Prawda w czasach ostatecznych. Chrześcijanie biblijni.

Chrześcijanie biblijni. Prawda dla NAŚLADOWCÓW JEZUSA CHRYSTUSA "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli"

„Pokonany chrześcijanin i nasze ostateczne zwycięstwo w Jezusie Chrystusie”

Tekst ten, jest dla narodzonych na nowo chrześcijan, posiadających ukryty grzech, nawyk, z którym nie mogą sobie poradzić.

 

 

Jack Kinsella

 

Żądłem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu prawo. Lecz dzięki niech będą Bogu, który nam dał zwycięstwo przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. A tak, moi mili bracia, bądźcie stali, niezachwiani, zawsze obfitujący w dziele Pana, wiedząc, że wasza praca nie jest daremna w Panu”. (1 List do Koryntian 15:56-58, UBG)

 

Wszyscy go widzieliśmy. Pokonany chrześcijanin. Typ, który próbuje i próbuje, ale będąc zbawionym od trzydziestu lat nadal nie rzucił palenia. Zamiast tego, chowa swoje papierosy przed przyjściem do zboru i nie podejdzie zbyt blisko, kiedy podajesz mu dłoń na przywitanie z obawy, że poczujesz od niego dym.

 

Albo chrześcijanin, o którym wiesz, że jest zbawiony, ale nie może całkiem odstawić butelki. Czy też chrześcijanin, który dostąpił zbawienia, ale nie chodzi do zboru, bo po prostu nie uważa, że pasuje do reszty zgromadzenia.

 

Lub nie pójdzie, ponieważ sądzi, że w zborze są sami wielcy hipokryci? Ów pokonany chrześcijanin, który wie, że choć jest zbawiony, to nie wydaje mu się, by to „zaskoczyło” jak w przypadku kogokolwiek innego. Nie jest on więc skory do tego, by wypominano mu to przez cały czas, kiedy przebywałby z tymi, którym się ułożyło.

 

Szczególnie, że gdyby miał o tym wspomnieć, ktoś wytknąłby mu, że jest tak z powodu jakiegoś niewyznanego grzechu, lub też być może nie był on wcale taki szczery, gdy po raz pierwszy przyjął Chrystusa.

 

Dlaczego jest tak, że niektórzy chrześcijanie zostają zbawieni i natychmiast stają się nowym stworzeniem, podczas gdy inni też uzyskują zbawienie, a w sposób uderzający wyglądają jak stary człowiek?

 

Nie mówcie mi, że nikogo takiego nie znacie. Może nawet i wy kimś takim jesteście. I to trudne… tak trudne wciąż próbować i próbować, gdy wydaje się, że innym przychodzi to tak łatwo. Wystarczy, by się poddać.

 

Zejdę teraz z utartego szlaku, by odnieść się do kwestii, która stosunkowo regularnie pojawia się na naszym forum. Ci z was niemający zakorzenionego, sekretnego grzechu w swoim sercu, o którym wiecie tylko wy i Bóg (i zły), idźcie do kuchni i zróbcie sobie filiżankę dobrej kawy. Reszta tekstu nie jest dla was.

 

A teraz, jeśli chodzi o szczerych czytelników… Dlaczego Bóg uwalnia niektórych ludzi od ich nałogów? Wpiszcie sobie tu swój zakorzeniony grzech: _______.

 

Odpowiedź? Nie wiem. Rozczarowani? Nie bądźcie. Czasami On tego nie robi. Nie oznacza to, że nie jesteście chrześcijanami. Ani że nie jesteście zbawieni. Że Bóg was opuścił. Oznacza to jedynie, że czujecie się pokonani. Wciąż macie ten grzech.

 

A jak to możliwe, że czujecie się pokonani? Czy to wasza słabość? Boża to słabość? Czy nie udaliście się z tą sprawą do Niego? Jak to możliwe, że w waszym życiu jest to wciąż problemem? Wiecie, że Bóg jest prawdziwy, więc… co jest z wami nie w porządku?

