękuję jeszcze raz Aniu. Napracowałaś się z tym pisaniem.
              🙂 🙂 🙂

    1. Anna podasz przepis tej pychoty 🙂

    2. Dla mnie taki chleb jest za ciężki, kiedyś też piekłam, ale nikt nie chciał potem jeść.

      1. NNrozumiem
        Za ciężki w sensie że pieczenie skomplikowane czy że ten chleb jest ciężki do spożywania trawienia 😉

        1. Siedzi na żołądku, wiesz, wzdęcia, te sprawy 😉

  3. Zawsze rozczulał mnie widok małych babć 🙂 Zastanawiałam się jakiś czas temu, dlaczego modlono się o chleb powszedni, dlaczego jedzono go na zdrowie skoro wiem, że chleb jest niezdrowy. Kiedyś chleb był zdrowy, bo wypiekany był po Bożemu, z mąki z całego ziarna. A dzisiaj z chciwości to jest tylko wyrób chlebopodobny. Jak sam człowiek nie upiecze, to niestety nic z tego 🙂

  4. Ludzie kędy wiedzieli, iż życie to nie tylko miód, ale przede wszystkim ciężki trud. Dzisiaj nie chcą nawet o tym słyszeć, tak ich schrzanił babilon.

  5. Ten dzisiejszy chleb to jest podróbka chleba, jak wszystko :-/ Sama chemia wszędzie!
    Ale Słowo Boże może nasycić w dzisiejszych czasach 🙂

  6. A moja żona Gosia upiekła pyszne kajzerki i piecze chleb buziaczki kochanie ?

    1. A moja żona właśnie piecze rogaliki z marmoladą.Kto chce spróbować to zapraszam w sobotę do Sulejowa 🙂

      1. Rogaliki z marmoladą dobre są?
        Chyba z desperacji upieke sobie ciasto 🙂

        1. Nie dobre są matix,nawet nie próbuj.

          1. Nie zamierzam próbować takich rogalików 🙂

  7. NNrozumiem 🙂
    Myślę, że to musisz kochana rozsądzić w swoim sercu. Trudna sprawa jeśli jest to b.bliska osoba.
    Wiem jak jest, bo ostatnio miałam w rodzinie pogrzeb. Byłam, nie brałam udziału w obrzędach i modlitwach (ich modlitwach). Modliłam się natomiast za tych, którzy płaczą do naszego Ojca w niebie, prosząc Go o pocieszenie, o ukazanie im prawdy, o oczyszczenie ich serc i umysłów, o wyprowadzenie ich z tego pogańskiego “kościoła”.
    Moje ciało było z nimi, moje serce i umysł z Panem.

  8. Pospolity, szary człowiek w codziennej kolejce życia się mozoli.

  9. Dziękuję za odpowiedzi. Ja się skłaniam ku pójściu przed kościół i postaniu po prostu do czasu zakończenia tej części. Z pogrzebem to wiadomo, chce się pożegnać zmarłego, a że od początku do końca jest to ceremonia kościelna to nie ma jak ominąć.

    1. Ostatnio byłam w kk na pogrzebie i nie żałuję. Nikt Ci nie każe uczestniczyć w tzw. mszy św. możesz być tam widzem. Po za tym tam też przychodzą chrześcijanie – niektórzy ze szczerą wiarą w sercu i jeśli z nimi odmówisz Modlitwę Pańską i wysłuchasz Pisma, to tez jest jakieś doświadczenie – przypomnienie sobie tego. Co do ślubu – to samo, jeśli nie uczestniczysz, a jesteś widzem i gościem. W lipcu też się wybieram na ślub i z szacunku dla tych ludzi zobaczę jak mówią sobie TAK. Myślę , że pójście na samo wesele bez pójscia na ślub byłoby po prostu nie grzeczne.

      1. Dzięki Nowaja. Przyznam, że myślałam o tym również, że byłoby to niegrzeczne. Z drugiej strony, czy któregoś z nas rozumie świat? Odmówienie przyjścia na tzw. kolację wigilijną też jest odbierane jako niegrzeczne. Mnie przerażają te rzeźby i obrazy w kościołach, mam wrażenie jakby się patrzyły na mnie.. Jest jeszcze czas, może mi się uda ochrzcić przed tym weselem i będę się czuła pewniej.

  10. zrobił bym sobie taki chleb, ale mi się nie chce no ;p
    Nie mam kiedy rano dokarmiać 😀
    Smacznie to wygląda na pewno, podobno chleb taki jest dużo dużo dłużej świeży niż chleb na drożdzach i na pewno zdrowszy jest 🙂

    1. Wiesz, mój żytni nie pleśniał tylko robił się jak kamień twardy.

  11. Najprostszy chleb, który zawsze się uda:
    1) trzeba dostać od kogoś zakwas (5 łyżek wystarczy)
    2) Mieszamy razem w misce zakwas i ok. 30 dag mąki żytniej razowej typ 2000 oraz 30 dag maki typ 720) oraz ok. 0,5 litra ciepłaj wody i łyżka soli.
    – ciasto ma być gęste i klejące
    3) wkładamy do blaszki tzw. keksówki (podłużna i wąska)
    4)przykrywamy zeby nie wyschło – ma rosnąć co najmniej 4 h.
    5) pieczemy 10 min. na 220 C i jeszcze co najmniej godzinkę na 200 C na najniższym poziomie.

    Można dodać pestki według upodobania: słonecznik, dynia, siemie, otręby
    Zamiast mąki 720 można dać pszenną 550.

    Nie może się nie udać, smacznego.

    1. Zapomniałam: oczywiście z gotowego surowego ciasta trzeba odłożyć porcję na kolejny chlebek (przechowujemy w lodówce).

  12. Tak nie ma nic lepszego niż pieczony własnoręcznie chleb. Jeśli chodzi o taki piec to musiałbyś pogadać z ludzmi, którzy robia jakieś takie grille większe zewnętrzne itp. Mój ojciec pewnie b taki piec bez problemu postawił moja babcia piekła takie chleby. Co do zakwasu jeśli go sobie już przygotujecie i będziecie dbać o niego to on wam się odwdzięczy po stokroć. Mój ma już ponad 6 lat więc mocna bestia 🙂 Traktuję go jak dziecko. Niestety od jakiegoś już czasu nie piekę nie mam jakoś weny, a wszystko straciło sens i smak kupuje zatem gotowy jakiś chleb z trotów coby tylko zapchać żołądek.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Detektyw Prawdy, Dobra Nowina i Apokalipsa © 2015 Frontier Theme
Polish
Polish
Polish
English
Exit mobile version