Prawda w czasach ostatecznych. Chrześcijanie biblijni.

Chrześcijanie biblijni. Prawda dla NAŚLADOWCÓW JEZUSA CHRYSTUSA "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli"

Diabeł tkwi w szczegółach

https://www.youtube.com/watch?v=-N5xvQDgQuk

Zaktualizowane: 2 czerwca 2015 - 16:11

19 komentarze

Dodaj komentarz
    1. dodam jeszcze komemtarz pod relacją z tego spotkania:

      “2 listopada 2014 w Północnej Kalifornii odbyło się spotkanie z ekspertami w sprawie zagrożeń dla środowiska i ludzi płynących z trwających na całym świecie programów modyfikacji pogody. Kalifornijskie media całkowicie zignorowały to wydarzenie. W spotkaniu wzięło udział ponad 500 osób (w tym wielu urzędników) nie tylko z Kalifornii, ludzie przyjechali nawet z Alaski. Dlaczego media z mainstreamu całkowicie zignorowały tak duże spotkanie, na którym przedstawiono niezbite dowody naukowe na istnienie geoinżynierii? Ponieważ ich celem jest blokowanie niewygodnych informacji, tych, o których społeczeństwo nie ma się dowiedzieć. A zatem, na dzień dzisiejszy, tylko my możemy podnieść alarm w związku ze śmiercionośnymi planami geoinżynierii.”

      1. Polecam też “geoinżynieria.cicha wojna”

  1. Być może znalazłem powód, dla którego “wykastrowano” Św. Pawła z Biblii, proszę:

    1 List do Tytusa.

    10 Jest bowiem wielu krnąbrnych, gadatliwych i zwodzicieli, zwłaszcza wśród obrzezanych: 11 trzeba im zamknąć usta, gdyż całe domy skłócają, nauczając, czego nie należy, dla nędznego zysku. 12 Powiedział jeden z nich, ich własny wieszcz: “Kreteńczycy zawsze kłamcy, złe bestie, brzuchy leniwe”.
    13 Świadectwo to jest zgodne z prawdą. Dlatego też karć ich surowo, aby wytrwali w zdrowej wierze, 14 NIE ZWAŻAJĄC NA ŻYDOWSKIE BAŚNIE czy nakazy ludzi odwracających się od prawdy. 15 Dla czystych wszystko jest czyste, dla skalanych zaś i niewiernych nie ma nic czystego, lecz duch ich i sumienie są zbrukane. 16 Twierdzą, że znają Boga, uczynkami zaś temu przeczą, będąc ludźmi obrzydliwymi, zbuntowanymi i niezdolnymi do żadnego dobrego czynu.

    “Nie zważając na żydowskie baśnie” – właśnie dlatego masoneria żydowska, chce uciszyć Św. Pawła, bo on wiedział kto bajki pisze. W powojennej Polsce się kreowali na najlepszych Polaków i nadal się kreują, a co mają w swoich sercach, jakie są ich czyny? Każdy wie.

  2. moim zdaniem wrzesień 2015 to ściema ,kilka dat było podanych i nic z tego nie wynikło.Cel jest jeden osłabić nasza czujność,poprzez takie akcje.Koniec bliski ale to nie w tym 20 leciu.

    1. problem w tym, że o wrześniu 2015 wie w Polsce może z1% ludzi

    2. Niestety, ale takie komentarze jak twój usypiają czujność. Takie sugestie o tym, że “koniec jest bliski, ale nie w tym 20 leciu”, które nijak mają się do rzeczywistości w której żyjemy i są szkodliwe dla niektórych chrześcijan, którzy jedną nogą są po dobrej stronie, lecz drugą po złej – poprzez takie komentarze tacy ludzie mogą zacząć żyć tym światem bo sobie myślą “aaa to dopiero za ileś lat”, stając się głupią panną…

      1. Nie taka była moja intencja, dziękuje za szczery komentarz.

    3. Gotowi mamy być zawsze, tak jakby dziś miał być nasz ostatni dzień. Tu nie chodzi o samo strzelanie w daty, ale o znaki, które warto mieć na uwadze. Wielu ludzi dzisiaj jest ignorantami, warto chociaż zwrócić im uwagę na pewne rzeczy, bo pasują do:

      “A On, odpowiadając, rzekł im: Gdy nastanie wieczór, mówicie: Będzie pogoda, bo się niebo czerwieni; A rano: Dziś będzie niepogoda, bo się niebo czerwieni i jest zachmurzone. Oblicze nieba umiecie rozpoznawać, a znamion czasów nie potraficie?”
      – Mateusza 16:2-3

      1. ale Dawidzie tak jak gadaliśmy na skypie po tym jak zapodałem Ci link, 23.09 może być akcją fałszywej flagi.
        Poczekamy zobaczymy.

