Sprawa nie jest nowa. Jeszcze na starym blogu o tym pisałem.
Wraz z komercjalizacją usług opieki nad dziećmi w Niemczech i wzrostem publicznych wydatków na jej cele gwałtownie rośnie liczba polskich dzieci odbieranych polskim rodzicom przez niemieckich urzędników pod pozorem pomocy, a w rzeczywistości jedynie dla zapełniania prywatnych zakładów opieki oraz miejsc u zawodowych rodzin zastępczych. Niemieccy urzędnicy potrafią zabrać dziecko z Polski do Niemiec bez udziału polskiego kuratora i bez postanowienia sądu o odebraniu dziecka.
Konferencja o potrzebie politycznej ochrony praw polskich dzieci przed niemieckimi urzędnikami i sędziami odbędzie się w piątek, dnia 2 października o godzinie 11:30 w hotelu „Traffic” w Poznaniu przy ul. Niezłomnych 1 (Dom Żołnierza, wejście “C”;www.hoteltraffic.pl). http://ratunekdzieciom.pl/wiadomosci/2015/10/01/niewygodny-temat-ochrony-praw-polskich-dzieci-przed-niemieckimi-urzednikami/
Wkróce ruszy petycja na stronie. http://zmienmy.to/
_________________
Nie mogę własnego dziecka przytulić, nie wolno mi z nim rozmawiać po polsku ani tłumaczyć, dlaczego jest u obcych ludzi – mówi Sylwia, mama 4-letniego Julka. To historia jak z najgorszego snu.
Najpierw Sylwia została zmuszona przez niemiecki sąd rodzinny do stawienia się na rozprawę wraz z dzieckiem, choć już mieszkała na stałe w Polsce, w Ustroniu, po czym zakazano jej opuszczać Niemcy pod groźbą zabrania dziecka, nawet z Polski.Julek czekał więc na mamę w przedszkolu w Solms pod Wetzlar (Hesja), ale przyszli obcy ludzie i zabrali go do obcej rodziny. Przyczyna była jedna – mama wystąpiła do niemieckiego sądu o alimenty od jego niemieckiego ojca. Julek go nawet nie zna, bo nie utrzymuje z nim żadnego kontaktu. Jest tylko z mamą, odkąd skończył 4 miesiące, oraz z dziadkami w Polsce, na ziemi cieszyńskiej. Tu jest zameldowany.
– Dziecko zostało bezprawnie zatrzymane wraz z matką w Niemczech, a następnie uprowadzone – twierdzi Roman Poturalski, który współpracuje z pełnomocnikiem matki dziecka, Markusem Matuschczykiem z Polsko-Niemieckiej Kancelarii Adwokackiej.
Nie wie gdzie mieszka jej syn
Od pół roku mama Julka nie wie, gdzie jej syn jest przechowywany, kim są niemieccy rodzice zastępczy, ani dlaczego Julek ma rozciętą głowę. Może go widywać tylko raz w tygodniu, w piątek, i to tylko między godziną 14.00 a 17.00, w obecności niemieckiego nadzorcy, który go dowozi do niej na te widzenia i cały czas siedzi obok nich. Julek jest dwujęzyczny, ale matka ma zakaz rozmawiania z nim po polsku. Zapisano w dokumentach sprawy: “… kontakt w języku polskim nie jest korzystny dla dziecka” (“… der Umgang in polnischer Sprache, nicht im Sinne des Kindes ist”). Nawet po niemiecku matce nie wolno tłumaczyć własnemu dziecku, dlaczego nie zabiera go do domu. Zakaz jest pod groźbą, że tych widzeń zostanie pozbawiona całkowicie.
– Po naszym ostatnim spotkaniu Julek nie chciał wracać, płacząc wszedł pod krzesło – przypomina pani Sylwia. – Mężczyzna, który go do mnie przywiózł i nadzorował nasze spotkanie, siłą go stamtąd zabrał i ciągnął po podłodze, a dziecko nie przestawało płakać.
Sylwia studiowała w Niemczech pedagogikę i germanistykę dla obcokrajowców i tam poznała ojca Julka. Ich związek nie przetrwał próby czasu. Sama zajmowała się dzieckiem z pomocą swoich rodziców w Polsce. Dziadkowie rozmawiali z wnukiem wyłącznie po polsku.Zaczęło się po rozstaniu z ojcem Julka
– Nasze problemy zaczęły się po rozstaniu z ojcem Julka. Doniósł na mnie do opieki społecznej, że chyba mam bałagan w domu, że chyba źle opiekuję się dzieckiem, choć z nami nie mieszkał i nigdy nie wykazywał najmniejszego zainteresowania synem – przypomina Sylwia.
