It can be said without a shadow of a doubt that Daria has considerable writing talent. In this installment, she presents the bumpy road of an already Christian woman.
To the Glory of God for you Daria:
____________
cd
NOWY POCZĄTEK…Again, I am not able to determine the exact circumstances, but at the same time I began to think more and more about God, and these thoughts began to crowd out the previous ones. I became more and more aware of His existence, and a conviction came into my consciousness: you have been wandering all the time, and you are still going nowhere.
Still occasionally, in some spare moments, I came across various interesting information, articles, films and documents that made me realize more clearly that The foundations of the Catholic Church are not even based on biblical teaching. From then on, my old theories slowly began to fall away, because understood that the Bible itself was certainly not written for the same purposes for which the Roman Catholic Church was founded - for if so, why the blatant departure from its contents?
Powoli poznawałam całkiem nowe wyjaśnienia zagadnień i zjawisk, które kiedyś moim zdaniem negowały istnienie Boga. Powoli zaczynałam łączyć kolejne wątki i zaczął się z nich wyłaniać pełny i klarowny schemat działania światowej polityki i religijnych autorytetów. Odkryłam kilka ważnych, brakujących ogniw, na które nie mogłam liczyć ze strony pochłoniętych i zaślepionych pustymi teoriami spiskowymi ateistów lub New Age’owców, stając się jak oni. Gdzieś w okolicach zeszłego września zaczęłam otrzymywać coraz więcej bardzo klarownych znaków od Pana, które nie mogły być zbiegami okoliczności.
Wreszcie naprawdę zrozumiałam swój błąd. Ale nie było to jeszcze nic spektakularnego – nie potrafiłam rozmawiać z Bogiem, mimo wszystko czułam przed tym bliżej nieuzasadnioną niepewność, niechęć, nawet strach. Próbowałam, ale nawet myśli wypowiadane w głowie nie składały się w spójną całość. Nie potrafiłam zdecydować, co właściwie chcę Mu przekazać, od czego zacząć, i czy w ogóle stać mnie na jakikolwiek komunikat… Zamykałam oczy i dosłownie jąkałam się w myślach, pogrążona w poczuciu winy, nie do końca jeszcze pewna tego co robię.
Natomiast, co jest ciekawe, za każdym razem gdy chciałam wrócić do pewnych niezdrowych nawyków związanych z anoreksją, z jakiegoś powodu zaczynałam znowu myśleć o Bogu. Nie przestawałam mówić sobie, że jeśli znowu zacznę to robić – jeśli chociaż ten jeden raz się zapomnę – to już nikt mnie nie uratuje, nikt mi nie pomoże i może właśnie w ten sposób ostatecznie Go od siebie odrzucę. Bałam się tego, w głębi serca naprawdę tego nie chciałam i powoli odżywało we mnie obrzydzenie do wszystkich podłości, które bez refleksji wyrządzałam przez tyle miesięcy. Przy okazji wreszcie zaczynało przedzierać się przez moją znieczulicę guilt and shame over how unfairly I treated my mother.
This continued for some time. I returned to this topic and thought whenever the opportunity arose. Instead of focusing on more information about the ubiquitous manipulation and the occult, I simply began to read about the Christian faith, the new birth, and building a relationship with God. It all seemed so complicated, complex, yet hopeful to me at the time. I felt that at that stage it was the only way I could turn for help.
One evening I decided that I couldn't go on living my lie, that my theories had long since fallen with a thud. I didn't yet know if I would be able to afford to make enough sacrifices to start building a real relationship with the Lord, but I already had some faith that He would just get me through it. I first turned to Him in prayer. I accepted Jesus Christ as my Savior, and I declared that I wanted to give a good testimony with my life and act like Him. I repented of my sins, asked for forgiveness and continued to be guided along the right path.. Patrząc wstecz, wydaje mi się, że to pierwsze wyznanie miało zbyt roszczeniowy, mało szczery charakter. Niestety czuję się, jakbym przekazała wtedy Najwyższemu: ”no już dobrze, pokaż mi, co potrafisz”, nie do końca świadoma tego, że bez mojego oddania i dobrej woli się nie obędzie.
