Mogłabym napisać, że pochodzę z katolickiej rodziny, ale właściwie to do kościoła chodził tylko dziadek. Ważna była tradycja, czyli wigilijna kolacja i święconka na Wielkanoc. O Bogu mówiło się niewiele.
Nie lubiłam chodzić do kościoła. Nie mogłam nigdy zrozumieć, o czym ksiądz właściwie mówi. I nie podobała mi się hipokryzja koleżanek, które „odhaczały się” na każdej mszy, a cały czas obgadywały jedna drugą. No i jak tu pogodzić to, co napisane w katechizmie z tym , co wiem o dinozaurach, inkwizycji i prowadzeniu się niektórych księży? Katechetka na wszystkie pytania miała jedną odpowiedź: to jest wielka tajemnica wiary. A skoro cała ta religia wydawała się nie mieć sensu, to po co mi taki Bóg? Poradzę sobie bez Niego. Pewnie i tak to ludzie Go sobie wymyślili…
Do komunii mnie zaprowadzili, bierzmowanie przeszłam jakoś tak z rozpędu chyba, za to w liceum odmówiłam chodzenia na religię. Nie miałam z tego powodu problemów ani ze strony rodziców, ani ze strony znajomych.
Na początku czwartej klasy liceum obraziłam się na Pana Boga jeszcze bardziej. Poszło o chłopaka. Ja już zdążyłam się dość poważnie zakochać, a ten sobie wymyślił, że pójdzie do seminarium!
Zaczęły się imprezy, „osiemnastki”, alkohol, o wiele za dużo alkoholu… Dobra, przeskoczmy ten mało ciekawy okres do momentu, kiedy znudziło mi się imprezowanie, za to mój zegar biologiczny uznał, że już najwyższa pora na dziecko. Tak bardzo się nie mogłam doczekać, że parę razy nawet stawiałam sobie tarota. Wreszcie mniej więcej po 2 latach starań zaszłam w ciążę, ale szybko się okazało, że mogę ją stracić. Zaczęłam się modlić, ale… do Maryi. Pomyślałam, że przecież to matka, może zrozumie i wysłucha. Nie wysłuchała, poroniłam w 11 tygodniu. Ba rdzo to przeżyłam, płakałam chyba przez rok. Nie obwiniałam za to Boga, nie złorzeczyłam mu, ale nadal nie zwróciłam się do Niego. Znowu próbowałam zajść w ciążę. Uznałam, że medycyna akademicka mi nie pomaga, a akurat w tym samym budynku, gdzie pracowałam, był gabinet Tybetańczyków. Ich ziółka i akupunktura poskutkowały, dzidziuś był w drodze. I znowu się okazało, że mogę nie donosić; lekarka kazała cały czas leżeć, to leżałam. Ale i tak zaczęłam krwawić. W drodze do szpitala znowu zwróciłam się do wyższej instancji (proszę się nie śmiać zbyt głośno z mojej głupoty) – tym razem uznałam, że może Jan Paweł II się za mną wstawi. Obiecałam, że jeśli dziecko się urodzi, zostanie ochrzczone. No i udało się, urodził się Witek.
Krótko potem spotkałam coś złego. To było zaraz po powrocie ze szpitala, w nocy. Leżałam w łóżku i na szafce między kwiatkami zobaczyłam jakiś cień. Nie taki zwykły, tylko gęsty i straszny. Byłam tak przerażona, że nie mogłam się ruszyć. Na szczęście przypomniałam sobie modlitwę „Ojcze nasz”. Mówiłam ją w myślach kilka razy, aż to coś odeszło.
Jakiś czas potem moja mama powiedziała mi o jakimś reportażu czy filmie o opętaniach i wtedy dotarło do mnie, że skoro demony są prawdziwe, to Bóg też musi być kimś realnym. Uznałam, że powinnam być katoliczką, no bo po co kombinować z innymi wyznaniami? Na szczęście nie poleciałam od razu do kościółka. Na początek wystarczyło mi odmawianie „Ojcze nasz”, ale nie klepanie na ilość, tylko tak ze zrozumieniem.
Jak Witek miał 2 lata podjęliśmy próbę ochrzczenia go. Teściowa zorganizowała nam spotkanie z proboszczem, no i na rozmowie okazało się, że nie da rady. Odmówił, bo nie mamy ślubu, a to „nie gwarantuje wychowania dziecka w wierze katolickiej”. No chyba że nam przy okazji udzieli też ślubu.
W końcu uznaliśmy, że nas próbuje naciągnąć na kasę i na razie sobie damy spokój. Teraz uważam, że dobrze się stało. Mam odmowę udzielenia dziecku chrztu na piśmie. Myślę, że tym samym KRK zwolnił mnie z obowiązku wypełnienia przyrzeczenia.