Wróciła z Julkiem do Polski, do rodziny w Ustroniu, bo długo nie znajdowała pracy w Niemczech, zgodnej ze swoim wykształceniem. W Niemczech wypowiedziała umowę najmu mieszkania, jej ojciec pomógł w ostatecznej przeprowadzce. Definitywnie opuściła Niemcy w lutym 2013 roku. W Ustroniu podjęła pracę. Nie zrezygnowała jedynie z dochodzenia od ojca Julka alimentów. I tym uruchomiła niemiecki przemysł opiekuńczy, za którym stoją ogromne pieniądze. Lawina ruszyła już miesiąc po jej powrocie do Polski.
Jugendamt (niemiecki urząd ds. młodzieży), powiadomiony przez ojca Julka, skierował do niemieckiego sądu rodzinnego opinię o rzekomym “znacznym opóźnieniu rozwojowym” dziecka i rzekomym odmawianiu przez matkę pomocy koniecznej z powodu tego “opóźnienia”. Sylwia z Julkiem mieszkali już w Polsce i tylko sądy w Polsce mogły rozpoznawać ich ewentualne kłopoty, oboje mają obywatelstwo polskie. Julek także niemieckie.
Dwa miesiące po powrocie do Ustronia sąd niemiecki wezwał Sylwię do przybycia na posiedzenie i nie powiadomił jej, że może ona podnieść zarzut niewłaściwości sądu niemieckiego, jeśli mieszka z dzieckiem w Polsce. Sylwia nie zareagowała na wezwanie, więc została ukarana grzywną. Stawiła się na kolejne posiedzenie w wyznaczonym terminie i na wstępie oświadczyła, co wynika z protokołu: “Mieszkam obecnie u mojej matki w Polsce. Stamtąd przyjechałam także dzisiaj na posiedzenie sądu i chciałabym znów tam wrócić”. Dlatego pełnomocnik Sylwii twierdzi, że niemiecki sąd jest niewłaściwy, co strona niemiecka kwestionuje. Utrzymuje, że matka Julka tylko usiłuje uniknąć oddziaływania Jugendamtu i sądu rodzinnego poprzez przeprowadzkę do Polski.
Pojechała z synem
Zgodnie jednak z wezwaniami Sylwia pojechała do Niemiec z synem na rozprawę. Postępowanie nie zakończyło się żadnym rozstrzygnięciem, ale nakazano jej pozostać “do dyspozycji sądu”. – Łatwo dziś mówić, że matka mogła wówczas opuścić z dzieckiem Niemcy, bo nikt granicy przed nią nie zamknął – przypomina adwokat Matuschczyk. – Matka była zastraszana. Sąd wyraźnie dał jej do zrozumienia, że jeśli wyjedzie, odbierze jej dziecko. Podobne stanowisko zajmował Jugendamt. Została w Niemczech będąc przekonana, że robi to dla ich dobra i sprawa zakończy się dla niej pomyślnie.
Dziecko zostało zabrane z przedszkola 1 sierpnia ubiegłego roku bez jakiejkolwiek decyzji sądowej. Bezpieczeństwo Julka nie było w żadnym stopniu zagrożone. Sylwia przypuszcza, że jedynym “powodem” mogła być ostra wymiana zdań z pracownicą niemieckiej opieki społecznej. Zarzut Jugendamtu, jakoby niewystarczająco wspierała rozwój dziecka, uważa za absurdalny.
Miesiąc po zabraniu Julka sąd w Wetzlar wydał Sylwii zgodę na widzenia z dzieckiem w każdy piątek. Mieszkając i pracując w Polsce, co tydzień jechała autobusem ponad 30 godzin do Rechtenbach pod Wetzlar w Hesji i z powrotem, około 2000 km, aby widzieć dziecko przez trzy godziny. Musiała w końcu zrezygnować z pracy, od kilku tygodni pozostaje w Niemczech. Nie rozumie, dlaczego dziecko jest przed nią ukrywane.
– Ponieważ Julek nie zna swojego biologicznego ojca, nabrał przekonania, że jego tatą jest mężczyzna z rodziny zastępczej, że kiedyś musieliśmy mieszkać razem. Teraz nie jestem z nim, bo “mama musi pracować”, tak mu wytłumaczono tę niezrozumiałą dla niego sytuację. Mnie nie wolno o tym z nim rozmawiać – mówi Sylwia.
Roman Poturalski dodaje, że Julka przekonywano, by zajmował się psem Otto należącym do rodziny zastępczej, bo pies potrzebuje jego stałej obecności. Gdy go będzie zaniedbywał, pies zostanie zabrany przez policję, tak jak on został zabrany matce.