This conventional turning away from sin and all the bad past in prayer did not have much effect. Of course, I didn't expect spectacular miracles right from the start. But the lack of improvement continued for weeks - I still felt a heavy weight in my heart, something still seemed wrong, I fell a lot more often than I might have expected. Miewałam krótkotrwałe okresy euforii, kiedy na nowo cieszyłam się z każdej małej rzeczy, dostrzegałam więcej piękna i radości w codziennych sytuacjach, udawało mi się trzymać nowych postanowień i odczuwałam, jak się wydawało, pełnię Bożej miłości… żeby wkrótce potem całkiem od niej odejśćOvercome by some renewed weakness. Again and again in acts of frustration I would distance myself from God, blaming Him for my own failures and every bad mood, reproachfully asking why He doesn't help me with it. Every so often I would stop talking to the Lord regularly / forget about it / set aside time to pray until it became apparent that I no longer had that time. Still the affairs of the everyday world reigned supreme, and I could only listen to the Bible from an audiobook, by móc w międzyczasie robić inne rzeczy… Trudno było mi utrzymać wewnętrzny pokój, a cały stres pogarszało jeszcze głębokie poczucie winy za te ciągle odstępstwa – z drugiej strony, nie umiałam zrezygnować z rzeczy, które wchodziły między mnie a Boga. Jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że na próżno na zmianę oczekuję cudu, nie dając nic od siebie i nie rozmawiając z Nim, albo zdaję się ciągle na swój ludzki rozum i próbuję być dla siebie swoim własnym sędzią…
Był taki moment – konkretnie pod koniec października zeszłego roku – gdy rozłożyła mnie paskudna grypa. Ni stąd, ni zowąd, bez żadnych wcześniejszych oznak i z taką siłą, której jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Przez trzy pierwsze doby ze skrajną gorączką byłam zdolna właściwie tylko spać, a i później nie było mowy o wstaniu z łóżka. W tej drugiej fazie choroby naszła mnie pewna myśl – skoro już i tak mam wolne, którego nie mogę wykorzystać na swoje inne zajęcia, to może w końcu zacznę naprawdę, rzetelnie i dokładnie czytać Biblię? Może poświęcę więcej czasu Bogu, może tak miało być? Co zabawne, jakiś czas przed tym wydarzeniem, przeczytałam gdzieś ciekawy wpis pewnej chrześcijanki, dokładnie omawiający temat próśb o uzdrowienie (bardziej z punktu widzenia lekkich chorób, niekoniecznie z tych bardzo ciężkich czy śmiertelnych). Dzięki niemu po raz pierwszy zakiełkowała w mojej głowie świadomość, że nawet takie dolegliwości Pan może chcieć wykorzystać dla naszego wzrostu w wierze, więc w gruncie rzeczy powinniśmy być za nie wdzięczni i z pokorą starać się poświęcić ten dodatkowy czas Bogu…
Niestety. Wtedy jeszcze wygrała ze mną frustracja z powodu ”marnowanego” czasu i traconych zajęć w szkole. Zajęłam się czymś zupełnie innym, a o tamtej sugestii zapomniałam.
Wkrótce wyzdrowiałam, wróciłam do szkoły zaledwie na około tydzień i… błyskawicznie znowu coś mnie rozłożyło. Moja choroba trwała jeszcze przez około półtorej miesiąca, kiedy na zmianę albo czułam się nieco lepiej, albo znowu wszystkie objawy wracały i kazały na dłużej zostawać w domu czy rezygnować z dodatkowych lekcji rysunku. Właściwie już samo to nauczyło mnie pewnego dystansu… Z jednej strony irytowało mnie, ile zajęć artystycznych opuszczam, ale zaczynałam rozumieć, że nie mam na to żadnego wpływu, a najważniejsze to w końcu zadbać o zdrowie i raz, a porządnie, z tego wyjść.
Zanim jednak doszłam do takich wniosków, było mi znowu coraz ciężej psychicznie. Z jednej strony czułam się winna i niewdzięczna przez swoje stałe odstępstwa od Boga – z drugiej rozdrażniona, bo choroba nie pozwalała mi nawet normalnie się uczyć ani przeznaczać czasu na malarstwo i dalszy rozwój. W moim odczuciu coraz bardziej „obniżałam loty”. Nie sprawdzałam się ani tutaj ani tutaj, zawodziłam i Boga, i siebie.