  3. pierwsi chrześcijanie wierzyli ze Pan Jezus przyjdzie za ich życia bo tak właśnie mają żyć chrześcijanie, mają być codziennie gotowi. Przecież patrząc z perspektywy człowieka to moment śmierci równa się z momentem przyjścia Jezusa, człowiek nie będzie pamiętać czasu spędzonego w grobie, dla niego to będzie jak w mgnieniu oka, umrze i zobaczy Jezusa albo sąd ostateczny. Tak będzie z każdym, umrze i bach wszystko co robił zostanie wyłożone jak na tacy, nie ma żadnego czyśćca żeby odpokutować, jest tylko to jedno życie przez które trzeba się doskonalić.

    Więc nie ma najmniejszego znaczenia czy ktoś żyje teraz, w przeszłości czy w przyszłości, czy WU zacznie się jutro czy we wrześniu czy za 100 lat, wszystkich czeka ten sam los. Dla każdego człowieka ponowne przyjście Pana Jezusa nastąpi w ciągu max 120 jego życia bo tyle maksymalnie możne żyć człowiek, a ze umrzeć można w każdej chwili, to w każdej chwili trzeba być gotowym, czego życzę wszystkim i sobie bo co z tego, że wiem jak trzeba żyć, jak tego nie robię.

    Zgadzam się ze takie filmiki usypiają, bo człowiek może się do wszystkiego przyzwyczaić i staje się mniej wrażliwy.

    Co innego studiowanie Pisma a co innego kompilacja filmów katastroficznych, która oprócz emocji niesie mało poznania. To że katastrofy będą to od 2 tyś. lat wiemy, a kiedy dokładnie i jakie dokładnie będą tego nie wiemy, ci od filmików też nie. Pan Bóg zaskoczy wszystkich bo jego myśli i zamiary są nie do ogarnięcia dla ludzi, będzie inaczej niż wszyscy się domyślają a itak będzie to zgodne z proroctwami, tak było z wyjściem z Egiptu, tak było z przyjściem Zbawiciela na świat i tak będzie z WU.

    1. celowo wypuszcza się każdego roku różne filmy, cy wieści że to czy tamto się stanie, albo tego czy tamtego miesiaca albo dnia to czy tamto nadejdzie. Ten film nie ma nic wspólnego z proroctwami biblijnymi, raczej nakręca niezdrowy emocjonalizm, strach. U mnie nie, bo wiem że te rzeczy są niezgodne z Biblią, ale wiele osób nakręca się, boi a to wszystko nie jest czuwaniem. Czuwanie to stan serca – tak że człowiek nie jest przywiązany do świata i rzeczy tego świata, nie ma serca obciążonego ani pożądliwościami ani troskami. A wielu nakręca się różnymi wydarzeniami i ma serca obciążone troskami, strachem.
      Prawdziwe czuwanie to serce oddane Panu Jezusowi. Tego typu filmiki i sugestie pewnych wydarzen i dat tylko zatwardzaja ludzi. To tak jakby ktoś włączał alarm przeciwpożarowy dla żartów. Na początku ludzie reagowaliby, ale po którymś razie ludzie przestaliby reagować a wtedy gdyby nadeszły prawdziwe ostrzeżenia przed prawdziwymi rzeczami nie posłuchaliby – myśleli by że to kolejny żart. Daty czy sugerowanie jakichś wydarzen w jakims dniu czy miesiacu ma zatwardzac serca, siać strach, troski, podkopywać prawdziwą wiarę i prawdziwe biblijne nauki – stąd wysyp takich rzeczy

      Dlatego też jest ostrzeżenie : “On zaś rzekł: Baczcie, by nie dać się zmylić. Wielu bowiem przyjdzie w imieniu moim, mówiąc: Ja jestem, i: Czas się przybliżył. Nie idźcie za nimi! ” – Łukasz 21:8 Biblia Warszawska — CZAS SIĘ PRZYBLIŻYŁ – tak będzie mówiono czy sugerowane powszechnie i ma to miejsce przed podawanie czy sugerowanie pewnych wydarzen czy dat i ten filmik wpisuje się w to.

