Geoffrey Grider
„Miejcie się na baczności. Jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie, strofuj go, a jeśli żałuje, przebacz mu. A jeśli siedem razy na dzień zgrzeszy przeciwko tobie i siedem razy w ciągu dnia zwróci się do ciebie, mówiąc: Żałuję tego – przebacz mu. I powiedzieli apostołowie do Pana: Dodaj nam wiary” (Ewangelia wg św. Łukasza, 17:3-5, UBG).
Czy potrafisz wyobrazić sobie, jakie byłoby niebo, gdyby po zbawieniu ciebie Jezus powiedział: Możesz spędzić tu w niebie wieczność, ale nie możesz w ogóle spędzić czasu ze Mną”. Po kilku tysiącach lat takiego chłodnego traktowania ze strony Jezusa mógłbyś/mogłabyś zacząć zastanawiać się, czy On tak właściwie ci wybaczył. I tak też jest z chrześcijanami, którzy są w stanie (z wielką niechęcią) przebaczyć swoim braciom i siostrom w wierze, którzy zawinili, nigdy następnie nie czyniąc tej „innej rzeczy”, o której mówi Biblia. Zapytacie, czym jest owa „inna rzecz”. Tym:
„A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania” (2 Kor 5:18, UBG).
Czy kiedykolwiek miałeś/aś w swoim życiu kogoś, kto naprawdę cię skrzywdził? Może było to naruszenie zaufania, nadszarpnięcie przyjaźni, oszczercze plotki lub jakakolwiek inna krzywda, którą możesz tu sobie dopisać. A może to ty byłeś/aś tą osobą, która krzywdziła, prawdziwie raniąc innego brata albo siostrę. Przy okazji jakiegokolwiek uwolnienia Biblia nakazuje nam przebaczyć tym, którzy wyrządzili nam krzywdę oraz prosić o wybaczenie, kiedy to my się tego dopuściliśmy. To jest pierwszy krok. Większość chrześcijan, których znam, (choć nie wszyscy) może wykrzesać z siebie duchową siłę, by postawić ów podstawowy kroczek. Za to wykonanie tej „innej rzeczy” w wieku łaski, pojednanie się z bratem lub siostrą jest niczym przysłowiowy rzadki ptak.
Możliwe, że jesteś dobrze obeznany/a w proroctwach biblijnych. Może i jesteś w stanie rozumieć zawiłości opisanej w Biblii opatrzności, nauczać w szkole biblijnej i wygłaszać płomienne kazania. Świetnie, ale jak dobry/a jesteś jeżeli chodzi o najbardziej podstawowe kwestie wiary chrześcijańskiej – przebaczenie i pojednanie? Hm, chyba właśnie straciłem połowę słuchających.
„Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszelkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak, żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I choćbym rozdał na żywność dla ubogich cały swój majątek, i choćbym wydał swoje ciało na spalenie, a miłości bym nie miał, nic nie zyskam” (1 Kor 13:1-3, UBG).
Daj sobie chwilkę i pomyśl o ludziach, którzy kiedyś byli w twoim życiu i z jakiegokolwiek powodu już ich w nim nie ma. Dokąd poszli? Prawda, czasem przyjaźnie dobiegają końca z przeróżnych powodów. Bywa i tak. Ludzie idą do przodu i przerastają się nawzajem. Pomyśl jednak o ludziach, których wyrugowałeś/aś ze swojego życia z powodu czynów, jakich się dopuściłeś/aś albo w wyniku nieokazania im chrześcijańskiej miłości.