One night, when I was thinking about all this, the bitterness overflowed and I simply cried like a little child. I cried for a long time in utter humility, silently calling out to Him, apologizing, admitting that I really don't know anything, I can't accomplish anything on my own, and I really, wholeheartedly need Him to reveal to me what He thinks is best for me, because He alone can repair all the damage in me. Then for the first time I felt the presence of the Holy Spirit, fI felt an incredible peace and love as if He wanted to soothe my crying. And for the first time, ready for any sacrifice, I trusted Christ implicitly. I remember that I was exhausted with all the emotions that had been running through me before and I quickly fell asleep, but with a great sense of hope and joy.
The very next day, Asking for the Holy Spirit's guidance in prayer, I separately confessed to the Lord all the sins I regularly committed and begged for deliverance from each of them. To pomogło mi najbardziej – zrozumienie, co tak naprawdę oddala mnie od Boga i co sprawia, że nie daję mu tak naprawdę nic od siebie. Tamtego wieczora, podczas tamtej modlitwy, sięgnęłam pamięcią do najgłębszych zakamarków swojej przeszłości, wyciągając z niej wszystkie rzeczy, które ciążyły mi na sercu, napełniały je wstydem i ciągle mi o sobie przypominały. Oczywiście, Pan zna moje serce, i całą moją przeszłość – i właściwe z tego powodu wychodziłam z błędnego założenia, że wystarczy, jeśli po prostu zadeklaruję, że od tego wszystkiego się odwracam. Ale On pragnął, żebym to ja w pełni świadomie zrozumiała i wyznała, co dokładnie w moim wcześniejszym życiu było złe, i czego od teraz powinnam się wystrzegać. Nie mogłam wstydzić się i krępować przed najzwyklejszym powrotem myślami do tych spraw – a raczej udźwignąć ciężar swojej winy z pełną odpowiedzialnością i wiarą w uleczenie. Poza tym, jeśli w jakikolwiek sposób wcześniej mogłam przypominać chrześcijankę, to jedynie bardzo, bardzo letnią – pamiętającą o Bogu tylko wtedy, gdy akurat miałam wystarczająco dobry nastrój…
Wtedy w końcu zrozumiałam, że On już mi wybaczył, że jest gotów przyjąć mnie z czystą kartą i zapisać ją na nowo. Ja też nauczyłam się „wybaczać” sobie samej (co było zdecydowanie najtrudniejsze i jeszcze dzisiaj stale na tym pracuję), a wtedy przebaczenie krzywd innym ludziom okazało się zadziwiająco proste i przystępne. Przez wiele lat, gdzieś w podświadomości, każdą z osób które kiedykolwiek mnie zraniły obwiniałam za swoje niepowodzenia i zepsuty stosunek do samej siebie. Wiedziałam, jak negatywnie wpłynęły na mnie ich słowa i działania, a za to cierpienie darzyłam ich niegasnącą, bezsilną i duszącą nienawiścią, towarzyszącą przez lata. Gdy oddałam swoje serce Jezusowi, On uświadomił mi, że to całe stare cierpienie nie ma znaczenia dla mojego nowego życia. Rany powoli się goją. Już nikt więcej nie jest mi nic winny, nikt więcej w moich myślach nie musi ponosić odpowiedzialności za którekolwiek z moich dawnych porażek – wszystko przeminęło.„Jezus zaś mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią». A oni rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy.” (Łk 23:34)
I no longer had any excuse by which my own cruelty to people could be justified. The fact that I had reflected someone else's evil on me didn't matter - my entire future depended from that moment on nothing but my own relationship with God and His work in my heart.