Gdy urodził się mój młodszy syn, Filip, zaczęłam szukać w internecie informacji na temat szkodliwości szczepionek. Czytałam też trochę na temat różnych „teorii spiskowych” i tak trafiłam na zbawienie.com. Wreszcie wszystko nabrało sensu. Już wiedziałam, w którą stronę mam iść. U rodziców znalazłam Biblię, którą kiedyś dostali od znajomego baptysty. Najpierw przeczytałam ją „od deski do deski”. Ale najwspanialsze było to, że kiedy się modliłam, to Bóg podsuwał mi odpowiednie fragmenty z odpowiedzią na moje pytania. Z początku wcale nie było łatwo, demony nie dawały za wygraną. Przychodziły w snach, podsuwały okropne myśli na jawie. Jakże się cieszę, że Pan Jezus mnie od tego wszystkiego uratował! Jestem niesamowicie wdzięczna Panu Bogu za to, jak mądrze mnie prowadził, że nie narobiłam w życiu większych głupot; za dzieci, które są dla mnie motywacją do szukania Pana; za blog detektywa, gdzie znalazłam wiele cennych wskazówek; za chrzest, który przyjęłam w lipcu tego roku.
Czhwała Jezusowi Chrystusowi!
Alkohol to zguba ludzkości…Obyś wytrwała na nowej drodze wiodącej do zbawienia. Łaska Jezusa Chrystusa z Tobą.
Powiedziałbym, że nie alkohol sam w sobie, lecz jego nadużywanie- tak gwoli ścisłości.
Muszę przyznać Bracia,że zgodzę się z detmoldem.Alkohol wiele zniszczył w moim życiu i niszczy teraz.Nie było kolorowo w tym moim marnym żywocie,dopóki nie odnalazłem Chrystusa,Słowa Bożego.Dał mi szansę aby w ogóle miłować Pana.I jak tu go nie miłować? 😀
Lecz alkohol został.Lecz nie ze mną(właściwie od początku nie był ze mną) a w mojej rodzinie.Cóż,każdy ma wolną wolę.Jezus mówił że JEŚLI CHCESZ to idź za mną a nie MUSISZ IŚĆ za mną.
No Siostro,na początku tego świadectwa czułem,jakbym czytał o sobie.
Dziękuje ci za te wspaniałe świadectwo.Chwała Bogu za możliwość czytania doświadczeń z życia innych ludzi ku pokrzepieniu naszych serc.
Łaska Pana Chrystusa ze wszystkimi!
Niestety u mnie w rodzinie to podobnie wyglądało. Moja babcia, już nieżyjąca miała w pokoju duży ołtarz z wielką figurą Maryji i codziennie się tak modliła. Skutki tego były (są) tragiczne. Dziękuję Ci Panie Jezu, że otworzyłeś mi oczy, zbudziłeś z tego snu jakim było moje życie.
Dziękuję Diano za Twoje świadectwo 🙂
Z tą “religijnością” w Twojej rodzinie było podobnie jak w mojej.. Z tą różnicą, że nawet moi dziadkowie nie byli zbytnio religijni. Ja też nigdy nie czułam potrzeby by chodzić na msze do kościółka. Tradycja i owszem.. Chociaż w głębi serca chyba zawsze wierzyłam..
Cieszę, że Bóg Cię pociągnął i jesteś również między nami 🙂
Oby Bóg Ci błogosławił..
Ps. Przymierzam się do napisania swojego świadectwa ale chyba Detektyw – Piotrek będzie musiał podzielić go na dwa wpisy 🙂
Właśnie o to chodzi, że żaden demon nie ujawni się od tak, w złowrogiej, przerażającej postaci. Nie do końca wierzę w coś takiego, bo to oznacza swego rodzaju dekonspirację i porażkę złego… Ludzie są deprawowani tym co (pozornie) dobre i przyjemne. We śnie różnie bywa (większość to zwykła praca mózgu, który analizuje wcześniej zapisane obrazy etc.), ale gdyby np. przede mną (w rzeczywistości) stanął jakiś straszny upadły anioł, to tym bardziej przyspieszyłby i umocnił moje przywiązanie do Boga… Opętania to już wyższy poziom, ale większość spokojne, bez stresu i świadomości zmierza do jeziora ognia i to jest właśnie to zwiedzenie, a nie gadanie głosem Hitlera, nadludzka siła i miotanie się na widok egzorcysty i święconej wody…
@Panie Jacku Konopny – Przywiązanie alkoholowe jest domeną ludzi słabych, którzy do szczęścia potrzebują dopalaczy. Jeżeli ktoś użyje trunku jako lekarstwa, czy środka rozgrzewającego, to mogę jeszcze zrozumieć, ale picie lampki wina czy szklanki piwa dla humoru jest wg mnie naganne.