Choć Sylwia studiowała pedagogikę, jest uporczywie pouczana, jak bawić się z synem. Trudno nie odnieść wrażenia, że ograniczenia narzucone przez Jugendamt mają na celu zerwanie więzi między dzieckiem a matką. Sąd nie zezwolił, by zabrała Julka na święta.
Argument merytoryczny, jaki podnosi niemiecki sąd rodzinny, to rzekome zagrożenia dziecka z powodu “opóźnionego rozwoju”, sformułowane przez Jugendamt oraz kurator sądową, że 3-letnie wówczas dziecko “znajduje się na poziomie dziecka półtorarocznego”. Kuratorka wyjaśniła, że to “nie dotyczy jednakże inteligencji poznawczej dziecka”. Na żądanie sądu opinię sporządził prof. dr med. Matthias Wildermuth i zauważył, że nie ma zagrożenia, ale stwierdza “opóźnienie w rozwoju językowym” trzylatka. Dodał przy tym, że “Rozwój językowy wykazał opóźnienie o przynajmniej jeden rok, co na gruncie dwujęzycznego wychowania nie jest niezwykłe”.Matka wyczerpała środki prawne odzyskania kontaktu z dzieckiem, łącznie ze skargą do Komisji Europejskiej oraz z wnioskiem o środki tymczasowe Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Sprawa bardzo trudna
– Od strony prawnej sprawa jest bardzo trudna, toczy się w niej kilka postępowań, w tym jedno o wyłączenie sędziego z powodu stronniczości – mówi adwokat Markus Matuschczyk. – Przede wszystkim matce odmawia się w Niemczech ochrony prawnej. Liczymy na większą aktywność polskich władz konsularnych w Kolonii, polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Konsul generalny w Kolonii, Wiesław Ratyński pojawił się na rozprawie, ale raczej jako obserwator.
Roman Poturalski wezwał MSZ do niezwłocznego udzielenia pomocy dziecku polskiej obywatelki. Artykuł 72 Konstytucji RP daje prawo każdemu żądania od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą i okrucieństwem. Rozesłał listy do premiera, Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka. Napisał skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie i prokuratora generalnego na urzędniczą bezczynność. Na razie listy są bez odpowiedzi.
Tutaj nie tylko jest problemem system socjalizmu i zabieranie chrześcijanom, Słowianom ich dzieci.
Popatrzcie na akcję Rutkowskiego w Norwegii:
Problem ten zmusza nas tak naprawdę do totalnego oddania się Bogu, ponieważ liczba zagrożeń na tym świecie wzrasta. Problemem nie jest juz tylko choroba, rozpad małżeństwa itp. Do nowej kategorii problemów dochodzą zabierane rodzicom dzieci, ich seksualizacja, demoralizacja, uzależnienie od gier, zabieranie dzieciństwa (przymus szkolny 6latków).
Możesz być politykiem, członkiem organizacji antyszczepionkowej, ale jeśli nie chwycisz się Jezusa, któryś tych problemów może Cię dotknąć.
System szatana walczy o dzieci.
Boże Chron nasze dzieci prosimy.
Make it happen.
socjalizm będzie składową częścią królestwa antychrysta, to pewne, te czerwone świnie lubią władzę i życie kosztem innych
Rutkowski dla wielu jest niewygodny. Dlatego skazali go na 1,5 roku więzienia za rzekome pranie pieniędzy. Straszne rzeczy dzieją się na świecie, o których nie mamy pojęcia. Myślę, że to co do nas dociera to znikomy procent wszelkiego zła, które dotyka ludzi i całe boże stworzenie. Dlatego myślę, że powrót Zbawiciela może być bliżej niż nam się wydaje. Oby tak było. 😀
Pisze ponownie ponieważ nikt mi nie odpisał ale może tym razem pukam jak Jezus nakazał w końcu ktoś otworzy:)
Witam was serdecznie bracia i siostry mam do was pytanie i proszę was o odp.dotyczącą tych wersetów Co o tym myślicie? Najpierw list Jakuba:)
Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno.
(11) Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką?
(12) Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody.
(13) Czy jest między wami ktoś mądry i rozumny? Niech to pokaże przez dobre postępowanie uczynkami swymi, nacechowanymi łagodnością i mądrością.
(14) Jeśli jednak gorzką zazdrość i kłótliwość macie w sercach swoich to przynajmniej nie przechwalajcie się i nie kłamcie wbrew prawdzie.
A teraz werset Pawła:
„Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8-9)
A teraz z listu Judy:
Tymczasem archanioł Michał, gdy z diabłem wiódł spór i układał się o ciało Mojżesza, nie ośmielił się wypowiedzieć bluźnierczego sądu, lecz rzekł: Niech cię Pan potępi.
Moi drodzy co o tym myślicie? Czy Jezus kiedyś kogoś przeklął? Czy Pawła postawa jest ok? Chciałbym poznać wasze zdanie.