      Ale ci którzy mówią o tych “wydarzeniach” czy datach – czyli mneij lub bardziej jawnie mówiący ze czas się przybliżył – mogą powiedzieć : że krytyka tych rzeczy to promowanie nie czuwania. Ale jak napisałem czuwanie nie polega na tym. Można nie mieć styczności z żadnymi informacjami ze świata – a czuwać. Można być na bieżąco z tym co się dzieje i myśleć że to biblijne znaki a nie czuwać.

      czuwanie polega na tym : ” Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt i aby ów dzień was nie zaskoczył (35) niby sidło; przyjdzie bowiem znienacka na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. (36) Czuwajcie więc, modląc się cały czas, abyście mogli ujść przed tym wszystkim, co nastanie, i stanąć przed Synem Człowieczym ” – Łukasz 21:34-36 BW

      wielkie wojny i następstwa mogą zacząć się jeszcze dziś, mogą zacząć się za tydzień albo we wrześniu 2015 albo we wrzesnia 2016 albo 2020 roku albo później. Natomiast wielki ucisk nie nadejdzie prędzej niż za ok 4 lata, bo jeszcze nie rozpoczął się ani początek boleści, a po nim jakiś czas później dopiero ma nadejść ostatnie 7 lat. Druga połowa tego okresu – ma być wielkim uciskiem. Wielkim uciskiem chrześcijan, bo świat – ci któzy pójdą za antychrystem – będą się wtedy weselic i radować dobrobytem i grzeszeniem.

      1. zawsze jak oglądam takie filmiki to mi się przypomina świadectwo jednego byłego świadka, który opowiadał, że nie założył rodziny bo się przygotowywał na armageddon przez co zmarnował mnóstwo swojego życia, zamiast żyć dniem dzisiejszym i doskonaleniem się tu i teraz żył w wyczekiwaniu jutra. Mnie blokują takie wieści o nadciągającym nieszczęściu, nie raz się zastanawiam czy jest sens robić to czy tamto i trwam w takim zawieszeniu bez motywacji, bo zawsze lepiej nic nie robić i czekać bo “przecież już niedługo koniec”, niż coś robić, to kolejny sposób na usprawiedliwianie lenistwa duchowego. Albo komuś jest źle w życiu i czeka na koniec żeby wszystko już szlag trafił bo nie ma siły walczyć o swoje życie w Bogu. My już uczestniczymy w wojnie, tyle że duchowej o naszą duszę i czyste serce.

        1. motywem czuwania powinna być odwzajemniona miłość do Pana Jezusa i świadomość wspaniałości Boga, świadomość wspaniałości wieczności i tego co nastanie w nowym stworzeniu. Natomiast jakieś wizje, sugestie katastrof, zniszczenia ziemi to nie czuwanie – nawet jeśli jest to okraszone Biblią, to nie wpisuje się to w czuwanie polegające aby serce nie było obciążone troskami, strachem itd. Takie czuwania właśnie mają np Świadkowie Jehowy – którzy od co najmniej 100 lat są pod naciskiem że już na horyzoncie jest armagedon. Podawali masę dat i też twierdzą, że opierają się na “znakach” biblijnych. Ale oni nie czuwają, tak jak nie czuwają ci którzy w światowych wydarzeniach szukają czuwania. Światowe wydarzenia nie oczyszczą serca, nie uwolnią go od trosk czy pożądliwości. A jeśli ktoś ze strachu zwróci się do Boga, to jest słaby motyw, takie osoby masowo upadną gdy nadejdą prześladowania i gdy wierność Chrystusowi będzie kosztować, drogo kosztować.

          jeśli zamartwiamy się czymś to już nie czuwamy. Jeśli troszczymy się co będziemy jedli, pili jak żyli gdy nadejdą wojny to już nie czuwamy. Nie czuwamy gdy nie wyobrażamy sobie że możemy stracić jakieś dobra materialne, być bezrobotnymi czy stracić kogoś bliskiego. Nie czuwamy gdy narzekamy bo za mało mamy czegoś, albo z nadmiaru czegoś zamartwiamy się jak to zabezpieczyć przed “ciężkimi czasami”.

          Nie czuwamy gdy jakieś ziemskie, światowe rzeczy nas pociągają i idziemy za nimi. Wszystko co obciąża serce, odwraca serce od Chrystusa, albo nie kieruje do Chrystusa sprawia że nie czuwamy.