 

Nic.

 

Witamy w zborze zranionych. To dlatego tak wielu ludzi odnajduje w internecie taką wspólnotę, jakiej nie znajduje w zborze. Bez winy. Nikt nie widzi, jak przemycasz tego papierosa albo piwo.

 

Przychodzisz, szukając u Boga tego przebaczenia, o którym wciąż słyszysz, ale nigdy nie znajdujesz go w zborze.

 

Zamiast tego dowiadujesz się, że jeśli palisz (czy robisz cokolwiek innego), to kalasz świątynie Ducha Świętego i musisz wpierw to rzucić, by móc znaleźć wspólnotę. Tyle tylko, że usiłujesz zrobić to od lat i niezupełnie ci się to udaje.

 

Siedzisz sobie w zborze, myśląc o tym papierosie, którego wypalisz w drodze do domu i czujesz się zawstydzony, winny. Po co w ogóle wracać do zboru? Ty hipokryto!

 

Uczą cię, że Bóg przebaczył ci na Krzyżu, ale teraz to ty jesteś na swoim własnym krzyżu. Wszystkie te grzechy, o których sam wiesz czekają, aż samodzielnie się z nimi uporasz. Dopiero teraz wiesz, jakie one są.

 

Za każdym więc raz, gdy przemycasz tego papierosa, czujesz się winny. „Fred został zbawiony na przestrzeni tygodnia, rzucił palenie, rzucił picie i przestał przeklinać”.

 

(Myślisz sobie: „Pewnie. A dla rozrywki Fred wycina teraz papierowe laleczki” – no i masz – znowu zgrzeszyłeś!).

 

Grzech jest chorobą rodzaju ludzkiego. Żadna istota ludzka nie jest spod niego wyjęta. Apostoł Paweł, mówiąc o grzechu, powiedział:

„Wiarygodne to słowa i godne całkowitego przyjęcia, że Chrystus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy” (1 Tym 1:15, UBG).

 

Kreatywna hiperbola? A może wierzysz, że każde Słowo Boga jest prawdziwe?

 

Według Słowa Bożego apostoł Paweł był pierwszym z grzeszników. Musiało mu być trudno, jeżeli był pierwszym z grzeszników i pierwszym z apostołów, ale tak mówi Biblia. Musiało to go martwić tak, jak martwi was (tych nie pijących sobie teraz kawy). Wiedzieć, co jest słuszne, a ulegać pokusie czynienia rzeczy złych. Wiele, wiele razy.

 

Jest to niezwykle trudny temat. Podejmuję go nie bez obaw i wahania. Natychmiast pojawią się ci, którzy zaatakują mnie twierdząc, iż głoszę licencję na grzech. Nie głoszę.

 

Zanim na mnie naskoczycie, proszę przeczytajcie to najpierw raz jeszcze. Cytuję apostoła Pawła, a nie podaję swojej opinii.

 

Paweł pisze: „Gdyż wiemy, że prawo jest duchowe, ale ja jestem cielesny, zaprzedany grzechowi. Tego bowiem, co robię, nie pochwalam, bo nie robię tego, co chcę, ale czego nienawidzę, to robię. (…) Teraz więc już nie ja to robię, ale grzech, który we mnie mieszka” (Rz 7:14-15, 17, UBG).

 

Być może Paweł nie mówi do ciebie, ale on gra mój motyw przewodni: „Mam bowiem upodobanie w prawie Bożym według wewnętrznego człowieka. Lecz widzę inne prawo w moich członkach, walczące z prawem mego umysłu, które bierze mnie w niewolę prawa grzechu, które jest w moich członkach” (Rz 7:22-23, UBG).

 

Czy brzmi to wam jak słowa kogoś, kto miał z tym łatwo? Czemu nie robił po prostu tego, co pastor mówi, abyś robił/a? „Po prostu pójdź z tym do Pana, a On się tym zajmie”.

