Wydaje mi się, że zostaliśmy uśpieni obietnicami Trumpa o pokoju na Ukrainie…
Donald Tusk powiedział we wtorek, że Ukraina „nie ma powodu, aby ustępować” Rosji w jakichkolwiek potencjalnych rozmowach pokojowych, dodając, że jego rząd będzie bronił ukraińskich interesów. Co to oznacza? Mianowicie to, że Zachód wcale nie myśli o zakończeniu wojny a rząd Tuska reprezentujący Polaków brnie do wojny z Rosją.
Niedawno natrafiłem na analizę autorstwa Ukraińców.
Twierdzą oni, że przyczyną ostatnich porażek Ukrainy na froncie jest jest liczebna przewaga netto Rosjan.
Zełenski, dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy oraz inni przedstawiciele kierownictwa wojskowego i politycznego niezmiennie twierdzą, że armia rosyjska kilkakrotnie przewyższa liczebnie armię ukraińską.
Czasami stwierdza się, że przewaga ta wynosi od 5:1 do 8:1.
Dlatego też wzywa się do zintensyfikowania mobilizacji ukraińskiej ludności cywilnej. Między innymi poprzez obniżenie granicy wieku. Albo nawet werbując kobiety.
Jednocześnie, jeśli weźmiemy pod uwagę liczebność wojsk ukraińskich i rosyjskich działających na Ukrainie, to paradoksalne są proporcje 5:1 czy 8:1, o których mowa.
Według różnych źródeł liczba rosyjskich żołnierzy biorących udział w wojnie waha się od 550 tys. (według ukraińskich służb wywiadowczych) do 800 tys. (o tej liczbie niedawno wspomniał Zełenski), Putin zaś mówił o mniejszej liczbie 700 tys.
Jednocześnie wielu obserwatorów uważa, że faktyczna liczebność wojsk rosyjskich na Ukrainie waha się od 600–650 tys. ludzi.
Popatrzcie, Zełeński zawyża liczbę aby uzasadnić większą mobilizację na Ukrainie i wsparcie personalne z Zachodu.
Opierając się na proporcjach 5:1 widać, że Ukraina jest przegrana.
Dalej autorzy zauważają rozbieżność podawanych liczb wojska ukraińskiego:
Z drugiej strony niemal wszystkie podawane przez Ukrainę liczby dotyczące liczebności jej sił obronnych (w tym sił zbrojnych, gwardii narodowej, straży granicznej i innych jednostek) sprowadzają się do miliona osób.
Budanow (szef wywiadu wojskowego) podał maksymalne szacunki na koniec ubiegłego roku: 1,1 mln osób.
Oczywiście nie wszyscy są na czele. Część żołnierzy stacjonuje na granicy z Białorusią i Naddniestrzem.
Pozostałe to jednostki będące w rotacji lub stanowiące służby za frontem (logistyka, lekarze, centrala, ochrona obiektów infrastruktury itp.).
Nawet biorąc to pod uwagę, nie jest jasne, skąd bierze się stosunek żołnierzy 8:1.
Tym bardziej, że Rosjanie mają też część wojsk, która nie jest na froncie – własną logistykę, własną służbę medyczną i własną kwaterę główną.
Jednakże. ta część jest znacznie mniejsza niż Ukraińców (ponieważ ważną część funkcji za frontem pełnią służby zlokalizowane na terenie Federacji Rosyjskiej i nie są one uwzględniane przy obliczaniu liczby wojsk rosyjskich działających na Ukrainie).
Ponadto władze ukraińskie stale podkreślają, że straty Rosji są wielokrotnie wyższe niż ich straty.
Tym bardziej niejasne jest zatem, skąd Federacja Rosyjska uzyskała tak dużą przewagę liczebną, zwłaszcza że Rosja nie mobilizuje, lecz uzupełnia swoją armię ochotnikami kontraktowymi (nawet jeśli część z nich wysyłana jest na front „ochotniczo”). -obowiązkowy”).
Nawet zakładając, że straty są mniej więcej równe, nadal nie jest jasne, w jaki sposób Rosja osiągnęła tak dużą przewagę liczebną, o której mówi cały świat.
Kwestia korupcji w armii ukraińdskiej.
