Jak wiecie, jestem przeciwny angażowaniu się chrześcijan w politykę. Widocznie pastor Wenezueli twierdzi inaczej:
“Mało znany pastor ewangelicki będzie kandydował na prezydenta Wenezueli w najbliższych wyborach – poinformował Reuters. Kandydatura ta pokazuje wzrastający wpływ religii na politykę latynoamerykańską – pisze w komentarzu agencja Reutera.
fot.Twitter.
Bertucci będzie rywalizować z obecnym prezydentem, socjalistą Nicolasem Maduro, który ubiega się o reelekcję w kwietniowych wyborach prezydenckich. Według Agencji Reutera, wspólnota międzynarodowa uznała już nadchodzące wybory “za praktycznie wygrane przez Maduro, podczas gdy opozycja nie podjęła jeszcze jednoznacznej decyzji o wzięciu w nich udziału”. Ta ostatnie uważa zresztą te wybory za niezgodne z konstytucją.”
Source:
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/wenezuela-pastor-ewangelicki-kandydatem-na-fotel-prezydent/990mzcg
Nie chcę oceniać intencji tego pastora gdyż go nie znam tak dobrze jak np naszego Chojeckiego. Być jest świadom swej przegranej, ale w tenże sposób pragnie ewangelizować co samo w sobie nie byłoby złym pomysłem.
Zastanawia mnie jednak jedno. Mianowicie wielkie poruszenie umownie rzecz nazywając chrześcijan w polityce. Przypomnijmy sobie Trumpa w czasie wyborów i inauguracji. Otoczony był samymi hmmm “chrześcijanami”:
http://detektywprawdy.pl/2017/01/17/kto-bedzie-na-inauguracji-prezydenta-trumpa/
Polscy pastorzy podpisali apel o świętowaniu niedzieli …
Nie mówię, że wenezuelski pastor tkwi w systemie świata, aczkolwiek ta religijność polityków i polityka religijnych jest zdumiewająca…
Ciekawa historia…