          3 lata temu był medialny atak tematem Iranu – ataku na Iran. Od tego miał się zacząć wielki kocioł, wojna światowa. W tle było masę innych rzeczy – głównie związanych z tokiem 2012 – co miało się nie dziać podczas Euro, podczas olimpiady – wszystko miało na to wskazywać – od kart iluminatów, po jakieś wizje czy przepowiednie “chrześcijańskie”.

          Tak przesiąkłem tymi rzeczami, że w moje serce wdarł się strach. Zacząłem przygotowywać się na panikę ludzi w związku z wojną i ciężkimi czasami = zrobiłem zapasy jedzenia i pewnych podstawowych rzeczy – ale to tylko nakręciło spiralę strachu, niepewności, napięcia. Gdzieś straciłem z widoku Zbawcę, był oczywiście w mym życiu ale w tle tych wydarzeń, gdzieś z boku. Zrobiłem głupotę – teraz po 3 latach bardzo dobrze to widzę. Ale dostałem lekcję i dziś ufam na 100 % Panu Jezusowi i mam pokój ducha, mimo że sutuacja jest gorsza niż wtedy, bo jak wiemy sytuacja na linii NATO – Rosja będzie zaogniana.

          Ale ja się nie boję, a czy przyjdzie głód czy chłód, to Pan ma moc nad wszystkim i nie musi mnie chronić przed tymi rzeczami, jak nie chronił Pawła przed “cierniem” ale może mi dac swoją łaskę, napełnić swym duchem tak że będę wierny czy to w głodzie, czy więzieniu, czy bezdomności, chorobie czy w każdym innym położeniu.

          Takie filmiki, czy ogólnie nakręcania się światowymi wydarzeniami nie prowadzi do niczego dobrego i nie na tym jak pisałem polega czuwanie. Kto ma czyste serce ten czuwa. Można być 24 godziny na bieżąco z wydareniami światowymi i być przekonanym że to biblijne proroctwa a nie czuwać.

          1. masz elpis wiele racji i ja o tmy co jakiś czas piszę gdyż sam się na to nabierałem…

            Według mnie jest część osób nazywających się chrześcijanami ale tylko jeśli chodzi o apokalipsę.
            Ja jak zaczynałem umownie rzecz nazywając się nawracać ok 5 lat temu, byłem tego doskonałym przykładem. Informowałem znajomych o zamachu w Londynie itp, bombie atomowej. Porażka po prostu. Nic się nie wydarzyło, ja straciłem twarz wiarygodnego człowieka a sam byłem napełniony strachem.

            Czy były tam proroctwa biblijne? nie. Plotki i teorie spiskowe z naciskiem na teorie.

            Tu trzeba podejścia zdroworozsądkowego. W moim zborze wyraźnie wskazują na znaki czasów końca, zboczenia, prześladowanie chrześcijan. Oni sa przekonani o tym, że jesteśmy ostatnim pokoleniem i spodziewają się w każdej chwili porwania. Natomiast dbają o to, by iść śladem Boga.

            Fanatycy końca świata nie dbają o relacje z Jezusem, nie modlą się, nie pomagają bliźnim.

            Jednak co do proroctw o czasach końca mamy obowiązek je obserwować i analizować. Nie po to były one nam przekazywane aby je ignorować.

            Apokalipsa sama zaczyna się takimi oto słowami:

            ” (3) Błogosławiony, który czyta i ci, którzy słuchają słów proroctwa tego, i zachowują to, co w niem jest napisane; albowiem czas blisko jest.”

            W tesaloniczan zaś jest mowa:

            “4 Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. 5 Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia.”

            Nie możemy popadać ze skrajności w skrajność. Tak jak w ap13 “tu trzeba mądrości”.

            Po prostu musimy chłodno i rzetelnie podchodzić do obecnych wydarzeń. CERN jest faktem i jest bardzo poważne przedsięwzięcie.

            Tetrady są faktem i zawsze kiedy były towarzyszył im poważne zmiany.

            Shemitah również jest faktem.

            Reasumując, dbajmy o relacje z Jezusem bez paniki. Ufajmy Bogu.

            Ja uważam, że we wrześniu coś się stanie, ale równie dobrze może to być akcja fałszywej flagi i ośmieszenie trutherów, po to by nikt juz nie wierzył jak apokalipsa się zacznie.
            Dlatego może jako ciekawostkę opowiedziałem o wrześniu z dwu osobom w realu.

            Stawiam niezmiennie od 2 lat, że w 2017 zacznie się Wielki ucisk, ale przed nim wojny i krach finansowy. Jak będzie, Bóg sam wie, bo to ON pozwala na to co chce żeby było. To jest tylko mój typ a jak podkreslam prorokiem nie jestem. Obecnie badam rzeczywistość głównie pod kątem biblijnych proroctw.