ChristianStateOfPoland, generalnie prawdą jest, że przywiązanie do czegokolwiek poza Bogiem, Jezusem nie jest dobre. Ja to rozumiem tak, że im poznanie Słowa większe, tym łatwiej uświadomić sobie, jakie przywiązania trzeba zerwać. To, co jednemu nie zaszkodzi (wolność w Chrystusie), innego może zniewolić. Dla jednego to piwo, dla innego oglądanie sportu w TV, a dla jeszcze innego np. gry video. I znowu- łatwo o tym mówić, że należy z tym zerwać. Ja np. uważam się za człowieka bardzo słabej woli, przewrotnego i niestałego i w związku z tym jest mi bardzo trudno zerwać więzy z wszystkim tym, co kiedyś było moim bożkiem. Współczuję bardzo innym słabym braciom i siostrom. Niech nas Duch Święty prowadzi, pokazując nam jak żałośni w naszych grzechach jesteśmy, bo tylko w ten sposób i z Jego łaską możemy być wolni. Niech tak się stanie.
Mądrze powiedziane chłopaki
Każdy z nas ma katolików w rodzinie. Jak czynić, by im świadczyć i od siebie nie oddychać?
Nie odpychać.*
Jedynie co możesz robić,to trwać w modlitwie za nich cierpliwie,i dawać im przykład.Lecz nie cały czas,albowiem to faktycznie odpycha.Doznałem to na własnej skórze…
Niemniej jednak kołacz,a otworzą ci 😉
Działa czasami zagadnięcie na jakiś temat, zaciekawienie krótkim zdaniem i nieciągnięcie tematu dalej. Tak całkowicie od niechcenia, ale żeby wiedzieli, że takie jest Twoje zdanie, że go nie zmienisz i żeby mieli wrażenie, że masz jakąś wiedzę, której w KRK im poskąpili. Z czasem sami zadają pytana 😀 😀 Nie działa zawsze, ale daj na pewno lepsze efekty niż uświadamianie na siłę.
Anna Maria dobrze prawi 🙂 Tak jak szatan “ustawia scenę” pod kuszenie/zwiedzenie, tak i my wykorzystujmy odpowiednie okoliczności by krzyżować mu szyki mówiąc prawdę. Ostatnio poniekąd intuicyjnie zastosowałem ową “taktykę” będąc z tatą na cmentarzu 1.11. Byłem zdumiony, gdy w pełni zgadzał się z moimi wypowiedziami na temat KRK, a konkretnie ich pazerności na pieniądze i bałwochwalstwa. Chciał odmówić “zdrowaśkę”, przed czym stanowczo go przestrzegłem. W innej sytuacji pewnie powiedziałby mi, żebym mu dał spokój (jak to wcześniej bywało) a tu nie dość, że wysłuchał mojego mini wywodu, to i miał pytania (nie podszyte ironią, jak wcześniej!), ba, zgodził się z tym, co mówiłem! Nie spodziewałem się tego, a tak ziarnko zostało chyba wreszcie zasiane. Trzeba będzie je przy każdej nadarzającej się okazji podlewać. Wierzę, że wraz z modlitwami o otworzenie serca i umysłu na prawdę to w końcu zaowocuje.
Diana pisze o “okropnych myślach na jawie”, ja wiem że każdy jest kuszony i dręczony na swój sposób, ale chciałabym wiedzieć jakiego rodzaju myśli to były… a zastanawiam się dlatego,bo szukam odniesienia i wspólnego mianownika z moim przypadkiem. Noce są dla mnie od jakiegoś czasu bardzo ciężkie, sen to wręcz udręka. Wczorajszej nocy sniło mi się, ze ukąsił mnie waż… wymowne. ale nie daje siee złemu, codziennie modle sie o spokój ducha, zdrowaśki jednak przestałam odmawiac.
Tolu wytrzymaj proszę, jeśli nadal będziesz wytrwale modlić się do Boga, Jezusa Chrystusa to jestem pewna, że koszmary odejdą a Ty otrzymasz upragniony spokój ducha.
Myślę, że to jest pewnego rodzaju kuszenie – czy zawierzysz Panu Bogu że, On ochroni Cię przed wszelką złą mocą.
Jakie myśli? Że jestem do niczego, nic mi się nie udaje, nie potrafię nikogo zadowolić. Mąż chciał, żebym więcej pracowała, a dzieci – żebym im poświęcała więcej czasu. Albo trafiała się choroba, kiedy akurat było więcej pracy. Szatan najwięcej atakował mnie ustami męża, a to bardzo bolało. Byłam okropnie sfrustrowana do momentu, aż sobie uświadomiłam, że mam się podobać przede wszystkim Bogu. I że On kocha mnie mimo moich wad.
