Nie chcę się wdawać w dyskusję na temat teologii Nickyego, ale chciałem Wam zadać pytanie: jak widzicie po za kształtem sceny poniższe ceny wstępu na poniższą imprezę?
Od 125zł do 270zł.
Osobiście nie chce komentować samej imprezy gdyż na ani jednej takiej nie byłem, ale znalazłem na ulicaprosta.net ciekawy wpis:
Hello,
od mojego przyjaciela dostałem następującą wiadomość:
Hej Wszystkim
Napisałem coś na prędce w ubikacji. Może ktoś z Was uzna to za cenne i doda od siebie kilka spostrzeżeń. A może wyśle komuś, komu się to może przydać. Może jakieś czasopismo zrobi przedruk. A może ktoś będzie dotknięty. A może tak, a może nie. Może za trzy minuty lub za dwie… zaczyna się przedstawienie. Co będzie na arenie, ja nie wiem, nie jestem pewien właśnie tego…
[START]
Przypuszczalnie niektórzy spośród chrześcijan, a z całą pewnością ja sam, spodziewałem się, że pierwsza w Polsce konferencja z Nickiem Vujicicem, która miała miejsce wczoraj na poznańskim stadionie “Lecha”, była zorganizowana przez osoby w minimalnym choćby stopniu związane z chrześcijanstwem i będzie szansą na to, by na stadionie wypełnionym ludźmi rozbrzmiała wspaniała wieść o Zbawieniu. Nie przez przypadek przecież nazwano konferencję tytułem książki Nicka “Bez Ograniczeń”.
Jakże się ucieszyłem, otrzymawszy od drogiego mi Przyjaciela darmowy bilet o wartości między 600 a 1200 zł – bo tyle kosztowały bilety na to wielkie wydarzenie. Przyszedłem na nie z wielkim entuzjazmem.
Będąc tam, poczułem jednak coś nienaturalnego. Otóż pomimo, że na stadionie panowała atmosfera miłości i przyjaźni, ja czułem się nie jak pośród przyjaciół, ale jak wewnątrz jakiejś reklamy, w której wszystko jest piękne, ale każdy człowiek minimalnie obeznany w najdroższych reklamach wie, że… fałszywe. Spojrzałem na mojego Przyjaciela i powiedziałem “«Truman Show»… To jest jak «Truman Show»… To nie może się dziać naprawdę…”
Szybko zaobserwowaliśmy, że coś nienaturalnego dzieje się na prawej trybunie. Jakby wszyscy robili coś według czyichś poleceń. Na początku powątpiewaliśmy w nasze odczucia i przypuszczenia. Bo przecież łącznie na jednej trybunie może być nawet i 10 tys. osób i trudno taką liczbę w tak znacznym stopniu skontrolować. A jednak wyraźna różnica pomiędzy lewą trybuną a prawą była niepodważalna. Na lewej ludzie reagowali naturalnie. Niektórzy klaskali, inni nie, niektórzy wiwatowali, inni słuchali w ciszy i skupieniu, jeszcze inni zdawali się przysypiać. Dało się zauważyć normalną różnorodność zachowań. Natomiast po prawej stronie wszyscy reagowali identycznie. Co więcej, tak jakby wiedzieli co się wydarzy. Na przykład gdy prowadzący wykład spytał “Kto z was chce być szczęśliwy?” Osoby na lewej trybunie podniosły ręce, niektórzy powiedzieli “ja”, inni nie zareagowali. Natomiast na prawej, nim jeszcze pytanie zdążyło wybrzmieć z głośników, wszyscy zgodnym chórem, nawet nie jak kibice, ale niczym spartańscy wojownicy krzyczeli ile sił w płucach “JA!!!”. Kolejne pytanie “Kto z Was ma marzenia?” I znów donośne, pełne mocy “JA!!!“. “Kto ma odwagę by zrobić wszystko by je osiągnąć?” Lewa strona potrzebowała kilka sekund by przemyśleć co znaczy “wszystko” i czy rzeczywiście tego chcą. Mało kto zdążył cokolwiek powiedzieć nim z prawej trybuny uderzyła fala jak wicher “JA!!!“. Spojrzałem na mojego przyjaciela a on na mnie. Obaj mieliśmy w głowach to samo pytanie “To roboty czy ludzie? Mają wolną wolę czy wyprano im umysły? A może ktoś im zapłacił?” Od tej pory zawsze wiedzieliśmy kiedy i co odpowie, a raczej “huknie”, prawa trybuna.