            Te wydarzenia to są fakty potwierdzające proroctwa.

            1. Trzęsienia Ziemi. Nigdy nie było takiego nateżęnia.

            2. Wysychający Eufrat i Tygrys;

            http://detektywprawdy.blogspot.com/2013/08/eufrat-i-apokalipsa-czyli-pierwsze.html

            http://detektywprawdy.pl/2015/03/28/nil-i-eufrat-wysychaja-cz-ii/

            Tego nie było prze tysiąclecia.

            Jest wielce prawdopodobne, iż niebawem wg proroctw zostanie zniszczony Damaszek.

            Tutaj więcej: http://detektywprawdy.pl/2015/01/13/w-jakim-miejscu-apokalipsy-jestesmy/

            Przy tej okazji warto dodać jeszcze o jednej postawie. Otóż jest gro osób odrzucających zupełnie rychłego nadejścia Wielkiego Ucisku. Mógłbym im zadać pytanie. Skoro nie znamy dnia ani godziny, to czy mozemy wykluczyć nadejście Wielkiego Ucisku w ciągu kilku lat?
            Wg mojej oceny owi ludzi wypierają z siebie świadomość życia w czasach ostatecznych. Po prostu strach przed zburzeniem ich wizji stale stabilnego życia zakrywa przyjęcie do świadomości znaków czasów końca. Jednocześnie, krytycy czasów ostatecznych są często krytykami tego bloga, ale paradoksalnie są wiernymi czytelnikami 🙂 Przy okazji, pozdrawiam jednego z nich Karola z blogu MariuszaSZ, twierdzącego, że porwanie już było 😀

            Zdrowy rozsądek jest kluczem.

  4. Poniżej podaje link do forum DI.pl ,w którym są zamieszczone zamierzenia grupy trzymającej władzę odnośnie 23/9.Forum może ma mało powiązań z prawdziwym chrzescijaństwem,aczkolwiek ten temat jest wart naszej uwagi.

    http://davidicke.pl/forum/23-28-wrzesnia-2015-oni-wiedza-co-sie-stanie-t14954.html

    Jeśli narusza to regulamin,tworzy propagande anty-chrzescijanska,to przepraszam,nie takie sa moje intencje.

  5. Nie ukrywam, ze chcialbym zeby byl to wrzesien w sumie nalepiej jak jeszcze szybciej zobaczymy co czas pokaze na pewno bedzie jakas wojna ale mamy sie tym nie trwozyc jak powiedziano w pismie, czekam na naszego Pana z wielka niecierpliwoscia, ludzie staja sie coraz gorsi tak jak pisal o tym Pawel w 2 liscie do Tymoteusza rozdz. 3 nie pozostaje nic tylko czekac, podsylam filmik Max Kolonko na temat Chin
    https://www.youtube.com/watch?v=DSzETCAAIng

  6. Nie wiem,czy to znacie ale bardzo polecane choć trochę długie.Pomocne w rozwazaniu przyjścia Pana.
    Jaszua (Jezus) i Jego Oblubienica

    Czytając Nowy Testament napotykamy często na fragmenty, które mówią o weselu, przyjęciu, odkupieniu, cenie, itp. Nie znając kultury w jakiej żył Jaszua, wiele rzeczy nam po prostu umyka i nie rozumiemy w pełni ich znaczenia.

    Poniżej chciałbym przedstawić kulturowy wątek zawierania małżeństw żydowskich w czasach, gdy Jaszua chodził po ziemi i uczył Swoich uczniów.
    Ceremonie żydowskiego małżeństwa

    Nasz Pan był Żydem i robił rzeczy po żydowsku. Jeśli odniesiemy się do żydowskich praw i zwyczajów, to odkryjemy, że często były one motywacją poczynań naszego Pana.

    Przyjrzymy się jednemu z tych żydowskich zwyczajów – małżeństwu. Oczywiście zwyczaje zaślubin różniły się w poszczególnych krajach, a także na przestrzeni czasu. Nawet dziś widzimy przeróżne tradycje związane z zawieraniem małżeństw w różnych krajach. Żydzi mieli swoje specyficzne tradycje, oparte na Starym Przymierzu, a nasz Pan, jak zobaczymy, przy wyborze oblubienicy, postępował według tych zwyczajów.