Zaczęłam rozumieć, że gdybym nie przeszła tych kilkunastu skomplikowanych, trudnych lat życia i nie znalazła się na zupełnym dnie moralnym – i właśnie na tym etapie w pokorze nie zaczęła Go szukać, błagać, wołać – prawdopodobnie do końca życia nie poznałabym Go, trwając w swojej ułudzie szczęścia. Kiedyś zazdrościłam wiecznego powodzenia w życiu 3/4 osób z mojego otoczenia, poważanych i szanowanych mimo zauważalnej własnej obłudy i fałszu (to ostatnie dodatkowo doprowadzało mnie do szewskiej pasji). Dzisiaj jestem bezgranicznie wdzięczna Bogu, że nie pozwolił mi takiego życia wieść i trzymał dla mnie w zanadrzu prawdziwe szczęście 🙂 Zaczynam w tym wszystkim zauważać o wiele dłuższy Boży plan, dzięki któremu chociaż myślałam, że wszystko tracę, w rzeczywistości miałam zyskać nieskończenie więcej… Świadomość tego także w dużym stopniu pomogła mi przebaczać i to zdjęło z mojego serca ogromny ciężar… A sama nabrałam dystansu do wszystkich większych czy mniejszych niepowodzeń.
Niedługo później Pan objawił mi, że powinnam poprosić o uwolnienie od rzeczy, które zajmując najwięcej czasu i konsumując najwięcej mojej energii, zawsze najbardziej oddalały mnie od Niego. Ja także nie chciałam, by one znowu zwodziły mnie w przeciwnym kierunku, ale niektórych ambicji i związanych z nimi zajęć po prostu… nie umiałam odpuścić sama. Czułam się wobec tych pustych światowych dążeń po prostu bezsilna… Zwróciłam się z tym do Niego, prosząc by po prostu w jakiś sposób mnie do nich zniechęcił, obrzydził mi je – cokolwiek. Do tej pory nie mogę otrząsnąć się z podziwu, jak szybko zaprowadził we mnie gruntowne zmiany.Czy było mi łatwo z podjęciem takiej decyzji? Oczywiście, że nie. For so many long months, until that moment, I didn't even think that my lifestyle at the time would interfere in any way with my desire to build a relationship with God. I was convinced that I didn't need to change anything. Zawsze gdy nad tym myślałam (a ten temat powracał do mojej głowy niczym bumerang) szukałam wymówek, że przecież… Bóg dał mi ten talent artystyczny, więc na pewno chce, bym go wykorzystała, odnosiła sukcesy, nie marnowała swoich cennych dni. Zupełnie źle pojmowałam jakie sprawy naprawdę liczą się dla Pana, a nie dla moich głęboko zakorzenionych w ”świecie” przyzwyczajeń, których początkowo nie potrafiłam, lub nie do końca chciałam się wyzbyć. Moim zdaniem w ten kontekst świetnie wpisuje się ten cytat z księgi Syracha o mądrości:
"She's going to deal with him perversely at first:
fear and apprehension will bring upon him
and will torment him with her flogging
Until he trusts his soul.
She will try him with her injunctions.
Eventually, the straight path itself will come to him,
will delight him
and will impart its secrets to him.
Jeśli jednak on zejdzie na manowce, zostawi go i wyda jego upadkowi.”
Właśnie dzięki temu fragmentowi, ”od pierwszego przeczytania”, podjęłam ostateczną decyzję i zaczęłam pisać swoje świadectwo.
Uczę się pokory, o którą było u mnie tak trudno. Nauczyłam się lepiej panować nad emocjami i jeśli czasami zdarza mi się stracić nerwy, to momentalnie pojawia się w sercu bolesne ukłucie winy i poprawa – nie uciekam w całkowitą bezrefleksyjność jak kiedyś. Na nowo zrozumiałam, przez co z mojego powodu przechodziła moja rodzina i staram się im to wynagrodzić najlepiej jak potrafię.
My homosexual inclinations, which for five years (since the beginning of middle school) had been hinting at them to a greater or lesser degree, disappeared. The Lord freed me from them, giving me a completely new perspective. I have been able to understand the real reason for them and, since the reason has been eliminated, I am no longer enslaved by these thoughts.
I wake up and go to sleep with such peace in my heart that cannot be compared to anything I have ever felt in my life. I see more beauty around me and have stopped chasing empty success and fame. I still paint, but only when I really have the desire and inspiration to do so, putting the kind of schedule Christ wants for me first. And this I can say with certainty: I have never felt more fulfilled in a life that has only now become more meaningful.