“Gdyby wam kto głosił Ewangelię ” – to ma swój kontekst, ochrona treści ewangelii Bożej, ważna sprawa, Bóg powiedział Prawdę przez Chrystusa i wysłanników i to jest dla jej ochrony, przeciwnik to ma super power taki – umie świetnie kłamać, dlatego ochrona sedna Ewangelii jest priorytetowa dla kościoła.
“A teraz z listu Judy” – zbadaj dobrze ko-tekst i kontekst – zobacz kim byli adresaci listu, jaka sytuacja, tekst otaczający etc przydatna wiedza jest na gotquestion.pl, czasem parę kwestii w różnych miejscach brzmi sprzecznie, ale jak się zobaczy kontekst – to chodzi o inny sens. Konteksty danych słów – sekty omijają właściwą ich hermeneutykę aby budować wizję własnej teologii pod siebie, pamiętajmy, patrz też na biblehub.com grekę znaczenie użytych słów, pochodzenie, użycia jak chcesz głębiej zrozumieć.
Grękę można podejrzeć również tutaj (Nowy Testament):
http://biblia.oblubienica.eu/
(oraz np. sprawdzić w którym innym fragmencie Pisma występuje takie samo gr słowo)
Tu można wyszukać słowo po polsku, gdzie występuje w różnych Bibliach (Stary i Nowy Testament)
http://biblia.info.pl/szukaj.php
Tu jest fajna stronka która porównuje wersety w grece, BW, BT i BG (Stary i Nowy Testament)
http://www.biblia-internetowa.pl/Mat/1/1.html
No dobrze ale Jezus mówił w sposob prosty czy i wy umiecie mi odp na to w prosty sposob?
Tak oczywiście masz rację Piotrek ale dylemat który zaprezentowałeś jest niełatwy, stąd sądzę brak jasnych odpowiedzi, aczkolwiek dobrze że postawiłeś takie pytanie 🙂 Jak nasunie mi się jeszcze jakieś przemyślenie poza tym poniżej to napiszę
Ja rozumiem że Ewangelia Dobra Nowina jest czyms naprawdę ważnym i trzeba Ja chronić ale patrzac na Jezusa Chrystusa i podążając za Jego slowem nie znalazlem zprzecznosci takiej czyli jsk moze z tyvh samuch ust wychodzic błogosławieństwo i przekleństwo prosze o szersze wytlumaczenie jesli moge was prosic oczywiście z góry dziekuje i niech z dobry Bóg was prowadzi pozdrawiam☺
Ja mam jeszcze zrozumienie tego takie, że tu chodzi o przekleństwo złorzeczenie do konkretnej osoby/osób,
a apostoł Paweł powiedział ogólnie nie wymieniając nikogo konkretnego
a stając w obronie Ewangelii jak adi zauważył.
Jezus także stawał w obronie Bożej prawdy, czasem dosadnie okazywał swój sprzeciw np. wyrzucając kupców ze świątyni:
“Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: “Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!” ”
Jana 2:13-16
A to gady cholerne…
Boże ześlij Jezusa Chrystusa, bo tu się robi nie do wytrzymania.
Niemcy odebrali Polce dzieci, mogą z nią rozmawiać tylko po niemiecku (TVP Info, 13.11.2013) https://youtu.be/pIGkdNk2UdY.
W Niemczech JUGENDAMT rabuje polskie i inne dzieci https://youtu.be/AiiYNIVQE9Ihttps://youtu.be/AiiYNIVQE9I.
To Okropne. Nie wiem czy kiedykolwiek odważę się na dziecko w tym zepsutym świecie 🙁 Chociaż wiem, że “władcom tego świata” o to chodzi – między innymi – …żeby populacja się zmniejszała a rodziny były rozbijane
Czym jest kulturowy marksizm؟ Imigracja, gender, język, polityczna poprawność https://youtu.be/3mOYHE9OwVI.
Czy np w obronie własnego dziecka lub kogoś bliskiego można zabić oprawcę?
jeśli oprawca przychodzi z urzędniczym kwitkiem to na pewno nie ..
w naszym prawie karnym nie ma wyraźnych granic obrony koniecznej, dużo zależy od konkretnej sprawy, dowodów i oceny danego sędziego
Mi nie chodzi o zwykłego urzędnika który musi przyjść tak samo jak policjant ale o władzę lub przestępce który nas zaatakuje, a to chyba morderstwem nie jest tylko zabójstwem we własnej obronie
Komuniści w zsrr zabierali dzieci duchownym aby rozwalać wiarę, w majestacie “prawa” naturalnie, fanatycy,a sami powiesili sobie obraz bestii – Lenina i Stalina