    Powinniśmy wiedzieć, że u Żydów nie było ‚chodzenia ze sobą’ ani ‚zalecania się’, tak jak to ma miejsce teraz. Dla nich małżeństwo to była praktyczna kwestia prawna, ustanawiana na podstawie kontraktu i dokonywana według pracochłonnych procedur. Niektóre formy tych zwyczajów istnieją jeszcze dzisiaj w żydowskiej ceremonii zaślubin. W czasach Jaszua (Jezusa) były one bardzo fascynujące i złożone.

    W czasach Jaszua, kiedy młody mężczyzna zobaczył dziewczynę, którą by chciał (albo dziewczynę, którą jego ojciec by chciał dla niego), to zwracał się do niej z kontraktem małżeńskim. Przychodził do jej domu z kontraktem (przymierzem) – umową prawną – w której podawał warunki, na jakich proponuje jej małżeństwo. Najważniejszym punktem w kontrakcie była cena, jaką oblubieniec (pan młody) był gotów zapłacić za poślubienie tej wybranej oblubienicy (panny młodej).

    Cena oblubienicy” jest wciąż stosowana w części śródziemnomorskiego i afrykańskiego świata, i choć dla nas może wydawać się mocno archaiczna, ma ona swe praktyczne zalety. Po pierwsze, jeśli oblubieniec był gotów poświęcić twardą kasę za oblubienicę, to okazywał w ten sposób swoją miłość w najbardziej namacalny sposób. Po drugie, była to uprzejmość lub grzeczność okazywana wobec jego przyszłego teścia. Musimy pamiętać, że w tamtych czasach ciężkiej pracy na roli, wychowywanie córki było pewnego rodzaju obciążeniem finansowym. Rodzinie posiadającej synów wiodłoby się lepiej ze względu na ich naturalną siłę roboczą; jednakże rodzina z córkami spodziewałaby się „rekompensaty swoich strat”, gdy dziewczyny stawały się na tyle dojrzałe, by przyciągać oblubieńców. Tak więc ojciec oblubienicy był mniej lub bardziej spłacany za swoje wcześniejsze wydatki oraz za swoją cierpliwość i umiejętności w wychowaniu dziewczyny na dobry materiał do małżeństwa.

    Oblubieniec sam pojawiał się z tą umową przed oblubienicą, oferując się, że zapłaci za nią stosowną cenę, a ona ze swoim ojcem rozważali tę ofertę. Jeśli warunki były dogodne, to oblubienica wypijała z oblubieńcem kielich wina, co przypieczętowywało transakcję. Ten kielich miał ogromne znaczenie. Oznaczał on chęć poświęcenia się oblubieńca, by zdobyć tę oblubienicę. Był on proponowany oblubienicy jako toast i oczywiście pokazywał chęć oblubienicy do zawarcia tego małżeństwa.

    Następnie oblubieniec płacił cenę. Trzeba dodać, że nie była to jakaś skromna, symboliczna cena, lecz była ustalona tak wysoko, że oblubienica stawała się kosztowną rzeczą – taki był tego cel. Młody mężczyzna nie miał złudzeń, że brał coś za nic. Drogo płacił, by móc poślubić swą wybrankę.

    Gdy to już zostało dokonane, oblubieniec odchodził. Przed odejściem zwracał się do swojej oblubienicy w słowach „Idę przygotować ci miejsce” i wracał do domu swego ojca. Tam u ojca budował dla niej izbę małżeńską, niewielką rezydencję, w której spędzą swój przyszły miesiąc miodowy.

    Musimy wiedzieć, że dla oblubieńca było to dość skomplikowane przedsięwzięcie. Właściwie budował on oddzielny budynek na posiadłości swego ojca albo przystrajał on izbę w domu swego ojca. Ta komnata musiała być śliczna – przecież miesiąca miodowego nie spędza się byle gdzie. Musiała być we wszystko zaopatrzona, ponieważ oblubienica z oblubieńcem mieli w niej spędzić siedem dni. Zazwyczaj ta budowa pochłaniała większą część roku i to ojciec pana młodego był tym, który osądzał czy już jest gotowa. (Widzimy tu logikę – oczywiście, gdyby to zależało od młodzieńca, to poskładałby jakąś skromną budę i wziął dziewczynę!) Ale ojciec pana młodego, który już wcześniej przez to przechodził, był mniej podekscytowany, zatem to on był ostatecznym sędzią kiedy komnata była gotowa i kiedy młodzieniec mógł iść, by wziąć swoją oblubienicę.