Co chwilę mój przyjaciel odwracał się do mnie i mówił “Mówię Ci, coś tu jest nie tak… Coś wisi w powietrzu…”
Gdy wreszcie któryś z mówców powiedział wprost “multilevel marketing” otworzyłem szeroko oczy i uświadomiłem sobie ten fakt – to nie byla konferencja Nicka Vujicica, ani nawet konferencja chrześcijańska. To była konferencja “multilevel marketing“. Co to jest “mm”? To wielopoziomowa sprzedaż typu “Amway”, “Avon”, “Herbalife”, etc. Cele życiowe typu “diamentowy prezes”, metody wpływania na ludzi typu manipulacja, ukryta sugestia, komunikaty podprogowe, itd.
Ta świadomość całkowicie zmieniła spektrum mojego postrzegania czym ta konferencja w istocie była. I jaki był jej realny cel. Nie ma sensu budować mylne wrażenie, że miało to cokolwiek wspólnego z Bogiem, Ewangelią, Jezusem Chrystusem.
Przeciwnie, nie wiem jak się czuli inni naśladujący Chrystusa ludzie, którzy byli na konferencji, ale ja czułem bardzo mocno dominację takich odczuć jak: presja na moje wnętrze, niepokój, świadomość podprogowych komunikatów i manipulacji (których niektóre elementy były dla mnie jawne, a inne prawdopodobnie nie). Jednym słowem: czary. Mój duch, jeśli mogę użyć takiego sformułowania, był bardzo niespokojny. Czułem się jak wewnątrz gniazda szerszeni… Ubranych w najbardziej eleganckie i drogie garnitury…
Warto wspomnieć, że jeśli słowo “Bóg” było używane to tylko do potwierdzenia teorii mówców. I tak naprawdę nie miało to żadnego związku z Biblią – nawet jeśli używane były cytaty z niej zaczerpnięte. Na świecie używa się bardzo często biblijnych sformułowań o miłości, akceptacji, dobroci, celu i wierze jako tej, która gdy będziesz wierzył w coś ze wszystkich sił, pozwoli Ci to osiągnąć. Ale tak naprawdę wszystkie te fragmenty są wykorzystane nie po to, by powiedzieć człowiekowi o konieczności pokuty i nawrócenia, ale o tym że on sam może osiągać to wszystko o czym marzy. Nie ma tu mowy o konieczności naśladowania Jezusa Chrystusa, czy staniu się jego uczniem. Innymi słowy jeśli będziesz w coś bardzo mocno wierzył i zrobisz dosłownie wszystko, aby to osiągnąć, poświęcisz nawet najbliższe relacje, to jesteś na najlepszej drodze do… No właśnie.. Według wypowiedzi Jezusa z Nowego Testamentu byłbyś najprawdopodobniej na najlepszej drodze do upadku. Ale osoby będące na konferencji usłyszały, że dzięki takim postawom są na najlepszej drodze do osiągnięcia szczęścia.