 

Czy kiedykolwiek to zrobiłeś/aś, a On się tym nie zajął? Znalazłeś/aś więc dobry powód, dlaczego się tym nie zajął, albo zamiast tego zdałeś/aś sobie sprawę, że nie jesteś tego warty/a? A może On bardziej troszczył się o Freda, Króla Papierowych Laleczek? Paweł pisał o „cierniu dla ciała, wysłanniku szatana, aby go policzkował, żeby się ponad miarę nie wynosił (2 Kor 12:7, UBG). Wiele razy słyszałem egzegezę tego wersu.

 

Wedle niektórych teorii Paweł musiał wpaść w ciernisty krzew. Słyszałem, że miał wadę wymowy, że zawodził go wzrok, że z wyglądu był nieatrakcyjny, a nawet spotkałem się z jednym argumentem, jakoby cierpiał on na brzydki zapach z ust!

 

Co Biblia mówi o tym, jaki to cierń znajdował się w ciele Pawła? Wszyscy szukają czegoś konkretnego, by zrozumieć sens tego wersu. Szukają jakiejś fizycznej wady, o której Paweł myślał, iż będzie ograniczać jego efektywność w służbie Bogu. Z takim podejściem widzą oni drzewa, ale nie dostrzegają lasu.

 

Apostoł Paweł, pierwszy wśród grzeszników, wyraźnie powiedział, iż ów cierń był „wysłannikiem” szatana posłanym, by go „policzkował”. Cierniem Pawła był jego grzech, który uniemożliwiał mu „wynoszenie się ponad miarę”. „Dlatego trzy razy prosiłem Pana, aby on odstąpił ode mnie” (2 Kor 12:8, UBG).

 

Zostańcie ze mną i zobaczcie obraz sytuacji. Oto biedny Paweł, wiedzący o zadaniu, jakie Pan mu wyznaczył, o tym, iż jest „pierwszym wśród grzeszników” i znający swoją słabość, jakimkolwiek grzechem by ona nie była.

 

Zabiera więc on ów grzech do Jezusa (tak jak ty), szczerze spodziewając się, iż On zajmie się tym dla niego, tak jak pastor mówił, że zrobi to dla Ciebie.

 

„Lecz powiedział mi: Wystarczy ci moja łaska. Moja moc bowiem doskonali się w słabości (…)” (2 Kor 12:9, UBG).

 

Biblia mówi, że jesteśmy zaprzedani grzechowi. To nasz naturalny stan. Mówi o tym, iż najbardziej nienaturalną rzeczą, jaką może robić człowiek, to nie grzeszyć. Jesteś zbawiony/a, wierzysz, a jednak zmagasz się ze swoimi głęboko zakorzenionymi grzechami.

 

Za każdym razem, gdy uporasz się z jednym, pojawia się nowy, którym musisz się zająć. To niekończąca się bitwa, a ty przegrywasz. Jak to możliwe? Jak to jest, że możesz być szczery/a, być szczerze zbawiony/a, a wciąż walczyć z grzechami, które nie wydają się przysparzać kłopotów innym chrześcijanom?

 

Istnieje tylko jedna logiczna odpowiedź. Jest tak prosta, że natychmiast powiesz: „Wiedziałem/am o tym”. Ale prawdopodobnie tak naprawdę nie wiedziałeś/aś.

 

Jezus to wszystko zrobił. Naprawdę. Wszystko. To najprostsza z zasad, a jednak większość kazań opiera się na oszustwie, że nie zrobił wszystkiego. Zamiast tego, większość ludzi w zasadzie naucza się, że na Krzyżu Jezus wprawił rzeczy w ruch, ale teraz gdy jesteś zbawiony/a, w twojej gestii leży to, czy zawiedziesz, czy też odniesiesz sukces w zwalczeniu swojej starej natury.

 

Kiedy zatem jesteś ciągle konfrontowany/a ze swoim grzechem i tym, jaki jest on zły, to dużo łatwiej jest się poddać i nie stawiać czoła cotygodniowym konfrontacjom. Wierzysz, że jesteś pokonany/a.