Od kiedy poprosiłam o prowadzenie Ducha Świętego, coraz lepiej rozumiem Biblię, czytam ją z przyjemnością i tak łatwo jest mi odnieść przesłanie Słowa Bożego do całego swojego życia…
cdn
A very edifying testimony for me. Praise Jesus Christ!!! I am very glad, Daria, that you trusted Jesus! He will not reject anyone who will call on Him sincerely.
To ciekawe, jak kilka motywów z Twojego życia jest podobne do moich, osobiście teraz też nie mam tyle chęci do malowania jak kiedyś. Mam jednak dylemat co robić mam w życiu. Proszę Boga o pomoc i czekam na odpowiedź… Wiem, że jeszcze powinnam pokutować z kilku rzeczy i chcę pokutować, mam taką myśl, aby pościć.
Thank you, Diana, for so many kind words. I agree, it is an unimaginably beautiful feeling to know and experience how great His love and patience is!
Mam podobny dylemat, jeśli chodzi o dalszą drogę w życiu. Przede mną jeszcze półtorej roku w liceum i, o ile wcześniej kategorycznie zadecydowałam starać się o miejsce na ASP, tak teraz zupełnie zmieniły mi się priorytety. Wiem, że takie studia byłyby za dużym ”rozpraszaczem” i wyzwaniem, na ktorym teraz w ogóle mi nie zależy. Zostaje coraz bardziej dające o sobie znać pytanie, w co celować dalej 😉 Na pewno chciałabym przynajmniej w pewnym stopniu połączyć przyszłą pracę ze służbą Panu. No cóż, jakoś to będzie, wierzę że w odpowiednim czasie zaprowadzi nas obie w odpowiednie miejsca. 🙂
Powiem Ci, że ostatnimi tygodniami też czułam spory nacisk na post i naprawdę dużo znaków bezpośrednio mi go sugeruje. Zresztą po tym jak odbudowałam swoją wagę często jeszcze zdarza mi się zajadać stres czy nudę, jeść kiedy nawet nie jestem głodna i tym podobne -takie nawyki które bez problemu usprawiedliwiałam przez cały okres koniecznego tycia, bo bez nich nie dałabym rady nawet dojść do obecnej wagi. Ale zostały ze mną na duuużo dłużej i obecnie już możnaby je podpiąć pod lekkie obżarstwo. 😉 Chyba po prostu po tych wszystkich latach zaczęłam się bać uczucia głodu, i to często nade mną wygrywa… Wolałabym wreszcie mieć stuprocentowo zdrową relację z jedzeniem i skupiać się przede wszystkim na budowaniu relacji z Bogiem, pełnego polegania na Nim. Post ukierunkowany na to okazałby się na pewno bardzo pomocny.
Szkoda, że u mnie to w praktyce naprawdę trudne i na tą chwilę powiedziałabym że wręcz niemożliwe. U nas obiady zawsze przygotowuje mama gdy wracam ze szkoły – lubi to, obecnie nie pracuje, więc ma na to czas i dodatkowo gotuje też dla siebie, więc zawsze było to najpraktyczniejsze rozwiązanie. Swoją drogą wydaje mi się, że już na stałe będzie bardziej czujna ile i kiedy jem. 😉 Zachowanie sprawy postu między mną a Panem nie byłoby w rzeczywistości możliwe, a po wszystkich moich problemach (mimo że sama wiem, że nigdy nie wrócą), nie wyobrażam sobie nawet, jak bardzo źle mama zareagowałaby na taki pomysł. Na to raczej nie jestem gotowa. I chyba powoli zaczynam się godzić z faktem, że sama na dobre zdyskwalifikowałam się z tego rozwiązania. :/
Ale racja, myślę, że to bardzo przybliża do Najwyższego. Natrafiłam już na wiele pięknych świadectw skupiających się na niesamowitych duchowych efektach postu – uwolnieniach, uzdrowieniach, wysłuchanych modlitwach, głębszym poznaniu w wielu aspektach wiary i tym podobne. 🙂 Rzecz zdecydowanie warta rozważenia gdy ma się możliwości.
Beautiful testimony, keep it up girl!!! 🙂