Koronnym przykładem było przedstawienie, która miało miejsce bezpośrednio przed występem Nicka. Początkowo było mi ono bardzo bliskie, ponieważ do pewnego momentu całkowicie pokrywa się z naszym koncertem i przedstawieniem “Kaw-Tseer” (zastanawiałem się nawet czy nasz występ lub któreś z jego nagrań nie było inspiracją dla jego twórców). Główny bohater bawiąc się życiem, nie zdaje sobie sprawy, że wchodzi na terytorium ciemności. Początkowo igrając z tym co nieznane odczuwa satysfakcję. Propozycje odzianych w czerń postaci wydają się kuszące, więc wchodzi z nimi w interakcję. Szybko zabawa zamienia się w dręczenie. Bohater zdaje sobie sprawę w co się wplątał i, próbuje się wydostać. Niestety na próżno. Dręczony przez demony woła do Boga o ratunek. Jednak w momencie, w którym na naszym koncercie padały słowa o ofierze Chrystusa, która nas uwalnia, w przedstawieniu na konferencji bohater mówi znamienne słowa “A jeśli Boga nie ma? Tak, Boga nie ma… A więc nikt mi nie pomoże”. Od tego momentu drama jest zgoła inna niż nasz koncert. Bohater cofa się do miejsca, z którego próbował uciec, demony znów go dręczą. Ale on nie ginie, ale siłą wiary w marzenia uwalnia się ku lepszemu światu. To co ratuje go w ostatecznym rozrachunku, to właśnie tylko i wyłącznie on sam – jego marzenia, pragnienia i wiara. Koniec obu dram jest taki sam, ale droga zupełnie inna… Nie ma słowa o tym, że Jezus umarł za niego na krzyżu i nie ma to właściwie większego znaczenia, ponieważ ten człowiek uratował się sam własnymi marzeniami…
Wystarczy sobie uzmysłowić, że to właśnie jest wstęp do wypowiedzi Nick-a. Gdyż bezpośrednio po tej dramie on właśnie rozpoczyna swoje wystąpienie.
Co mówią poprzednicy? Mówią o nadziei i wierze, mówią o bezwarunkowej miłości i samoakceptacji, mówią o tym żeby zmierzać do tego w co się wierzy i o czym się marzy. Mówią, że ci którzy nie realizują marzeń, przegrywają życie. Podają przykłady z własnego życia potwierdzając, że jeśli o czymś marzysz i zrobisz wszystko żeby to osiągnąć to tak ci się stanie. Mówią o tym jak bardzo akceptują ludzi na widowni, a nawet ich kochają.
Co mówi Nick? Mówi o nadziei i wierze, mówi o bezwarunkowej miłości i samoakceptacji, mówi o tym, by zmierzać do tego w co się wierzy i o czym się marzy, mówi o tym, że kocha wszystkich na całym stadionie, mówi że jest maszyną do przytulania… Wszystko to dla nas chrześcijan na pewno jest powiązane z miłością Chrystusa i wiemy doskonale, że bez Boga, Nick nie byłby dzisiaj w miejscu możliwości, w którym jest dziś. Jednak ludzie na stadionie tego nie wiedzą. I choć w jego wypowiedzi czuć miłość, bojaźń i uczciwość, i choć poziomem swego przemówienia rozkłada na łopatki panujący wcześniej wrzaskliwy bełkot, to nawet najlepsze nauczanie o Miłości bez słowa o tym, że Miłością jest Bóg, i że ta Miłość dokonała się w Chrystusie i poprzez Chrystusa, okazuje się niczym więcej jak najlepszym spośród przemówień związanych mniej lub bardziej z multilevel marketingiem…
Nick mówi również kilka rzeczy, które nie padły wcześniej: o tym, że na własne oczy doświadczył cudów, że poprzez YouTube zaświadczył pięciuset milionom osób na świecie o swojej miłości do Jezusa Chrystusa, o tym że Bóg nie popełnia błędów i jego inwalidztwo nie było przypadkowe, o tym, że życie nie kończy się na śmierci tu na Ziemi oraz o tym, że przesuwając się po blacie (na którym prowadził przemówienie) w kierunku książki na jego końcu, zmierza ku prawdzie. Dla nas, wierzących, te komunikaty są jasne. Jednak dla katolików lub osób niewierzących, niezupełnie. Każdy bowiem z katolików może przyznać, że w jakimś sensie kocha Chrystusa, więc taka deklaracja Nick-a nie jest wystarczająco czytelna i prawdopodobnie niewiele zmienia. Nieczytelny jest również komunikat o prawdzie, gdyż Nick nie mówi, że leżąca na blacie książka, to Biblia. Nick nie mówi, że koniecznością by stać się dzieckiem Bożym jest uświadomienie sobie własnych grzechów, pokuta i zmiana postępowania. Nie mówi również o ofierze Chrystusa, o krzyżu, o śmierci i wreszcie o Zmartwychwstaniu i ZBAWIENIU. Nie padają słowa o naśladowaniu Chrystusa o byciu Jego uczniem, co czasem nie jest łatwym zadaniem. Zatem wszystko to co mówi, wpisuje się idealnie w program i treść konferencji zwolenników multilevel marketing na stadionie w Poznaniu. Dziesiątki tysięcy ludzi usłyszały wypowiedź Nicka jako potwierdzającą i wieńczącą to wszystko, co zostało powiedziane wcześniej.