    Ze swojej strony oblubienica była zobowiązana do sporego czekania. Poświęcała czas na zebranie swojej wyprawy (wiana) i przygotowanie się na przyjście oblubieńca. Zwyczaje nakazywały, by miała ona gotową lampę oliwną na wypadek, gdyby przyszedł on późną nocą, w ciemności, ponieważ miała być ona przygotowana, by natychmiast ruszyć w podróż. Podczas tego długiego okresu oczekiwania była określana mianem „poświęcona”, „oddzielona”, „kupiona za cenę”. Była rzeczywiście księżniczką w wieży, ale nie było żadnej wątpliwości, że jej rycerz nadjedzie. Czasem faktycznie młodzieniec odchodził na dość długi czas, ale zapłacił sporą cenę za swoją oblubienicę. I chociaż wokoło było wiele innych młodych kobiet do wzięcia, na pewno wracał do tej, z która zawarł umowę (przymierze).

    Panna młoda zakładała swój welon za każdym razem, gdy wychodziła ze swego domu, by inni młodzieńcy wiedzieli, że ona była już zamówiona (wykupiona) i by nie próbowali iść do niej z kolejnym kontraktem. (Dzisiaj Oblubienica Chrystusa także nosi welon – ci, którzy nie rozumieją naszego przymierza, naszej umowy, próbują dokonać innych kontraktów z nami, które naruszają ten, jaki mamy już z Chrystusem. Mamy przeciwstawiać się tym innym ofertom i czekać tylko na Tego, który nas wykupił.)

    Gdy mijał rok, oblubienica zwoływała swoje siostry i druhny oraz kogokolwiek kto chciałby z nią iść na wesele, gdy nadejdzie oblubieniec. Wszyscy musieli mieć naszykowane swoje lampy oliwne. Co wieczór czekali oni w jej domu, bo istniała szansa, że oblubieniec nadejdzie ze swoją drużbą i porwie ich wszystkich na radosną i niespodziewaną ceremonię ślubną.

    A w międzyczasie oblubieniec budował i dekorował komnatę ze wszystkich swoich sił. Od czasu do czasu jego ojciec doglądał budowy, celem sprawdzenia, czy już jest gotowa. Gdyby zdarzyło nam się stanąć na drodze i popatrzeć na młodzieńca pracującego nad swoją komnatą małżeńską, moglibyśmy zapytać „Kiedy wielki dzień?” Oblubieniec odpowiedziałby nam „Tylko mój ojciec to wie.”

    W końcu, gdy komnata była przygotowana, oblubieniec zbierał swoich przyjaciół, którzy mieli mu towarzyszyć w tej emocjonującej podróży, w której miał odebrać swoją oblubienicę. Wielka chwila nadeszła i oblubieniec był więcej niż gotowy – możemy być tego pewni. Wyruszał on ze swymi przyjaciółmi w nocy, starając się ze wszystkich sił całkowicie zaskoczyć oblubienicę.

    I tu mamy romantyczną część – wszystkie żydowskie oblubienice były „wykradane”. Żydzi posiadali szczególne zrozumienie kobiecego serca. Jakiż to dla niej dreszczyk emocji być „uprowadzoną” i poniesioną gdzieś w ciemną noc, nie przez obcego, ale przez tego, który kochał ją tak bardzo, że zapłacił za nią wysoką cenę…

    Natomiast w domu oblubienicy lepiej, by wszystko było gotowe! Z całą pewnością oblubienica będzie zaskoczona, ponieważ oblubieniec nadejdzie o północy, gdy będzie ona spać. Lampy były naszykowane, a oblubienica miała swój welon. I chociaż spała w swojej sukni ślubnej, z całą pewnością była zaskoczona. Można się dziwić, że w ogóle potrafiła spać w ciągu tego roku!

    Istniały pewne zasady, jakich należało przestrzegać, gdy chodziło o kobiece uczucia. Oblubieniec nie mógł po prostu wpaść do niej. Bądź co bądź, mogła mieć włosy w papilotach! W rzeczywistości, gdy rozbawiona ekipa pana młodego zbliżała się do jej domu, byli zobligowani wysłać jej ostrzeżenie. Ktoś z grupy weselnej wydawał okrzyki.

    Gdy oblubienica słyszała te okrzyki, wiedziała, że jej pan młody zaraz tu będzie. Miała tylko czas na zapalenie lampy, złapanie swej odzieży na miesiąc miodowy i wyjście. Jej siostry i druhny, które chciały z nią iść, oczywiście też miały przygotowane swoje lampy. Nikt w starożytnym Izraelu nie próbowałby iść bez lampy po ciemku w kamienistym terenie.