Czy jest ktoś, kogo potrzebujesz poprosić o wybaczenie lub komu musisz je okazać? Jeśli tak jest, to czy masz w sobie odwagę, by pojednać się z tą osobą? Na wypadek gdybyś zastanawiał(a) się, czemu tak słabo ci to wychodzi, proszę pozwól mi uchylić przed tobą rąbka tajemnicy jednej z „głębszych prawd” w Biblii. To grzech pychy uniemożliwia ci przebaczanie innym i to właśnie ten grzech powstrzymuje cię przed pogodzeniem się z nimi. Możliwe, że osiągnąłeś/osiągnęłaś panowanie nad upijaniem się, przeklinaniem, paleniem albo uprawianiem pozamałżeńskich stosunków seksualnych. Świetnie! Mógłbyś/mogłabyś stać się niemalże duchowym gigantem gdybyś tylko potrafił(a) znaleźć sposób na odrzucenie najbardziej zabójczego z wszystkich grzechów – pychy.
„Bojaźń PANA to nienawidzić zła. Ja nienawidzę pychy, wyniosłości, złej drogi i ust przewrotnych” (Prz 8:13, UBG).
Prawdziwe chrześcijaństwo znajduje się w przebaczeniu i pojednaniu, a ścieżką tą kroczą nieliczni. A ty, chrześcijaninie/chrześcijanko? Z kim musisz się pojednać? Wybaczanie sobie nawzajem jest tym, co chrześcijanom zostało nakazane, ale to tylko połowa tej pracy.
Pójdź o krok dalej. Bądź wielkoduszny/a. Jedyną rzeczą, która cię przed tym hamuje jest twoja własna pycha.
Trudno jest być wyrozumiałym/wspaniałomyślnym wobec bezbożników, którzy ów przymiot charakteru biorą za słabość i frajerstwo.
Na tym świecie panuje prawo dżungli… Silniejszy zjada słabszego itd.
Rozróźńmy ateiste/niewierzącego/agnostyka od libertyna/hulaki/bezboźnika.
Ja bym się bracie nie rozpędzał za mocno :
Mt 5, 22: A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: “Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego.
Trudno nazwać biblijnie wierzącego brata czy siostrę bezbożnikiem. To jak dla mnie nie ma sensu, no ale jakby ktoś wpadł na taki pomysł, to chyba przed tym przestrzega Pan Jezus. Gorzej z tym “raka”, tj. o ile pamiętam “głupcze”, bo czasami aż się ciśnie to na usta, widząc letniaków oburzonych gromieniem bałwochwalstwa katolików, satanistów czy innych globalistów… Dopóki nie nadejdzie moment zatrzymania i zastanowienia się nad własnymi grzechami i małowiernością działający jak zimny prysznic.
Jak zwykle wszystko w tym świecie jest na opak- siłę ducha postrzega się jako słabość, a słabość jawi się jako siła, by drugiego wykorzystać i się tym szczycić albo drwić z dobroduszności.
W pelni sie z Toba zgadzam, sam to zauwazylem po kumplach. Krolestwo niebieskie bedzie niesamowitym miejscem, kiedy wszyscy beda “ubodzy na duchu”… Az chce sie zyc, kiedy oczekuje sie takiego Życia.
Chwala Tobie Panie za objawienie tajemnicy ludziom prostym, zamiast pyszałkom
Najlepsze jest to, ze zawsze myslalem, ze nie unosze sie, nie jestem pyszny, raczej rzadko. Na szczescie jakis czas temu Duch Swiety uswiadomil mnie jak bardzo sie mylilem 🙂
To pewnie też w pewnym stopniu jest kwestia czyjejś osobowości, temperamentu. Są wszak ludzie ustępliwi i są bardziej despotyczni, co widzę chociażby na przykładzie mojego taty i mojej reprezentujących ekstrema owego kontinuum, a których łączy niezainteresowanie Ewangelią. Niektórzy jakby domyślnie, może i nawet bezwiednie są dominujący, apodyktyczni i tak przekonani o swojej racji, że w uniesieniu w ich oczach usprawiedliwionym przeświadczeniem o słuszności własnego myślenia będą jej bronić z uporem godnym lepszej sprawy.
* znikające słówko tym razem to “i mojej MAMY” 😉
Ja również dziękuję z całego serca w imię naszego umiłowanego Pana za ten jakże ważny tekst ❤
Łatwiej bogatemu przejść wejść do ucha wielbłąda i wyjść drugim, niż biednej babci nawlec igłę.