Na koniec cała prawa trybuna, tysiące osób, wyciągnęły płytki z jakimś hasłem jednej z firm wielopoziomowego handlu. Z zatrwożeniem uświadomiłem sobie, że oni istotnie byli przygotowani co mają robić i kiedy…
Nieco mnie zmartwiło, że konferencja okazała się być czymś tak dalekim wobec słów Ewangelii. A także i to, że wszystkie oklaski, respekt i chwała została w mówcach, nie oddano jej Chrystusowi, nie oddano jej Bogu.
Jeszcze podczas konferencji przyszła mi do głowy pewna myśl: Być może zapłacono Nickowi i powiedziano co może, a czego nie może mówić… Jeśli tak w istocie było, wówczas to, co Nick mógł zrobić, to rzeczywiście tylko delikatnie wspomnieć, ale na pewno nie powiedzieć wprost Ewangelii.
Taka szansa by dziesiątki tysięcy osób usłyszało prawdę Ewangelii… Mogłoby to rozpocząć może nawet i przebudzenie w Poznaniu… Wyobraźmy sobie, że 30 tys. ludzi którzy właśnie usłyszeli Ewangelię, wychodzi na ulice Poznania. Taka szansa… A jednak nie wykorzystana…
I teraz moje pytanie. Czy ja w moim małym rozumku, w moim małym światku, z moim małym, ograniczonym doświadczeniem, mogę osądzać to, co zrobił Nick…czy raczej to, czego nie zrobił. Myślę, że łatwo jest porównywać decyzje innych do tego, czego sami oczekujemy. Ale to nie była szansa dana mnie, ale jemu. Uważam, że nie do końca znam wszystkie okoliczności i prawdę powiedziawszy nie mam prawa osądzać. Mogę wyrazić pogląd. Ale muszę uznać za fakt, że moja wiedza jest niewystarczająca, by dokonać miarodajnego osądu. Być może był w tym jakiś inny, ukryty, wyższy cel. Być może nawet sam Bóg tego właśnie chciał. Nie wiem tego. I Ty również nie wiesz tego. Więc nie próbujmy proszę wieszać na kimś psy.
Ważne jest jednak, żeby zdawać sobie sprawę, że ta konferencja była niczym więcej, jak zwyczajną konferencją w głównej mierze poświęconej wielopoziomowemu marketingowi, który w moim mniemaniu plasuje się bliżej organizacji religijnych czy nawet sekt, niż biznesu. Organizacje multilevel marketing często mają swoje konferencje (wzorem Świadków Jehowy) właśnie na wielkich stadionach znaczących miast w Europie i na świecie. To co nazywane jest biznesem, w istocie rzeczy dominuje całe życie swoich “hostów” i staje się swoistą religią… Zwykle jednak tego typu spotkania są zamknięte i nikt z nas nie mógłby w nich uczestniczyć nie będąc dość wysoko na szczeblach takiej organizacji. Fakt, że organizatorzy wydarzenia w Poznaniu zdecydowali się zaprosić ludzi z zewnątrz, świadczyć może o tym, że mają w tym jakiś interes. Dla przykładu mogą chcieć zaangażować kolejnych ludzi do realizacji ich marzeń – nierzadko zapakowanych w ładną opowieść (niczym świadectwo Nawrócenia) i ładne opakowanie, ale w środku zepsutych i złych. Być może Nick nie do końca wiedział w czym współuczestniczy. A jeśli wiedział…. Wolę pozostać przy teorii, że jednak nie…
Chciałbym jeszcze dodać że konferencja ta pokazała mi jak bardzo jesteśmy narażeni na kontrolę i manipulację ze strony innych ludzi – zwłaszcza obdarowanych wielką charyzmą. Jakże rzadko tak naprawdę analizujemy co jest mówione ze sceny. I oczywiście jakże rzadko mamy jakikolwiek wpływ na to, by ktoś przestał wygłaszać ze sceny sprzeczne z Biblią poglądy. Lub by przynajmniej ludzie, którzy tego słuchają zamknęli swoje uszy, czy po prostu wyszli.