    Zatem, oblubieniec i jego przyjaciele wpadali, łapali dziewczyny i uciekali z nimi! Ojciec panny młodej oraz jej bracia odwracali się w drugą stronę – no, może raz sprawdzali, czy to rzeczywiście jest chłopak z kontraktu, zerkali na nich – i grupa weselna odchodziła. Mieszkańcy wsi mogli się zbudzić tymi radosnymi okrzykami młodych ludzi, niosącymi przez ulice zapalone lampy i w ten sposób dowiadywali się, że wesele się rozpoczynało. Dziś słychać klaksony samochodowe – wtedy widać było lampy na ulicach i słychać było okrzyki. Oczywiście ci, którzy patrzyli mogli nie wiedzieć, kto jest oblubienicą, gdyż miała nałożony welon. Ale tydzień później wracała ona tymi samymi ulicami razem ze swoim oblubieńcem i nie miała już welonu. W czasie powrotu oblubienicy ze swoim oblubieńcem wszyscy ludzie dowiadywali się, kto się pobrał i docierało do nich pełne znaczenie zawartego ślubu.

    Gdy orszak ślubny docierał do domu ojca pana młodego, oblubienica z oblubieńcem udawali się do swojej komnaty i zamykali za sobą drzwi. Nikt inny nie mógł tam wejść. W międzyczasie ojciec pana młodego zabierał gości weselnych – jego przyjaciół – i byli gotowi do celebrowania nowego małżeństwa. Ponieważ wesele miało trwać przez siedem dni (aż do wyjścia oblubienicy i oblubieńca z komnaty), ciężko go było zaplanować. Czasem gospodarzowi kończyło się wino, co łatwo nam sobie wyobrazić. Sam Pan zaszczycił Swą obecnością wesele w Kanie i uzupełnił gościom wino, o czym czytamy u Jana 2.

    Zabawa jednak nie rozpoczynała się natychmiast. Najpierw małżeństwo musiało zostać skonsumowane. Żydzi byli ludźmi bardzo przestrzegającymi prawa, a prawo mówiło, że oblubienica i oblubieniec stawali się jedno, zanim takie małżeństwo było ogłoszone. Stąd przyjaciel pana młodego – osobnik, którego moglibyśmy nazywać „drużbą” (obecnie „świadkiem”) – stał przy drzwiach komnaty małżeńskiej i czekał na głos pana młodego. Gdy małżeństwo zostało skonsumowane, oblubieniec przez drzwi informował swego drużbę, przyjaciela, a ten przekazywał gościom dobrą nowinę. Wtedy dopiero zaczynało się wesele i trwało ono cały tydzień!

    Pod koniec tygodnia oblubienica z oblubieńcem zjawiali się w końcu po wielkim oczekiwaniu, przy wiwatach gości. Podawano specjalny posiłek – kolację weselną, którą moglibyśmy nazwać przyjęciem weselnym – na cześć nowej młodej pary. W tym momencie oblubienica pozbywała się welonu, ponieważ była już teraz w pełni poślubioną kobietą i wszyscy mogli dokładnie zobaczyć, kogo wybrał sobie oblubieniec. Młoda para razem z gośćmi cieszyli się z tego wielkiego święta na zakończenie całego tygodnia zaślubin.

    Po kolacji weselnej oblubienica z oblubieńcem odchodzili, by nie pozostawać już więcej w domu ojca oblubieńca. Zamiast niego szli do swego własnego domu, który został przygotowany przez oblubieńca.

    Gdy świeżo poślubieni szli przez wioskę, wszyscy mogli się przyjrzeć, kto był tą parą i gdzie będzie ich stały dom.

    Tak wyglądała cała ceremonia zaślubin w czasach Jaszua, w całej swej chwale i pełni. Ci, którzy czytają ewangelie, mogą dostrzec przepiękne analogie między tymi zawiłymi procedurami a sposobem, w jaki nasz Pan wybrał sobie swoją Oblubienicę.

    tłumaczenie opracowano na podstawie książki Zola Levitta, A Christian Love Story
    tłumaczył Bogusław Kluz

    https://www.youtube.com/watch?v=imV1o8WYyqs- zwłaszcza od 40 min.też podobnie

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Detektyw Prawdy, Dobra Nowina i Apokalipsa © 2015 Frontier Theme
Polish
Polish
Polish
English
Exit mobile version