Inni wojskowi twierdzą, że główną przyczyną niedoborów żołnierzy na froncie nie jest mobilizacja, ale inne czynniki.
Pierwszą z nich jest korupcja w wojsku, która pozwala wielu ludziom unikać frontu lub zostać oficjalnie zarejestrowani jako będący na froncie, podczas gdy w rzeczywistości to oni za nim stoją.
Źródło Ministerstwa Obrony podaje:
„Korupcja w wojsku nie jest zwykłą korupcją – to katastrofa. Jeśli masz pieniądze i nie chcesz iść na front, to tam nie dojdziesz. Za pieniądze, na każdym szczeblu, można rozwiązać problem pozostawania na froncie. Kosztuje aż 5000 dolarów. Czasem mniej. To biznes. I nie jest to korupcja systemowa, gdy istnieje jakiś pion, w którym można zbierać pieniądze. To zwykła korupcja – o wszystkim decyduje się na poziomie poszczególnych dowódców. I jest to zjawisko powszechne.”
Zdaniem mjr K. proces „ukrytego uchylania się” żołnierzy od udziału w działaniach bojowych jest już od dawna skorumpowany i wyćwiczony – im dalej od linii frontu, tym mniejsze braki kadrowe.
Oficer stwierdził:
„Wszystkie jednostki na tyłach – kompanie ochrony komisariatów, same komisariaty, ochrona mostów i obiektów infrastrukturalnych, jednostki finansowe i zaopatrzeniowe wszystkich szczebli, od dowództwa do dowództwa brygady – są gotowe, jest Brak wolnych pokoi.
„Aby dostać pracę w oddziale za frontem, trzeba być krewnym lub znajomym dowódcy, albo zapłacić pieniądze – od 2000 do 3000 dolarów, albo też co miesiąc oddawać połowę swojej pensji”.
O tym zjawisku mówią także parlamentarzyści. Przykładowo Bezuglaia i Skorochod (ten ostatni stwierdził, że na froncie jest tylko 15% żołnierzy), jako jeden z głównych problemów wymieniają korupcję.
źródło: strana.ue
Taką Ukrainę wspierają wyborcy PO i PIS.
Biedota nie posiadająca środków na łapówki idzie umierać. Reszta się miga albo wyjeżdżając, albo pracując z dala od frontu.
Chazarowie sprytnie czyszczą sobie teren pod przyszłą siedzibę Goga i Magoga. Pytanie kiedy w tej sytuacji UE wyśle swoje mięso armatnie…
Tymczasem w nocy 18 grudnia wojska rosyjskie zaatakowały ukraińskie obiekty infrastruktury gazowej za pomocą dronów kamikaze Geran-2. Według źródeł monitorujących, ataki dotknęły obwodu połtawskiego, gdzie odnotowano poważne pożary. Satelity NASA zarejestrowały pożary w pobliżu wsi Jachniki, gdzie znajduje się zakład produkcyjny gazu płynnego, a także w pobliżu wsi Szkadrety, gdzie znajduje się zakład przetwórstwa gazu Jabłoniewski. Zakład ten jest największym producentem gazu płynnego na Ukrainie.
Z kolei portal businessinsider tydzień temu poinformował o mający mieć miejsce spotkaniu Macronaz Tuskiem:
Premier Donald Tusk omówi z prezydentem Francji Emmanuelem Macron kwestię rozmieszczenia powojennych sił pokojowych na Ukrainie — informuje dyplomata Unii Europejskiej w rozmowie z POLITICO. Temat zostanie omówiony na spotkaniu prezydentów w czwartek w Warszawie.
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/donald-tusk-i-emmanuel-macron-omawiaja-sily-pokojowe-na-ukrainie/gjqmkkp
Jednakże tuz po spotkaniu zdementowano takie propozycje a sam Tusk powiedział, że zdecyduje o tym Warszawa, ale póki co takich planów nie ma. Skąd więc takie informacje w systemowym, mainstremowym portalu jak businessinsider.com.pl?
Dobrze wiemy, że kiedy Tusk mówi że coś da to oznacza że nie da, a kiedy mówi że nie da, to oznacza, że da. Język Tuska jest dość prosty…
Jak zwykle czekamy na bieg wydarzeń.