Z wielkim smutkiem muszę przyznać, że to samo zjawisko widzę również podczas konferencji chrześcijańskich (każdej denominacji). Zdarzają się nauczyciele i mówcy, z których ust padają tak miłe dla ucha i serca zdania, że gdy w pewnym momencie są już sprzeczne z naukami Chrystusa, nikt tego nie zauważa. Bo przecież wszyscy potrzebujemy akceptacji, bezwarunkowej miłości, spełnienia naszych marzeń, sukcesów w życiu – innymi słowy szczęścia. Czasem wystarczy, by ktoś powiedział o tych rzeczach, byśmy odnieśli wrażenie, że jest Bożym Sługą.
Przychodzą mi na myśl pytania odnośnie pewnych zdarzeń pod koniec czasów. Będzie to czas wszechobecnych nieszczęść, tragedii, być może wojen. Na takiej scenie pojawi się ktoś, kto przyniesie na świecie globalny pokój na siedem długich lat. Być może przerwę w tragicznych zdarzeniach, być może przerwę w kataklizmach. Siedem lat (nawet jeśli nie jest to liczba symboliczna oznaczająca bardzo długi czas), to wystarczająco długo, by uwierzyć, że ten pokój już się nie skończy, że to czego dokonał ten człowiek jest trwałe. Co więcej, osoba ta będzie czynić najrozmaitsze cuda, może i większe od tych, które znamy z Biblii, będzie uzdrawiać ludzi, będzie ich uwalniać, przepowiadać przyszłość i to trafnie. Miliony ludzi zobaczy w nim po stokroć więcej niż w mówcach multilevel marketing i najlepszych mówcach chrześcijańskich. Więcej nawet niż w Todd-zie White, bo po przemówieniach tej osoby ludzie wyjdą z konferencji na własnych nogach i o własnych siłach, a nie na wózkach, na których z nadzieją na nią przybyli. Jeśli Nick Vuyicic będzie wówczas żył i jeśli będzie nadal nauczał, to nie jest wykluczone, że ta osoba przyjdzie na jego przemówienie i nawet najlepszej ochronie nie uda się jej powstrzymać by wejść na samą scenę i dotykając Nicka sprawić, że w ciągu sekundy stanie na własnych nogach i dotknie ich w zadziwieniu własnymi rękoma. Gdy po uczynieniu tego otworzy usta, nikt nie będzie już zainteresowany wypowiedzią Nicka. Gdy ta osoba zacznie mówić o bezwarunkowej miłości, akceptacji, spełnieniu marzeń i szczęściu, wszyscy będą jej słuchać… Wszyscy będą ją… ubóstwiać… Gdy zatem obwoła się Bogiem, któż w takich czasach, po tak wielu kataklizmach, po tak przerażających tragediach i wojnach (mając świadomość, że ta osoba jest nie tylko wybitnym oratorem, ale osobiście tę tragedię zatrzymała, wprowadziła pokój, a nawet czyni jawne cuda i uzdrawia chorych) zdoła zauważyć, że on Bogiem nie jest? Czy trudno będzie ludzi omotać i zmanipulować? Zważywszy na przebieg konferencji na których byłem, twierdzę, że bardzo łatwo. Twierdzę, że by nie ulec temu czarowi, nie uwierzyć i nie poddać się mu, będzie wymagać ogromnej determinacji do szukania prawdziwego Boga, znajomości słów Jezusa, a także odwagi. Myślę, że znaczna część ludzkości przyjmie tę osobę jako Boga…
Gdy wnoszę toast z moimi Braćmi lub prawdziwymi przyjaciółmi mówimy: “Za powrót Króla!” Po czym dodajemy “Aby gdy przyjdzie, odnalazł w nas Wiarę!” Pozostać wiernym w takich okolicznościach może się okazać niełatwym zadaniem…