 

Zamiast być wolnym/ą, jesteś zniewolony/a przez swoją winę. Jak wielu znasz ludzi, którzy będąc w niedzielę w zborze nie byli dręczeni poczuciem winy w środę? Zbawienie jest albo darem łaski przez wiarę, ale też jest rezultatem wiary oraz dobrych uczynków.

 

Mojżesz miał wiarę i dobre uczynki. Jak i Abraham. I Dawid. Ale bez Zbawiciela byliby oni martwi w swoich grzechach.

 

Dla chrześcijanina niewola grzechu to ciężar całego poczucia winy owego grzechu, który powstrzymuje go przez szukaniem oblicza Boga. Jezus uwalnia nas z niewoli grzechu. Czy jest to licencja na grzech? Jak powiedział Paweł: „Broń Boże”.

 

„Wszystko mi wolno” – mówi Paweł, „ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, ale nie wszystko buduje” (1 Kor 10:23, UBG). Ciekawe słowo – „pożyteczne” [w Biblii Króla Jakuba użyty jest tu przymiotnik „expedient” – „wskazany”, „stosowny”, „użyteczny” – przyp. tłum.]. Znaczy ono „odpowiedni dla danego celu”.

 

Rzeczywistość jest taka, że jesteśmy ludźmi. Nawet po tym, gdy stajemy się nowym stworzeniem w Chrystusie, współzamieszkujemy ze starym człowiekiem w zamku ciała.

 

Będziesz miał/a swoje zmagania, ale twoja porażka przychodzi tylko wtedy, gdy się poddajesz. Po swoich lamentacjach o walce z ciałem i dualizmie człowieka Paweł pisze w Liście do Rzymian 8:1 (UBG): „Dlatego teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie, którzy nie postępują według ciała, ale według Ducha.”

 

Istnieje tendencja, by wers ten uduchawiać, wyciągając go z kontekstu. Słyszałem argumentację, jakoby jego znaczenie było takie, że jeśli grzeszysz, to postępujesz według ciała, a nie według Ducha.

 

Pytam cię więc: odkąd zostałeś/aś zbawiony/a, czy kiedykolwiek od tego czasu popełniłeś/aś grzech i nie obchodziło cię to, nie czułeś/aś żadnej odpowiedzialności przed Bogiem? No to według czego postępujesz? Według nieodpowiedzialnego ciała? Czy żywego Ducha?

 

To nie grzech pokonuje chrześcijan.

 

Przyczyną nie jest to, że wciąż nie rzuciłeś/aś palenia, czy czegokolwiek innego, o czym sądzisz, że cię pokonuje. Grzech jest rzeczą ludzką. Wybaczać jest rzeczą Bożą.

 

To poczucie winy cię pokonuje i trzyma z dala od tronu. Powstrzymuje przed mówieniem ludziom o Jezusie. Wyniszcza cię.

 

Na chrześcijanach spoczywa obowiązek usiłowania prowadzenia bardziej chrystusowego życia, ale dychotomia polega na tym, że Biblia mówi, iż jest to niemożliwe.

 

Nawet ci z was, którzy są oburzeni i przekonani, że głoszę libertyńskie chrześcijaństwo wiedzą, że wciąż mają problem z grzechem. Niezależnie od tego, czy jest to grzech duży, mały, permanentny, czy też okazjonalny, wciąż jest to grzech. Nawet, gdy grzeszymy (a Pismo mówi, że dotyczy to nas wszystkich), to nienawidzimy tego, jak Paweł. Ale grzeszymy. Jak Paweł. Przeczytajcie raz jeszcze siódmy rozdział Listu do Rzymian.

 

Gdybyśmy mogli wieść życie wolne od grzechu, to dlaczego Zbawiciel miałby być nieodzowny? I o czym wygadywał Paweł, gdy mówił o „dobru, które czyniłby” i tak dalej?

 

Gdyby istniała formuła polegająca na przyjęcia Chrystusa, a następnie wiedzeniu bezgrzesznego życia, to w takim razie dlaczego w ogóle musiał On udać się na Krzyż?

