Na wstępie raz jeszcze serdecznie dziękuję wszystkim za wsparcie jakie okazaliście mi jako zachętę do dalszej pracy.
Prawdę pisząc po części mam dość intelektualnego chrześcijaństwa opartego na teologii, a nie owocach. Wychodząc z kościoła Rzymu wyidealizowałem sobie obraz protestantyzmu i kiedy dowiedziałem się, że wpadłem z deszczu pod rynnę zacząłem poważnie traktować następną grupę jaką są tak zwani biblijni chrześcijanie w internecie, ale ci okazali się mieszaną grupą. Nie ma czegoś takiego jak biblijni chrześcijanie, gdyż nawet i tam jest pełno podziałów. Ba, mało tego są podziały na przykład między świętującymi szabat w kwestii momentu jego rozpoczęcia: czy rano w sobotę czy w piątek wieczorem.
Z innych znanych mi podziałów jest podział w kwestii tożsamości Jezusa, czy jest Bogiem czy synem Boga jako odrębną osobą i wierzący poświęcają temu wiele czasu jedni drugich zasypując cytatmi.
Generalnie można by rzec jest grupa chrześcijan, która powinna się nazywać chrześcijanami sporów, tudzież chrześcijanami filozofii chrześcijańskich…
Opierając się na moich wieloletnich doświadczeniach uważam, że to nie grupy powinny mieć miana biblijności ale każdego człowieka charaktery. Wiadomo, nie ma ludzi idealnych. Idealny był tylko Jezus. Jednakże dużym kryterium wiary pomijając stronienie od świata jest szacunek do drugiego człowieka. Jeśli są kąśliwe uwagi, hejt, uszczypliwości, to nie możemy mówić o nowo narodzonym człowieku. Jeśli już, to o przebudzonym niemowlaku jeśli w ogóle,….
Jesteśmy jednością w Jezusie jeśli darzymy się szacunkiem.
Mogę rozmawiać ze zwiedzionym baptystą, czy adwentystą, którego religia kryje syjonizm, ale tylko wtedy, kiedy jest szacunek.
Zgorszyło mnie wiele sytuacji i osób. Nie pijaństwem i nie papierosami, ale brakiem szacunku, brakiem wdzięczności, ciętym językiem. Doświadczyłem nawet ostatnimi czasy wbijania szpili i miałem tego dość, coś we mnie pękło. Wiele razy chciałem zamknąć blog, ale tym razem coś we mnie pękło. Nastąpił przełom. Nie chciałbym być z szydercami u Boga.
(20) Jeśliby ktoś mówił: Miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.
(1 List Jana 4:20)
Jest masa teologicznych kłamców udających wielbienie Boga, kiedy nienawidzą swego Brata. W sercu hodują jaja węża.
My ufający Bogu mamy za obowiązek kochać nawet swoich wrogów.
What does this mean?
Ano to, że nawet jeśli mamy do czynienia z toksykiem, to powinniśmy okazywać mu szacunek. Możemy nie przepadać za nim, nie ufać mu, nie lubić go, ale szanować w słowie i czynie.
Kwestia statystyk i wspierania.
Nie tak dawno pewna nienawistna osoba z reala powiedziała mi “szanuj siebie i innych”. Eureka! Nie szanowałem siebie, Czasem Bóg posługuje się złymi ludźmi aby coś się w człowieku otworzyło i zaczął myśleć nad zmianą.
Czytują mnie pastorzy, księża, jutuberzy, a więc oznacza to, że mam wartościowe przemyślenia. Wiadomości są czymś ogólnodostępnym, ale komentowanie w taki sposób świata jaki ja przedstawiam już niekoniecznie.
Zacznę się szanować i dlatego mam wyjście z tej sytuacji. Przedstawię je jak wrócę do pisania za tydzień.
To wyciszenie było mi potrzebne. Natłok stresu spowodował, że nie mogłem przystanąć i ochłonąć. Nie miałem chwili na złapanie oddechu.
Znam kilka osób, które sfiksowały od nadwyżki stresu. Jedna wylądowała u psychologa. Nie są to ludzie ze świata.
Ogólnie my Polacy dużo pracujemy, więcej niż inne nacje na zachodzie. Jest to celowe. System nie chce abyśmy mieli czas na przemyślenia. Dlatego zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób nie ma czasu czytać wiadomości i w związku z tym nie wiedzą, co nadchodzi na jesień.
Gonimy własny ogon i przyznam, że podczas tego wyłączenia z bloga doznałem wyciszenia, które jako norma będzie dopiero za rządów Jezusa na ziemi. Szczerze polecam zwolnić, poobcować z przyrodą, którą stworzył Bóg, zapytać Boga o rozwiązanie dla trapiących nas problemów. Mnie uzbierało się wiele ciekawych przemyśleń.
Jedną z najbardziej cenionych przeze mnie książek jest “Powrót do ciszy” Jima Hohenbergera.
To powrót do naturalności, to nauka słuchania głosu Bożego.
My powinniśmy być w takich grupach, które dają nam spokój, radość, gdzie jest troska o drugiego człowieka, a nie teologia i bicie się na wersety.
Powinniśmy się wspierać, a kontakt z wierzącymi powinien być balsamem na rany tego świata, a nie utrapieniem lub męką.
Wracam z nową wizją bloga za tydzień, a Wam zalecam jako dr Detektyw odsapnąć od trosk życia codziennego. Zwłaszcza, że jesień lub zima zapowiada się nieciekawie.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie. Życzę Wam wszystkiego dobrego w imię Jezusa.
Tak po prostu, dziękuje
Chwała Bogu za Ciebie Siostro