Kto wie, może to dla nas dobry moment, by zacząć ćwiczyć umiejętność słuchania ze zrozumieniem i duchem wyczulonym na badanie co prawdą jest, a co nie…
http://www.ulicaprosta.net/forum/viewtopic.php?f=1&t=1754
Po przeczytaniu tego tekstu wydaje mi się, że Nicky mówi to, co nakazuje mu jego menedżer. Może sie mylę. Jeśli ktoś był na tej konferencji, to chętnie wysłucham jego opinii.
To jest uprawianie psychologi (pseudo ewangelia) za piniądze. Czy wyobrażacie sobie św. Pawła na trybunie a na jego spotkanie rozdaje się wejściówki… jedna za 1000 zł, inna za 600, jeszcze inna za 120 zł? A jak jesteś sprzątaczką to możesz stać na korytarzu i posłuchać… Mam jego książkę w domu, gruba taka, dobrze się czyta, zredagowana w stylu książki motywacyjnej, przeczytałem 5 stron i mało tam o Jezusie. Niestety nie udało mi się jej spalić.
“To jest uprawianie psychologi (pseudo ewangelia) za pieniądze. Czy wyobrażacie sobie św. Pawła na trybunie a na jego spotkanie rozdaje się wejściówki… jedna za 1000 zł, inna za 600, jeszcze inna za 120 zł?”
that's right.
Łaska wam i pokój od Boga,Ojca naszego i Pana Jezusa Chrystusa.
Aż mnie dreszcze przechodzą jak widzę co ludzie zrobili z dowolną interpretacją Słowa Bożego.
Aż się prosi przytoczyć ten cytat:
,,12 I wszystkich, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania. 13 Tymczasem ludzie źli i zwodziciele będą się dalej posuwać ku temu, co gorsze, błądząc i [innych] w błąd wprowadzając. 14 Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci powierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, 15 które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. 16 Wszelkie Pismo od Boga natchnione [jest] i pożyteczne do nauczania3, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości – 17 aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu.
1 Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się1, i na Jego królestwo: 2 głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. 3 Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli2 nauczycieli. 4 Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. 5 Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty3, spełnij swe posługiwanie!
6 Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. 7 W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. 8 Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego.”2 list Ap.Pawła do Tym.3,12-17 oraz 4,1-8
Niechaj was dobry Bóg strzeże i prowadzi w Duchu Św. do Prawdy Jego Słowa.Amen
Ciekawy i jednocześnie nieciekawy komentarz.
Ciekawy ponieważ otwiera oczy na zjawiska które z założenia zakładamy ze powinny być chwalebne dla Boga.
Nieciekawy ponieważ nie tak powinno wyglądać uwielbienie Jezusa. A na pewno nie ze wstępem za pieniądze.
Wszystko badajcie, a co dobre (czyli kierujące na Jezusa, nie na człowieka) zachowujcie.
Jestem w szoku, niby człowiek coś tam wie ale i tak się nieźle zdziwiłam…mimo wszystko dziękuję za ostrzeżenie…
Łatwo dać się uśpić przez emocje na takich spotkaniach. Trzeba być czujnym i trzeźwym bo łatwo dać się porwać temu uniesieniu…..Mi “zapaliła się lampka” i nie łykam tego.