 

Czemu po prostu nie zaktualizować dziesięciu przykazań, by mówiły: „Przyjmij Chrystusa i nie grzesz”, a wtedy pójdziesz do nieba? Odpowiedź jest oczywista. Nikogo by tam nie było. Żyjemy w dniach ostatnich. Nie ma czasu, by bandażować zranionych, bo bitwa trwa, a każdy żołnierz jest pilnie potrzebny na linii frontu.

 

Żołnierz na linii frontu daje z siebie wszystko i jest to wszystko, o co ktokolwiek mógłby poprosić. A zwłaszcza Ten, którzy naprawdę wie, że ty robisz wszystko, co w twojej mocy, by nie grzeszyć. I On nie tylko to rozumie, ale i stworzył cię do ściśle określonego celu, co też wyjaśnia, dlaczego wszystkie rzeczy były dla Pawła dozwolone, ale nie wszystkie były pożyteczne.

 

To, co z twojego punktu widokowego może jawić się jako porażka w akcji w rzeczywistości może być taktycznym zwycięstwem gdzie indziej na linii frontu. Wie o tym jedynie nasz Generał i mówi: „Zaufaj Mi”.

 

Nabierzcie otuchy! Nie pozwólcie, by fakt, iż jesteście grzesznikami/grzesznicami skradł wasze zwycięstwo. Jedynym zasadniczym warunkiem bycia chrześcijaninem jest to, że najpierw trzeba być grzesznikiem/grzesznicą. Bóg ma plan dla twojego życia i ma dla ciebie kogoś, z kim możesz porozmawiać.

 

Owo spotkanie jest dla Boga tak ważne, że zaaranżował całe twoje życie aż do teraz tylko po to, abyś, będąc dostępnym/ą, mógł/mogła je zachować aż do czasu tego spotkania.

 

Czy będziesz wtedy gotów/gotowa, by dotrzymać terminu? Czy też pokonany/a będziesz lizać rany gdzieś w kącie? Kończy nam się czas, a jedynym celem wroga jeśli chodzi o twoje życie jest utrzymywanie cię w poczuciu porażki i sparaliżowanie twojej efektywności, kiedy zegar odmierza czas pozostały do Finałowej Konfrontacji.

 

„Lecz powiedział mi: Wystarczy ci moja łaska. Moja moc bowiem doskonali się w słabości. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12:9, UBG).

 

Reszta z was może teraz wrócić z kuchn 😀

 

Ten długi tekst tłumaczył wielki Jacek 🙂

Dziękuję w imię Jezusa.

 

 

 

 

Zaktualizowane: 25 kwietnia 2016 - 09:40

8 komentarze

Dodaj komentarz
  1. Dziękuję Jacku za tłumaczenie 🙂 Dziękuję Piotrze za zamieszczenie 🙂
    Niech Bóg Wam błogosławi! Niech błogosławi wszystkim czytającym ! 🙂

    1. Niech tak się stanie w imieniu Jezusa!

  2. Ładny tekst …ech te ciernie nasze…
    Budujący materiał 🙂

    Ps: Nie byłem w kuchni… 🙂

  3. wspaniałe, podnoszące, dziękuję:)

  4. 7 grzechów głównych wg kk: 1)pycha, 2) chciwość 3) nieczystość 4) zazdrość 5) nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu 6) gniew 7) lenistwo. Tak mi się przypomniało ?

  5. Chwała Panu !!! Ten tekst mnie pokrzepilbo odkąd zrozumiałem o co.na swiecie chodzi i wogóle to zamiast być lepiej jest coraZ gorzej grzechy mnie przytlaczaja i przychodzą że zdwojoną siłą . Proszę o modlitwe za mnie do Pana Jezusa naszego króla który nas wybawi z tego strasznego świata

Dodaj komentarz

Detektyw Prawdy, Dobra Nowina i Apokalipsa © 2015 Frontier Theme
pl_PLPolish