Postaram się jeszcze kiedyś napisać, jakie sztuczki stosuje na mnie szatan w snach.
Diana bardzo dziękuje za odpowiedź, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wyzbyć tej frustracji o której napisałaś, bo u mnie to już tak jakby część mojej osobowości. Nerwy, pesymizm, negatywne myślenie, ja mam to permanentnie i właśnie w momencie kiedy bardzo chcę się zmienić, odnaleźć w życiu konkretny cel, pasję, być przyjaźniejsza dla otaczających mnie osób, to dzieją się nieciekawe rzeczy.
Kosik dziękuje za słowa wsparcia, jeszcze do niedawna nie wierzyłam w siłę tego jaką daje modlitwa, jednak teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że daje mi ona pewnego rodzaju spokój i ukojenie, oraz jest tarczą ochronną. Zresztą nie chcę też być “letnią chrześcijanką” jak to było dotychczas, przede mną jeszcze długa droga aby zmienić moje myślenie, postępowanie i nawyki. ale będę się starać.
Chwała Panu Bogu ,za Twoje życie i Twoją rodzinę. Pan Rozpoczął Swoje dzieło w Twoim życiu, On Je tez dokończy, tylko MU wierz, tylko MU wierz..
PAN BÓG chce byc naszym PANEM, nie dodatkiem do naszego życia, Tylko Panem i władcą, a wtedy ON robi wszystko aby jego dzieci były błogosławione, I tylko wtedy można byc naprawde szczęsliwym , w reku tak wielkiego i wspaniałego OJCA. Dlatego dziekujmy MU, Chwalmy Go i żyjmy tylko dla JEGO chwały, bo dla NIEGO zostalismy stworzeni, dla Niego zostaliśmy zbawieni z łaski..
riczi, to w końcu pan czy ojciec ? ,,Pan” kojarzy mi się z jegomościem, który posiada niewolników i interesuje go tylko wyzysk i własne interesy. Tu raczej skłaniam się w 100% na wyrażenie Bóg Ojciec, gdyż Bóg jest właśnie jak ojciec, która kocha swoje dzieci, a nie jest ich władcą, chociażby dlatego że dała nam wolną wolę. Pozdrawiam 🙂
techtrance 🙂
i Panem i Ojcem myślę 🙂
jeśli mówimy o Panu to sądzę, że jest to kwestia autorytetu – że poddajemy się pod zwierzchnictwo Pana Boga, że przyznajemy iż ma On autorytet nad nami. Hmm to tak jak mówimy w modlitwie “bądź wola Twoja”, przez co mówimy że Twoja wola Boże ma pierwszeństwo przed moją. Proszę wysłuchaj mojej modlitwy, ale przede wszystkim niech będzie Twoja wola Panie.
A kolejna rzecz, jeśli myślimy o Bogu tylko jako o Ojcu to możemy pominąć Jego inne cechy takie jak Jego wszechmoc i potęga. Może nam ubywać z bojaźni Pańskiej .
Aha i Bóg tak naprawdę jest naszym władcą. On stworzył nas i cały świat, więc może zrobić z nami co tylko zechce, jest , że się tak niezbyt ładnie wyrażę, naszym właścicielem.
Tak dał nam wolną wolę i ustalił pewne zasady, abyśmy nie bali się, że będzie On nieobliczalnym, strasznym Bogiem (a niektórzy tak Go widzą w Starym Testamencie).
Pozdrawiam 🙂
Przyznam się że kolekcjonuję sobie świadectwa które publikuje Detektyw, jako “materiał dowodowy” i konstruktywny,
pozdrawiam bohaterkę
Cieszę się, że zrobiłam coś konstruktywnego :-).
Diana – też bogini światła księżycowego – kobieta na księżycu z obj Jana gdzie smok idzie na niewiastę, Dianę księżną ponoć też zabił smok – rodzina królewska (ponoć mają pewne pochodzenie z rodu Draculi – palownika),
Czyli nawet tutaj wychodzisz “pozytywnie” 😀
no pozazdrościć ..
A nie, ja mam imię z “Ani z Zielonego Wzgórza”. Bo moja mama ma na imię Ania, a w książce najlepszą przyjaciółką ani była Diana :-).
Panie Piotrze mam b. wazne pytanie. musze sie zaszczepic a wcale nie mam ochoty na to. Jedynym moim ratunkiem to opinia lekarza lub religia,ktora nie zezwala na taka szkodliwa ingerenccje w nasz organizm. Czy Biblia mowi o tym, czy mozna posluzyc sie Biblia, aby nie uszkodzic sweo ciala i moze poznij cierpiec latami?